Gdzie dwaj albo trzej...
dodane 2011-09-03 20:43
Ewangelia na XXIII Niedzielę Zwykłą: "Jezus powiedział do swoich uczniów: »Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich«” (Mt 18,15–20).
Dziś nie wolno upominać. Nie wolno oczywiście nam katolikom upominać tych spośród naszych braci, którzy z katolicyzmem mają już niewiele wspólnego. A już na pewno nie wolno nam katolikom, upominać niekatolików. Możemy być katolikami w obrębach naszych kościołów, ale na pewno nie w pracy, rodzinie, szkole czy na ulicy. Nasza wolność ogranicza się z każdym rokiem coraz bardziej, a wolność tych którzy nas obrażają, jest praktycznie nieograniczona. Oni mogą drzeć Biblię, głosić, że Apostołowie, którzy oddali życie za wiarę, to banda pijaków, oni mogą do krzyża przytwierdzić męskiego członka czy na twarzy Matki Bożej i Dzieciątka umieszczać maski gazowe. To wszystko przecież, jest wyrazem artystycznej ekspresji.
Gdy jakiś wandal profanuje monument poświęconym pomordowanym żydom, cała Polska bije się w pierś i wszystkich nas stawia się pod wspólną kreską antysemityzmu. Lecz gdy niszczy się krzyże, oddaje mocz do zniczów i podpala kościoły, to jest to tylko wybryk, lub odpowiedź na "zbytnie zawłaszczenie przez Kościół sfery życia publicznego" - cytując, jednego z czołowych polityków naszego kraju. Nie łudźmy się, takich rzeczy będzie coraz więcej, bo do tego nawołują (choć nie bezpośrednio) i wspierają milczeniem w zdecydowanej większości media i przedstawiciele władzy. To pewna forma odwetu, jaki biorą na nas ci, którym Kościół przez swoje nauczanie na pewien czas, zakłócił sprawowanie władzy.
Nawołują oni do bojkotu Jezusa i Kościoła hierarchicznego jako pasterza i naszego poczucia do bycia członkami Bożej owczarni. Śmieją się z takich porównań, a w zamian kreują stado baranów, bez autorytetów i nieufnych wobec swoich pasterzy.
Odwrotnie, upominanie jest dozwolone. Przykładem mogą być redaktorzy "Gazety Wyborczej", którzy ustawiają po kątach katolików, sami będąc bardzo daleko od Kościoła. Doradzają nam, z czego mamy się spowiadać, kogo w Kościele słuchać, przed kim, kiedy i na które kolano przyklękać, czy jak wychowywać po chrześcijańsku dzieci. Naturalnie zatrudniają do tego dzieła uświadamiania katolickiej ciemnoty, byłych księży, czy innych teologów będących w opozycji do nauczania Jezusa Chrystusa.
Kiedy w takim razie upominanie jest czymś pożądanym? Gdy ktoś czyni to z miłością i szacunkiem wobec tego, kogo upomina. Co do uczuć redaktorów Wyborczej i wszelkich Lisów, Napieralskich czy innych Palikotów wobec nas, można śmiało wątpić. Oczywiście szczera uwaga, nawet jeśli pada z ust naszego przeciwnika, może być cenną wskazówką. Jednak należy pamiętać o tym, że nie pada ona w tym celu, by nas zmienić we wzorowych chrześcijan, ale by nas podzielić, zniechęcić i w konsekwencji oddalić od Boga.
Czyli istotna jest motywacja. Gdy rodzic upomina dziecko, czyni to z miłości i troski o dziecko, bo kto jak kto, ale on na pewno chciałby dla dziecka jak najlepiej. Gdy wyrzuty robi człowiek, który osobiście żyje w grzechu, to u podstaw jego upomnienia, leży pragnienie uczynienia ze mnie kogoś na jego podobieństwo. Jest powiedzenie o dostaniu się między wrony. Kanarek wśród wron będzie uczył się krakania, a nie śpiewania. Warto przypatrzeć się i poznać prawdziwe motywy czyjegoś upominania.
Jezus mówi o "braterskim" upominaniu. W rodzinie, na pierwszym miejscu jest dobro poszczególnych jej członków. Temu służy także upominanie. W rodzinie jesteśmy za siebie ODPOWIEDZIALNI. Dlatego w jednej z rozmów, red. Tomasz Terlikowski mógł powiedzieć Januszowi Palikotowi, że modli się w intencji jego nawrócenia. I choć tamten skwitował to gorzkim śmiechem, to jednak świadczy to o braterskim nastawieniu nas chrześcijan wobec każdego człowieka, a szczególnie grzesznika. Moje chrześcijaństwo byłoby jedynie pewnym zlepkiem frazesów lub czymś w rodzaju ideologii, gdybym tylko ograniczał się do piętnowania słów i czynów wielu ludzi, a nie pamiętałbym o nich w osobistej modlitwie. To jest zasadnicza różnica. Prosimy Boga o łaskę nawrócenia, by wszyscy zarażeni poglądami "Made in Palikot", mogli dostąpić zbawienia i cieszyć się z bycia z Bogiem. Oni jedynie chcą byśmy zdradzili Ewangelię, co oznacza wyłączenie z Kościoła, odrzucenie Boga i ostatecznie potępienie.
Oczywiście wielu nie wierzy w potępienie, ale czy to oznacza, że go nie będzie? Czy Bóg z miłości do ateistów, powinien dokonać autodestrukcji, by ich uszczęśliwić? Osobiście wierzę, że Bóg istnieje i pragnie naszego dobra. I nawet jeśli ustawowo zakażą mi upominać grzeszników, to i tak będę to czynił. Wolę siedzieć w więzieniu, niż milczeć gdy mój bliźni wybiera śmierć. Taka jest nasza chrześcijańska powinność względem braci. Do tego wzywa nas za pośrednictwem apostoła Pawła, sam Chrystus: "Głoś słowo, nalegaj w porę i nie w porę, upominaj, karć i zachęcaj, nauczając z wielką cierpliwością. Przyjdzie bowiem czas, że odrzucą zdrową naukę. Wybiorą sobie nauczycieli, aby słuchać tego, co miłe dla ucha. Odwrócą się od słuchania prawdy, a skłonią się ku baśniom. A ty czuwaj nad wszystkim! Znoś cierpliwie przeciwności! Wykonaj dzieło ewangelisty! Wypełnij swoją posługę!" (2Tm 4, 2-5).
Więcej na www.przeblyski.pl