W wielu numerach
dodane 2018-03-30 11:43
Zawsze byłem sceptyczny względem wszelkiego rodzaju przewodników, a przede wszystkim guru. Po zakupie „Przewodnika Katolickiego” moje zaufanie do papierowej wersji przewodników zostało również nadwyrężone.
W wielu numerach tego „katolickiego” czasopisma pojawia się jako autor niemiecki, mnich synkretyczno-benedyktyński, Anselm Grün. Czasopismo powołując sie na mądrości naszego Anselma zdaje sie nie zauważać, że w zasadzie każdy wie, że Anselm w swoich książkach i artykułach tworzy synkretyczną mieszankę ezoteryczną z elementami chrześcijańskiej tradycji, innych (głównie wschodnich) religii i psychologii (głównie Junga). Ba, nasz Anselm docenia nawet praktyki szamańskie i w ogóle Zeitgeist.
Mało tego, nasz Anselm relatywizuje n.p. znaczenie śmierci Chrystusa na Krzyżu, cuda, które czynił, a także istnienie Złego. Jest przedstawicielem tzw. humanistyki transcendentalnej.
Jak na przedwodnika wabiącego się „katolicki” rekomendującego tą dziwną postać coś za dużo ona trąci ezoteryką i innym synkretycznym badziewiem.
Oczywiście redaktor powie na to, że w załączonych fragmentach mądrości Anselma akurat nie ma ezoteryki lub jest jej bardzo mało. Na to ja chętnie odpowiadam, że jest wiele kompletnie katolickich fragmentów w antykatolickich pismach Lutra i te też można zacytować w Przewodniku Podobnież Katolickim. Na to pan Redaktor, że przecież Anselm jest cytowany na czołowej platformie niemieckiej konferencji biskupiej katholisch.de. A ja na to, że cytaty z samych biskupów niemieckich są daleko bardziej ezoteryczne niż sam Anselm wraz z jego książkami, a kosciół „katolicki” niemiecki jest jedynie jakąś tam małą wersją kolejnej sekty zborka protestanckiego, którego nawet wrogom nie życzę. Natomiast nikt nie uważa, że katholisch.de jest platformą katolicką – niestety, chodzi o platformę LGTB pod kamuflażem „katolickości”, o czym mówią liczne artykuły na tej platformie o wyższości homozboczeń nad normalnością.
Nic to. Pamiętam, jak po jednej mszy z bardzo prawdziwie katolickim księdzem podeszłem do niego i zapytałem, dlaczego się powoływał w kazaniu na wypociny jakiegoś protestanckiego duńskiego filozofa, czy aby brakowało katolickich? Gdyby miał chwilowe trudności z zidentifikowaniem takowych, to chętnie przyniosę kilkanaście stron A4 z nazwiskami i tytułami książek. Ksiądz uśmiechnął się z wyraźnym zainteresowaniem, że przekręt dał się zauważyć i obiecał poprawę. Bardzo szanuję tego księdza.
No to patrzę dokąd mnie prowadzi Przewodnik Prawie Katolicki z punktu widzenia filozoficznego. Ano szybko doczytuję się, że ks. Henryk Seweryniak powołuje się na maksymę słynnego filozofa francuskiego o nazwisku Ricoeur "primum vivere, deinde philosophari" czyli "najpierw żyć, potem filozofować". Zastanawiam się, dlaczego ksiądz Seweryniak propaguje w prawie katolickim "Przewodniku" protestanckiego filozofa? Zabrakło katolickich? A jeśli chodzi o rozszerzenie horyzontów spojrzenia filozoficznego, to może ksiądz zaleci dzieła Rosenberga? Hoene-Wrońskiego? Husa?
Może dopomogę ks. Seweryniakowi odróżnić dobrego protestanckiego filozofa od złego? Dobry protestancki filozof proszę księdza, to ten, który się nawrócił. Nie przypominam sobie, żeby Ricoeur się nawrócił. A także jestem zdania, że satanista Karol Marks nie mógł nic dobrego napisać i nikt nie powinien czytać jego okropieństw w druku. Może ksiądz jest innego zdania. Bo jakże mogłaby sie narodzić teologia wyzwolenia, gdyby księża nie pomagali "myślicielom" walczącym w Bogiem i kościołem?
Ricoeur jako zadymany relatywista, jest także znany z innej maksymy. Według niego "fikcja zawsze ma charakter „quasi-historyczny”, a historia „quasi-fikcyjny”. Ano jest to doskonała teza popierająca tworzenie nowej historii Polskiej przez żydów, która posłuży do eksploatacji polskiego podatnika na dość materialną korzyść wiecznie cierpiących żydów wymordowanych w Holokauście przez Polaków, którzych ratowały z antysemickich polskich rąk, niemieckie (nazistowskie?) Sonderkommanda SS, ale niestety do roku 1945 nie zdążyły.
Serio? Nie bardzo szanuję duchownych, a szczególnie redaktorów katolickich czasopism obrzucających wiernych mądrościami różnych wypierdków szatana, tylko dlatego, że cytat był fajny lub treść ich książek bałamuci nawet duchownego. Przydałoby się trochę więcej odpowiedzialności i trochę mniej uwiarygadniania wrogów Boga i Kościoła w oczach Bogu ducha winnych wiernych.
Dla podniesienia się na duchu zauważam, że tyle periodyków i czasopism katolickich (w tym prawdziwie katolickich) ile jest publikowanych w Polsce, nikt nigdzie nie znajdzie na świecie. Dzięku Bogu za to...