Krzyż święty stawał się jakby soczewką
dodane 2015-09-25 09:12
Czy nie jest to możliwe, że tacy ludzie przyjeżdżają do Niemiec, którzy do niedawna byli zwykłymi ludzmi, a teraz po śmierci swojej rodziny z rąk amerykańskich i europejskich państwowych terrorystów, wyjeżdżają do Niemiec, by pociągnąć do odpowiedzialności kraj, który wysłał śmierć dla ich bliskich?
1
14 września 325 r. św. Helena, matka cesarza Konstantyna, miała odnaleźć w Jerozolimie Krzyż Pański. Istnieją różne tradycje co do tego, w jaki sposób rozpoznano Krzyż Chrystusa. Niektóre mówią, że za jego sprawą, przez dotknięcie dokonało się uzdrowienie chorej lub nawet wskrzeszenie zmarłej kobiety. Przedstawiciele innej tradycji podają, że wraz z Krzyżem odnaleziono titulus, tabliczkę, o której mowa w Ewangeliach: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski”. Odnalezione relikwie Krzyża podzielone zostały początkowo na trzy części. Jedna pozostała w Jerozolimie, druga przekazana została do Rzymu, trzecia powędrowała do Konstantynopola. Od tego momentu rozpoczęło się rozprzestrzenianie ich cząstek po całym świecie chrześcijańskim.
Sama nazwa święta — „Podwyższenie Krzyża” — ma swoje źródło w zwyczaju uroczystego ukazywania relikwii Krzyża w przechowujących je kościołach, świątecznego eksponowania ich na podwyższonym miejscu. Pobrzmiewają jednak w tej nazwie także przynajmniej dwa inne „echa”.
Pierwsze to odniesienie biblijne do Księgi Liczb, do fragmentu proponowanego obecnie w liturgii święta Podwyższenia Krzyża. W 21. rozdziale tej księgi znajduje się opis jadowitych węży kąsających Izraelitów na pustyni i „podwyższenia” węża miedzianego. Spojrzenie na niego staje się z Bożego postanowienia lekarstwem na ukąszenie węży. W podwyższeniu Krzyża Chrystusa można odczytać nawiązanie do tej biblijnej historii. Krzyż jest związany z cierpieniem, ale jednocześnie jest miejscem zwycięskiej ofiary Jezusa. Podobnie jak w starotestamentalnej historii, mamy tu do czynienia z lekarstwem czy „antidotum”, które jest paradoksalne. Obraz tego, co przynosi śmierć (wąż i krzyż), staje się źródłem ratunku przed śmiercią, źródłem życia.
Drugie „echo” dotyczy procesu „wywyższenia Krzyża”, który dokonał się przez 300 lat od śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Ta materialna pamiątka śmierci Pana, która na początku nie budziła sama w sobie podobnego zainteresowania, staje się przedmiotem najgłębszej czci. Można się zastanawiać, dlaczego tak się stało. Być może na początku wszystko inne bledło wobec obejmującego wszystko blasku zmartwychwstania Jezusa. Nie bez znaczenia jest na pewno fakt, że uroczysta wyprawa św. Heleny po Krzyż do Jerozolimy mogła mieć miejsce dopiero, kiedy w IV w. chrześcijaństwo uzyskało pełnię praw w Cesarstwie Rzymskim. Być może też z czasem dokonało się stopniowe przyswajanie w świadomości wierzących tych wszystkich miejsc Pisma, które mówią o mocy Bożej w kontekście Krzyża. Tak właśnie przecież pisze o nim św. Paweł (1 Kor 1, 18). Krzyż jest ponadto znakiem chluby (Ga 6, 14), znakiem dokonanego przez Jezusa pojednania (Ef 2, 16) i wprowadzonego przez Niego pokoju między niebem i ziemią (Kol 1, 20).
Stopniowo, zwłaszcza w liturgii Kościoła, Krzyż święty stawał się jakby soczewką obejmującą i skupiającą w sobie światło wszystkich tajemnic Chrystusa: Jego życie i mękę, śmierć i zmartwychwstanie, panowanie nad światem i paruzję, kiedy to „ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego” (Mt 24, 30).
Źródło: Opoka.org
2
Amerykańska baza wojskowa w Ramstein w Niemczech to największa baza wojskowa USA poza Stanami Zjednoczonymi. Tutaj śmiercionośne drony, które w ostatnich latach przyniósły śmierć już tysiącom ludzi, są programowane i wysyłane. Celem tych ataków są domniemani terrorysci, którzy sa zabijani bez procesu i bez możliwości obrony. Efektem tych ataków dronów są zawsze tak zwane straty uboczne; tj: cywile, kobiety i dzieci, którzy się akurat przypadkowo tam znajdowali, gdzie uderzały drony. Nie jest to również nietypowe, że a ataku drona prawie wszyscy goście odbywającego się wesela, zostali zabici, czego dowodzą relacje kilku ocalonych.
Jesteśmy oburzeni i słusznie nam smutno, kiedy zamachowcy-samobójcy z krajów Bliskiego Wschodu pociągają za sobą śmierć wielu ludzi. Ale jeśli rząd USA potrafi zabić tysiace - jak opisano powyżej - to dlaczego jest to w porządku? Jedno nazywamy terroryzmem, a drugie nie?
Co uczynią ci ocaleni z takiego ataku dronów w Afganistanie, w Jemenie i wielu innych miejscach na ziemi, gdy słyszą o tym, skąd wychodzą te ataki dronów? Szczególnie, gdy zdecydują się szukać zemsty za zmarłych krewnych? Czy nie jest to możliwe, że tacy ludzie przyjeżdżają do Niemiec, którzy do niedawna byli zwykłymi ludzmi, a teraz po śmierci swojej rodziny z rąk amerykańskich i europejskich państwowych terrorystów, wyjeżdżają do Niemiec, by pociągnąć do odpowiedzialności kraj, który wysłał śmierć dla ich bliskich?
USA Militätstützpunkt w Ramstein jest nie tylko jest największym ośrodkiem tego rodzaju poza Stanami Zjednoczonymi, nie tylko najważniejszą bazą ataków samolotów bezzałogowych USA na całym świecie, ale również główną bazą dla logistyki i prowadzenia agresywnych wojen na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce Północnej. Bez Ramstein, na przykład, nie byłoby wojny przeciwko Libii czy Syrii w tej aktualnej formie. Oba te kraje toną teraz w chaosie i praktycznie nie nadają się do zamieszkania. Kto chciałby nadal żyć - w gruzach i strachu?
Sprawcy gruzów i strachu nie otrzymali jeszcze zapłaty. Może ten dzień się właśnie zbliża?
Źródło: na podstawie listu e-mailowego anonimowo rozesłanego w Niemczech