Wracam

dodane 14:01

Miałem sen przed samym wybudzeniem. Wszedłem do kościoła, stałem w przedsionku. Szedł ksiądz i zapytał, dlaczego nie zamknąłem drzwi. Wszedłem głębiej do środka, siadłem w ławce wśród ludzi. Było nabożeństwo. Prawą dłoń, którą miałem na ławce przykryła swoją jakaś starsza nieznana kobieta, Taka babcia czy wdowa. Chyba przynależę z powrotem do czegoś. Wracam do Boga, do miłości.


Czasem wiem co to jest ten „ból oderwania“, jakbym go miał w sobie. Trzeba walczyć, bo inaczej owłada. Jest to coś, co cały czas czuwa i naciska, żeby wnikać w duszę. Czytałem, że innych w podobnych stanach uratowała praca.

Ja z kolei nie mogę się poddać, nawet gdy przegrywam. To ciężkie, ale wierzę, że walka w końcu przynosi efekt, to znaczy, że wysiłek do czegoś prowadzi. Im wcześniej wstaję rano, tym więcej mam sił. Energii nie wolno marnować, bo się zużywa. A żeby ją odnawiać trzeba być bardzo świadomym miłości, wręcz do niej biec, a potem z nią wracać do życia. Zanurzanie w miłości jest podwójne: wtedy, kiedy nią zasilam duszę i wtedy, kiedy nasycony nią wracam do aktywnego życia, już nie pusty. Te siły miłości są bardzo potrzebne i świadomość tego jest równie ważna. Chrystus oddalał się na pustynię by wracać zasilony, z pełną duszą.

Ja wręcz oddycham miłością. Gdy mi jej brakuje, to tak, jakbym nie mógł dobrze tego czynić.

My razem też potrafimy się ładować by dawać jej życie.
Przytulam cię i kocham.