La Salette - jeszcze wczoraj

dodane 10:28

1

W ciągu tych trzech dni widzieliśmy i spotkaliśmy Polaków, którzy przyjechali pięcioma autobusami. Dorzućmy jeszcze dwa autobusy Włochów i dość wielu Francuzów, którzy przeważnie używali własnych samochodów, aby dostać się do miejsca objawień maryjnych, Bazyliki Notre Dame de la Salette.

Niestety, ani jednego autobusu z Niemiec, Anglii, Holandii. Ale za to małe grupki z Madagaskaru, Brazylii, Hiszpanii.

A my przyjechaliśmy do La Salette w sobotę koło południa. A jak to się stało? Rzuciłem jakieś trzy tygodnie temu okiem na Fronda.pl i przeczytałem na komórce artykuł o przesłaniu z la Salette. Minutę później rozmawiałem z recepcją hotelu  pielgrzyma przy świątyni nieźle kalecząc język francuski aż do momentu, gdy rozmowa przeszła na język polski. Niestety w pierwszym dniu planowanego pobytu nie było wolnych pokoi, lecz można było przenocować razem z innymi pielgrzymami na dużej sali w śpiworach. Na następną noc będzie już wolny osobny pokój. Weronika, moja żona, nie miała nic przeciw, a wręcz zachęcała do podjęcia przedsięwzięcia.

Pojechaliśmy zatem na dwie noce i w sumie też na dwa dni, bo dnia trzeciego udaliśmy się w droge powrotną już rano, zaraz po mszy świętej o godzinie 6:30 rano. Ale najpierw dojeżdżając do celu Weronika przejęła stery starego BMW, aby pokonać ostatni odcinek drogi. Gdzieś na 15 kilometrze stromej drogi w alpejski krajobraz, rzuciła okiem w bok na prawo, a tam....nie było nic. Ostatnią godzinę w drodze starała się mocno skupić na wspaniałej katechezie o. Szostaka, w której on opisuje własną drogę do Boga, oraz na prowadzeniu samochodu w miarę na prawo od środka drogi. Trochę sobie z tego żartowałem, ale też się starałem, aby jej przypadkiem za bardzo nie przestraszyć aluzjami do alpejskich przestworzy, bo zanim byśmy spadli w alpejską otchłań przy małym błędzie kierowcy, to pewnie byśmy jeszcze w powietrzu umarli ze strachu...

Ile to razy już to przeżyłem? Po zameldowaniu się w recepcji i wysłuchaniu użalania się recepcjonisty, że, niestety, nie ma dla nas pokoju na pierwszą noc (co wiedzieliśmy), podeszła jakaś pani do recepcjonisty i wręczyła mu klucz. Pokój się jednak i wprost znalazł już na pierwszą noc. Naturalnie kompletnie przypadkowo. I tak zaufanie Panu okazuje się zawsze lepsze.

Gdy potem usłyszeliśmy przypadkowo rozmowę lekko rozindyczonego polskiego małżeństwa, które skarżyło się księdzu (polskiemu) na pokój „z plastykową łazienką”, pomyśleliśmy z wdzięcznością o Naszej Pani, która zadbała o pokój dla nas pomimo naszej zgody na wspólną salę noclegową. Nasza łazienka miała defekt instalacji WC (wspólne WC były o drzwi obok), ale prysznic i kran działały bez zarzutu. 

Komfort hotelowy mam każdego dnia pracy w Mariocie, Radissonie, Lindnerze, Interconti i innych typowych drogich hotelach w różnych projektach, na które mnie firma wysyła. W La Salette jest inny rodzaj komfortu, przewyższający wszystkie inne - komfort duchowy. Kto tego nie widzi będąc w tym świętym miejscu, jest jak Balaam, który nie wpada na to, aby zadać sobie pytania ‘dlaczego?”, gdy oślica odmawia mu posłuszeństwa, lecz zamiast zastanowienia się, preferuje ślepe batożenia biednego zwierzęcia, które przecież chce go ocalić od śmierci. Batożyć można także słowami, aby tylko nie wpaść na to, że można się zastanowić.

W trakcie pobytu zamówiliśmy mszę za zdrowie i nawrócenie mojej siostry skonfrontowanej w ostatnich tygodniach ze śmiertelną chorobą. Ksiądz wspomniał na początku mszy o prośbie o nawrócenie siostry, ale o powrocie do zdrowia nic nie powiedział. A może zmiana stosunku do Boga implikuje w jej przypadku zmianę stanu zdrowia?

Weszliśmy na pagórek za domem pielgrzyma, na którym stoi ten duży saletyński krzyż z młotem i obcęgami na ramionach. Już w pierwszym dniu pobytu Weronika z zaskoczeniem rozpoznała go, jako że zdobi on okładkę jej modlitewnika, z którym się nie rozstaje. Nie wiedziała, że ojczyzną tego krzyża jest właśnie to miejsce. 

Pomodliliśmy się pod krzyżem patrząc na zapierający dech w piersiach widok Alp rozciagający się praktycznie pod naszymi stopami. Takie krajobrazy oferują niekiedy filmy fantastyczne, tyle że, nie ma w nich tego wspaniałego realizmu, który przenika dzieła Pańskie.

