Okazało się, że przekracza to siły ojca

dodane 08:58

„Jeśli chcesz stać się szczęśliwy, nie żeń się!”

1

To klikanie na „kciuk” przy wpisach (TwojaParafia.pl), aby wyrazić aprobate lub dezaprobatę danej wiadomości czy stanowiska piszącego jest trochę demotywujące i jednocześnie debilitujące. Przy czym nie chodzi wcale o wartość pozytywną lub negatywną danego kliknięcia. W sumie jeden pies.

Gdy ktoś się zgadza lub nie zgadza z danym tekstem, bardziej interesująca dla mnie jest informacja, dlaczego dana osoba wyraża aprobatę lub dezaprobatę.

Ale być może w epoce wklejania obrazków jako informacji, stan wyrażania myśli za pomocą słów już powoli idzie w niepamięć. A może to efekty genderowskiej polityki Fuszary i pluszowych szkół dla misiów?

2

Przeciętnie jakieś 3-6 osób jest zalogowanych na TwojejParafii.pl. A niekiedy ilość ich spada do 1-2 osób. W bardzo rzadkich przypadkach zalogowanych jest nawet do 6-8 osób.

Trudno tutaj o komentarz, lecz należałoby wprowadzić jakąś masę ulepszeń, aby osiągnąć przeciętną ilość zalogowanych uczestników w granicach 5.000 – 20.000 w ciągu 2-3 miesięcy.

Technologia jest lepsza niż u większości katolickich platform, ale cóż z tego? Chyba, że celem właściciela jest dostarczanie prywatnej super platformy do wklejania zdjęć dla malutkiej  elity, która przypadkowo jest także katolicka.

3

Patrzę się na Opinio.pl i nie rozumiem, czemu ma służyć ta strona. Tresci na Opinio.pl nie zmieniły się chyba od miesiąca. Czy nikt nie jest odpowiedzialny za nią?

Jeżeli jest ona częścią portalu Twoja Parafia, to przecież nawet jedna jedyna osoba mogłaby na podstawie informacji userów wyprodukować praktycznie nowe 1-2 strony z wiadomościami na Opinio.pl CODZIENNIE. A na pewno jest wielu uczestników TwojaParafia.pl, którzy chętnie przejęli by funkcję dziennikarzy dostarczając dobrze sformułowane informacje komuś o funkcji nadredaktora.

Zresztą w ten sposób działa też fronda.pl, której informacje często pochodzą o uczestników blogów lub forum.

3

Pewien ksiądz ostrzegł ludzi z ambony podczas niedzielnej mszy:

„Jeśli chcesz stać się szczęśliwy, nie żeń się!”

Gdy u słuchaczy pojawiły sie oznaki irytacji, dodał:

„Żeń się, ale wtedy gdy chcesz drugiego uczynic szczęśliwym!”

To taka mała zmiana punktu spojrzenia z pielęgnacji własnego ego na chrzescijańskie podejście do szczęścia...

4

Nie znałem do tej pory postaci bł. Małgrzaty Castello:

„Urodziła się w 1287 roku w Metoli (Italia). Jej życie było jednym wielkim pasmem okrucieństw losu. Nie tylko losu, również i ludzi. Ojciec – znakomity żołnierz i strateg, dowódca wojskowy republiki Trabarii, oczekiwał naturalnie syna, dziedzica i następcy. Urodziła się dziewczynka.

Na domiar złego – niewidoma i wyjątkowo brzydka. Była karliczką z dużym garbem i krótszą prawą nogą. Nie mogło wydarzyć się nic gorszego. Okazało się, że przekracza to siły ojca. Jej matka, Donna Emilia nie należała z pewnością do kobiet całkowicie pozbawionych uczuć macierzyńskich. Przeważył jednak respekt dla męża. Postanowiono więc całkowicie Małgorzatę odizolować od świata. Na szczęście zamkowy kapelan zadbał o to, by dziewczynka została ochrzczona.

 Gdy trochę podrosła, kapelan opowiadał jej o Bogu, o cierpieniach jakie znosił Chrystus z miłości do ludzi, o tych, którzy starają się odpłacić Mu za to znosząc spokojnie swe cierpienie i w ten sposób chcą być bliżej Niego. Mała pojmowała to zadziwiająco dobrze. Jakby na przekór losowi była dzieckiem inteligentnym, miłym i bardzo lubianym przez służbę i całą załogę górskiej fortecy. Kapelan odwiedzał ją także, gdy została zamurowana w celi przy leśnej kaplicy (z okienkiem, przez które podawano jedzenie).

Nie było to czymś wyjątkowym w tamtych czasach, gdy chodziło o pobożne niewiasty, ale Małgorzata miała dopiero sześć lat! W tej celi przeżyła następne trzynaście lat. To była jej szkoła, a może i uniwersytet. Ukształtowały ją ostatecznie. Z pewnością przeżywała chwile słabości, może i rozpaczy, mimo wszystko tęskniła za rodzicami, możliwe, że czasem ogarniał ją strach. Jednak nie zgorzkniała i nie zdziwaczała. Wręcz przeciwnie – umocniła się i wypiękniała duchowo. Nie czuła się osamotniona – przez cały czas miała poczucie, że towarzyszy Chrystusowi w dźwiganiu Krzyża. Więcej, naprawdę Go pokochała i wierzyła, że on ją kocha: miała więc o kim myśleć i z kim rozmawiać. To była po prostu nieustanna modlitwa. Taka, która ratuje ludzi w więzieniach, obozach, w najtrudniejszych chwilach życia.”

http://www.bolesna.op.opoka.org.pl/blmargerita.htm

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 25.11.2024

Ostatnio dodane

Kategorie