Bóg nigdy do niczego nie zmusza. W Jego Królestwie wszystko odbywa się na zasadzie: „jeśli chcesz”. To ważna sprawa. Bowiem wielu chrześcijan, nie wspominając o poganach, uważa, że Bóg zmusza: „ muszę iść do kościoła”, „ muszę iść do spowiedzi” itd. Nie można zapomnieć, że Ewangelia jest darem miłości, na który można odpowiedzieć tylko w sposób wolny. Do wiary nie można zmuszać!
Miłość rządzi się swoimi prawami. Głoszenie Dobrej Nowiny także. Dlatego Jezus podaje apostołom konkretne wskazówki, których mają się trzymać. W sposób szczególny zwróciłem uwagę na dwie rzeczy.
Po pierwsze, ciekawe jest to, że stosowanie się do owych wskazówek nie gwarantuje sukcesu apostolskiego. Chrystus wie, że będą miejsca gdzie ewangelizujący nie zostaną przyjęci. Ważne jest to, aby wszystko zrobili jak należy, zgodnie z otrzymaną instrukcją. Nie inaczej.
Po drugie, zauważyłem, że Jezus coś nakazał (sic!). Wcześniej wspomniałem, że u Boga wszystko dokonuje się w pełnej wolności, a tu masz: nakaz. On jest konsekwencją wolnego wyboru Bożej drogi. Podobnie jak konsekwencją miłości jest wierność, tak rezultatem bycia wybranym na apostoła jest przestrzeganie pewnych zasad, które są niezbędne w głoszeniu Ewangelii.
Jakie to zasady? Nie wolno zabierać w drogę niczego oprócz laski i sandałów. Niczego więcej.
Hm… Jak sięgnę pamięcią wstecz, przypominam sobie, że najbardziej zapadały mi w serce słowa autentycznych świadków Ewangelii. Nie filmy ewangelizacyjne, nie scenki ani pantomimy. Nie. Samo Żywe Słowo działa skutecznie, przeszywając serce swoim ostrzem.