Zieloni i głodni
dodane 2012-09-14 21:00
Zaczęło się! Po raz kolejny, dla mnie już 3, dla kilku osób pierwszy, dla jeszcze innych 10 albo i dalej.
Wielka wyżerka zwana Agape. No dobra, dobra... była jeszcze msza, ale kto by tam słuchał, czy jeszcze się modlił! przez te 45 minut, skoro za drzwiami i drugimi, stały stoły pełne łakoci?
Bo kogo niby interesuje głośny śpiew połączonych sił diakoni i scholki? Głośne "przepraszam" w akcie pokuty i jeszcze głośniejsze "Gloria!"? Trzydzieści parę gardeł śpiewających na ile potrafią i te kilka milczących jak zaklęte. Komu by się w końcu chciało gadać coś ponad kazanie? Jaki ksiądz, dorzuciłby bonus za friko, tuż przed kazaniem, kiedy nikt nie potrafi wysiedzieć nawet 15 minut (no chyba, że w domu przed komputerem)? A my, dzieci Boże, oazowicze, rodzice młodszych pociech, wszyscy głodni i zieloni z niezrozumienia słów, musieliśmy - tak! musieliśmy, bo kto normalny w tym świecie, by chciał? - siedzieć i czekać na koniec, na "Ojcze Nasz", na błogosławieństwo, żarty w ogłoszeniach, wspólne zdjęcie. W końcu na upragniony posiłek.
Niczym mleko dla niemowląt, bobofrut dla ząbkujących, pizzę i pepsi dla zakonnych... ciało Chrystusa dostępne dla wszystkich. Przyszliśmy głodni, wyszliśmy najedzeni. Podniebienia przesłodzone, pod niebo przeniesieni. Tylko jak przyszliśmy zieloni (rzecz jasna prócz Oli, która przyszła czerwona) z lenistwa wakacyjnego, z wolnego od myślenia, tak wychodziliśmy zieloni z przejedzenia, z tych wszystkich pyszności i fioletowi z powodu uścisków ludzi tak dawno niewidzianych... a usta się nie zamykały, jedzenie i gadanie, naokrągło.
Rozdano też powołania, choć nie dzwonił ani trener Smuda, ani Jacek M. zapraszający do seminarium, to uczestnicy już wiedzą kogo mają za animatorów w tegorocznych grupach. Oklasków było, co nie miara, tyleż samo pojękiwań. I bardzo dobrze, lubimy wyzwania, prawda?
Do następnego, wiara!