Adwent

Archiwum


  • Coście wyszli oglądać na pustyni (Czwartek III tygodnia Adwentu, Łk 7,24-30)

    W dzisiejszej Ewangelii trzykrotnie pada pytanie: Ale coście wyszli zobaczyć? Można by je przełożyć również następująco: „Co was pociągnęło w tym człowieku?” „Co było jego fenomenem?” Jan Chrzciciel przypominał dawnych proroków również swoim stylem życia, co przyciągało do niego tłumy. Jedni przychodzili zapewne z ciekawości, inni byli pociągani przez tych, którzy trafili do Jana wcześniej, Jeszcze inni spotykali go być może przypadkowo… Ale wszystkich tych ludzi łączyło jedno: przyjęli od Jana chrzest nawrócenia, usłyszeli Jego wołanie o zmianę życia. I to jest istotą spotkania z tym, którego posyła do nas Bóg: nawrócenie, przemiana życia.


  • Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenia (22 grudnia, Łk 1,46-56)

    W tekście dzisiejszej Ewangelii dwukrotnie pojawia się wyrażenie “miłosierdzie”, ale w jego kontekście można również odczytać słowa: wejrzał na uniżenie swojej służebnicy. Jak bardzo jest aktualne to przesłanie w dzisiejszym świecie, jak bardzo współczesny człowiek potrzebuje miłosierdzia, choć często usiłuje stwarzać pozory, że jest dokładnie odwrotnie… Bo miłosierdzie często kojarzy się nam z litością, politowaniem kogoś kto jest większy, mocniejszy, ma większe możliwości okazywane wobec kogoś, kto potrzebuje pomocy, czasem ma mniej, albo też zwyczajnie mu w życiu nie wyszło… Tymczasem prawdziwe miłosierdzie ma z tym niewiele wspólnego, gdyż jest ono najwyższym, najwspanialszym wyrazem miłości. Miłości matki do dziecka, miłości ojca do dziecka. Rodziców, którym zależy na tym, by ich dziecko się rozwijało, wzrastało, by było mądre, dojrzałe i odpowiedzialne.


  • Poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim (21 grudnia Łk 1,39-45)

    Również Elżbieta została napełniana Duchem Świętym jeszcze przed narodzeniem Jezusa, co potwierdzają słowa z dzisiejszej Ewangelii: poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Napełniona Duchem Świętym Elżbieta wypowiada błogosławieństwo, które nie mogło zrodzić się w nie samo z siebie. Oto nazywa Maryję „Matką swojego Pana” oraz „błogosławioną między niewiastami”, gdyż uwierzyła w słowie powiedziane Jej od Pana. Nawet jeśli odniesiemy to ostatnie zdanie do proroctw ze Starego Testamentu, to i tak dwa pierwsze pozostają na swój sposób niewytłumaczalne. Z ludzkiego punktu widzenia Elżbieta nie mogła wiedzieć, że Maryja jest w stanie błogosławionym, a tym bardziej, że poczęte w Niej dziecko jest Synem Bożym. Można wnioskować, że Elżbiecie zostaje to objawione w chwili spotkania z Maryją. Mogła się pewnie potem zastanawiać skąd Jej to przyszło, dlaczego wypowiedziała takie a nie inne słowa…


  • A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Środa III tygodnia Adwentu Łk 7,19-23)

    Środa III tygodnia Adwentu Łk 7,19-23 Jan zapowiadał zupełnie innego Mesjasza niż Ten, którym objawiał się Jezus. Dlatego uczniowie Jana mogą czuć się zagubieni, nie wiedząc, co myśleć… Jezus jednak na ich pytanie odpowiada przytaczając słowa proroka Izajasza, które odnosiły się do czasów mesjańskich. A zatem dokonuje samo objawienia, jednak w taki sposób, aby Jego słuchacze, a także my dzisiaj, mogli sami sobie odpowiedzieć na pytanie o to KIM JEST JEZUS? Czy jest On rzeczywiście Mesjaszem, którego oczekuję?


  • I wszyscy się dziwili… (23 grudnia Łk 1,57-66)

    Ewangelista nie wyjaśnia nam skąd Elżbieta wiedziała jakie imię ma nadać swojemu dziecku. Wiemy jedynie, że zostało to objawione Zachariaszowi podczas zwiastowania narodzin Jana w świątyni jerozolimskiej. Ale istotne jest, że oboje są zgodni co do tego by dziecku nadać imię Jan. Było to jednak niezgodne z tradycją! Jak silne przekonana zatem musiała być do tego Elżbieta, by przeciwstawić się tradycji, ona kobieta – której zdanie nie miało przecież zbytniego znaczenia. Jakież zdziwienie zatem musiał wywołać fakt, że również Zachariasz potwierdził to, co powiedziała wcześniej jego żona: Jan będzie mu na imię.


  • By światłem stać się dla tych, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają (Łk 1, 67-79)

    Czyż nie jest zadziwiające, że Ewangelia od trzech dni przypomina nam, o tym, że osoby bezpośrednio związane z narodzeniem Jezusa, zostały również napełnione Duchem Świętym? Pierwszą, na którą zstąpił jest oczywiście Maryja, a przez Nią Duch Święty napełnił Elżbietę, a dziś słyszymy, że również Zachariasza. Także on, który z niedowierzaniem przyjął zapowiedź narodzenia syna, teraz wyśpiewuje swoją pieśń uwielbienia Boga, w której powraca motyw miłosierdzia wobec mieszkających w mroku i cieniu śmierci. O kim jest tutaj mowa? Do kogo odnoszą się te słowa? Jedynie do mieszkańców Galilei i Zajordania, o których wspomina św. Marek w swojej Ewangelii? A może to wyrażenie ma jakieś szersze odniesienie? Czyż my, dzisiejsi, współcześni ludzie nie mieszkamy w mroku i cieniu śmierci? I nie chodzi o wojny, które się toczą gdzieś w świecie, na tyle odległe od nas, że wydaje się, iż one nas nie dotyczą, dopóki nie staną się naszym osobistym udziałem np. w związku z wyjazdem tam naszego syna, brata czy męża, itp.

Ostatnio dodane

Polecam

Bądź na bieżąco