77=zawsze
dodane 2011-09-10 22:56
Ewangelia na XXIV Niedzielę Zwykłą: "Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: »Panie, ile razy mam przebaczać, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?«. Jezus mu odrzekł: »Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: »Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam«. Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: »Oddaj, coś winien«. Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: »Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie«. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: »Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?«. I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu«" (Mt 18,21–35).
Błogosławiony grzesznik, który doświadczył przebaczenia. Człowiek świadom tego ile mu wybaczono, na pewno nie zamknie serca na bliźniego, nawet tego, który zgrzeszył przeciw niemu. Można powiedzieć (choć zabrzmi to zbyt górnolotnie), że będziemy na innych patrzeć z perspektywy serca.
Może to dziwne, ale uwielbiam się spowiadać. Oczywiście zachwycam się nie tyle wyznawaniem przed Bogiem grzechów, często w obecności kapłana, który mnie zna lub z którym się przyjaźnię. To słowa rozgrzeszenia są tym, co działa na mnie mobilizująco i ekstatycznie. Jest to jak nowy początek i nawet świadomość, że znów upadnę, nie jest w stanie zaćmić radości płynącej z faktu, że moje grzechy zostały odpuszczone. Pozostaje mi tylko jedna zadra, która rzuca cień na ten sakrament. Tęsknota, za stałym spowiednikiem i strach, co sobie o mnie pomyśli, jeśli za każdym razem, będę przyjeżdżał z tym samym zestawem brudów. Wiem, że to urojone problemy lub podszepty szatana, który próbuje mnie odwieść od zamiaru poszukiwania kierownika duchowego, ale jak na razie, strach przed osądem jest większy.
Praktyka częstej spowiedzi, uczy mnie okazywania przebaczenia tym, którzy mnie skrzywdzili. Bogu dzięki, nie ma takich ludzi zbyt wielu, a i z łaski Pana po prostu mam na tyle kiepską pamięć, że zwyczajnie nie pamiętam rzeczy przykrych. Niestety, o tych dobrych także zapominam, co dobrze o mnie nie świadczy...
Pamiętam, że gdy staję na modlitwie przed Bogiem, jestem największym grzesznikiem i nie ma sensu licytowanie się z grzechami innych. Czy to, że nie zdradzam żony, nie przepijam wypłaty i kocham córki, czyni mnie lepszym od innych? Na pewno nie, bo mogę wymienić całą listę innych grzechów ciężkich, które mam na swoim sumieniu, a przecież Bóg mnie kocha i pragnie mi wybaczyć.
Każdy grzesznik, powinien mieć wyryte w sercu przekonanie, że Bóg go nie przekreśla i że wystarczy tylko wyznać grzechy, by uzyskać przebaczenie. Mogę popełnić takie zło, którego sam sobie nie wybaczę i takie, którego mi ludzie nie odpuszczą, ale nie mogę odejść od Boga tak daleko, by nie móc do Niego wrócić. To dlatego, że On jest Bogiem, a nie my! Osobiście o tym wiem i wierzę w to całym sercem, co czyni mnie szczęśliwym mimo mojej nędzy.
Więcej na: przeblyski.pl