Tuż za kaplicą „Spotkania” jest także taka stara droga krzyżowa, która w połowie ma kilka ławeczek, na których można odpocząć podziwiając chmury wspinające się gdzieś daleko z dołu do nas. Większość tych chmur nie osiągała naszej wysokości (około 1800 m), chociaż raz po mszy w bazylice wyszliśmy prosto w chmurę, w której było wilgotno i troche duszno.

Braliśmy udział w wieczornych procesjach z lampionami, dwa razy wieczorem i raz o godzinie 15:00. Piękne uczucia budziły się w nas, gdy Francuzi odmawiali w procesji koronkę do Bożego Miosierdzia w swoim języku, a my w swoim. Zresztą polska duchowość niekiedy nieomal dominuje w La Salette. Polska duchowość jest niewątpliwie naszym najlepszym „artykułem eksportowym”, którego nie sposób pominąć kierując swoje kroki do Boga. Wierzący świat to wie i uwzględnia. Chwała Panu!

Każdą polską grupą, które przebywały od jedynie paru godzin do doby (pewnie z racji kosztów) w La Salette opiekował się polski ksiądz salezjanin, który niedawno przybył na miesiąc z misji na Ukrainie, aby posługiwać w tym miejscu. Na początek mówił o La Salette, objawieniach, znaczeniu objawień dla dnia dzisiejszego i oferował salezjańskie materiały na ten temat. Dochód ze sprzedaży zabierze na Ukrainę, aby nadal w niebezpiecznym otoczeniu móc głosić słowo Boże.

W jednej z polskich pielgrzymek, która przyjechała z Włoch, było chyba ze sześć zakonnic. Pouczony przykładem z pielgrzymki do Medjugorje sprzed czterech lat, udało mi sie nakłonić piękną starszą zakonnicę (miała chyba z 70-80 lat) do przyjęcia podarunku z kilku kalendarzy  salezjańskich na ten rok (dla wszystkich zakonnic) i pięknego salezjańskiego modlitewnika. Poprosiłem o modlitwę za moją siostrę, bo wiem z doświadczenia, jak takie modlitwy są skuteczne i potężne, gdy odprawia ją prawdziwa Służebnica Boża.

2

W drodze powrotnej z La Salette już w Niemczech, zatrzymaliśmy się, aby zatankować.  Idąc do budynku stacji benzynowej minąłem w drzwiach jakiegoś, w miarę młodego, Polaka, który telefonicznie tłumaczył (żonie?), że karta nie działa i czeka na przekaz. Zapłaciłem za paliwo i jako, że facet wszedł też do pomieszczenia, zagadnąłem go o ten problem z kartą.

W rozmowie z nim, a potem z pracownikiem stacji, bo facet nie znał niemieckiego, okazało się, że jego karta płatnicza Shella nie działa i telefoniczna próba wyjaśnienia problemu bezpośrednio z Shellem już dzisiaj była niemożliwa (czego facet uprzednio nie wiedział). Gotówki Euro facet nie miał przy sobie i czekał na przekaz.

Po kolejnych 30 sekundach transakcja została zakończona. Podziękowania zbyłem uspakajającym sloganem. Odchodząc rzuciłem „Z Bogiem” A to zadziałało jak wyzwolona sprężyna. Facet rzucił się na mnie wołając „Ja też wierzę!”. Wyszliśmy przed stację, chciał otrzymać mój adres, aby móc później oddać dług, uradowany dziękował szczerze za pomoc. Opowiedział, że jest z Białystoku i na dowód wiary wyciągnął wiszący na szyi medalik z Maryją spod koszuli. Wspomniałem, że wracamy z La Salette, ale nie zajarzył, o co chodzi :)

Nie zrozumiał, że Maryja, także w kłopotach na stacji benzynowej na południu Niemiec, nie zostawia swojego niezdarnego dziecka w potrzebie. Objął mnie serdecznie na pożegnanie, a ja zaraz pośpieszyłem do samochodu dziekując Bogu z całego serca za łaskę udzielenia pomocy tak małej, a najwyraźniej tak wielkiej.

Z samochodu żona podejrzliwie obserwowała czułości dwóch facetów przed budynkiem stacji benzynowej.

Zastanawiałem się potem nad tą sekundą, w której, mijając faceta, usłyszałem o jego problemach z kartą płatniczą. Statystycznie rzecz biorąc nie miałem żadnych szans, aby cokolwiek zauważyć, usłyszeć i zrozumieć. Wystarczyłoby opóźnić o sekundę wyciągnięcia portfela z samochodu po zatankowaniu lub skierować się do budynku stacji benzynowej również o sekundę później.

Zastanawiałem się dalej, dlaczego właściwie zareagowałem na tą informację usłyszaną w ciągu tej sekundy? Przecież w sumie nic z niej nie wynikało? 

A jakie prawdopodobieństwa istniało dla faceta, że w tej sekundzie, gdy tłumaczył komuś coś o problemie z kartą płatniczą, w drzwiach stacji benzynowej minie go człowiek rozumiejący język polski? Który go potem zapyta, o co chodzi z tą kartą (bo przecież nietypowo jest podsłuchiwać czyjeś telefoniczne rozmowy i mało jest ludzi, którzy nawiążą do treści tego podsłuchu, czyli przyznają się do tego)?

Jak to mówił św. Augustyn?

Gdy Bóg nie chce, aby zauważono jego interwencję, to tworzy przypadki...

3

Zostaliśmy stworzeni na Jego obraz. Istniejemy tylko dla Niego.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane

Kategorie