Świadectwo

dodane 08:12

Etap 3

Nadchodzi rok przełomowy i rozsypuje się dotychczasowy bezpieczny i nudny świat. Znowu tracę pracę bo nikt nie wie jak to ma być dalej. Znowu ktoś załatwia mi pracę biurową a ja w trosce o rodzinę wkładam głowę do tej pułapki i ona się zamyka. Teraz jednak mam trochę swojego życia. W Polsce pojawiają się informacje o różnych formach życia z Bogiem w życiu codziennym. Sama idea kontemplacji w gwarze ulicy i różne wspólnoty. Także w duchu ojca Karola. 

Odkrywam wspólnotę rodzin mieszkających razem w dużym domu. Nie mogę z nimi mieszkać ale czasem klęczę w ich kaplicy i marzę o tym. Jest też luźniejsza wspólnota świecka spotykająca się popołudniami. No i to czego nie potrafiła bym wymyśleć a co idealnie trafia w moje marzenia- instytut świecki. Osoby związane ślubami lecz żyjące w swoich rodzinach. Byłoby to idealne dla mnie. Wsparłoby mnie w coraz trudniejszej opiece nad osobą chorą i nadałoby mojemu życiu sens. Mogłabym poślubić Boga! Marzenie mojego życia! Wspólnota karolowa i śluby! 

Zaczynam kontakty z paniami z instytutu. Czuję się coraz bardziej rozdzierana pomiędzy wymaganiami rodziny i wymaganiami instytutu. Myślałam że właśnie w duchu brata Karola tak jak ja to rozumiem otrzymam wsparcie w moim zadaniu. Że na pewno to przeniesienie mojego czasu uwagi emocji się dokona ale potrzebuje na na to czasu iwsparcia. Czyż nie dla takich jak moja sytuacji wymyślono instytuty świeckie? 

Ale po amatorsko przeprowadzonym rozeznaniu usłyszałam że musiałabym najpierw uwolnić się emocjonalnie ze wszystkich moich więzów a potem starać się o przyjęcie do instytutu. Wydawało mi się to nie bardzo karolowe. Rozdzieranie mi serce. 

Co mialam zrobić? Wyrzec się mojego największego marzenia życiowego, celu i sensu życia? Czy też zrobić krzywdę komuś kto nie zrozumie mojej decyzji i jeszcze obrazi się na Boga? To też nie byłoby karolowe.

Ojciec Karol zrezygnował z odprawiania mszy świętej i adoracji najświętszego sakramentu aby pójść na pustynię do ludzi którzy go nie chcieli i nie rozumieli aby zdobyć ten teren dla Boga. Taka decyzja była najbardziej najgłębiej i najboleśniej karolowa.

Rezygnuję z instytutu i nie wpadam w depresję nie mam na to siły. Nadal uważam że nie było to decyzja w duchu karolowym ale Bóg ją dopuścił i przyjęłam ją. 

 

 

Kategorie

Świadectwo

dodane 08:12

Etap 3

Nadchodzi rok przełomowy i rozsypuje się dotychczasowy bezpieczny i nudny świat. Znowu tracę pracę bo nikt nie wie jak to ma być dalej. Znowu ktoś załatwia mi pracę biurową a ja w trosce o rodzinę wkładam głowę do tej pułapki i ona się zamyka. Teraz jednak mam trochę swojego życia. W Polsce pojawiają się informacje o różnych formach życia z Bogiem w życiu codziennym. Sama idea kontemplacji w gwarze ulicy i różne wspólnoty. Także w duchu ojca Karola. 

Odkrywam wspólnotę rodzin mieszkających razem w dużym domu. Nie mogę z nimi mieszkać ale czasem klęczę w ich kaplicy i marzę o tym. Jest też luźniejsza wspólnota świecka spotykająca się popołudniami. No i to czego nie potrafiła bym wymyśleć a co idealnie trafia w moje marzenia- instytut świecki. Osoby związane ślubami lecz żyjące w swoich rodzinach. Byłoby to idealne dla mnie. Wsparłoby mnie w coraz trudniejszej opiece nad osobą chorą i nadałoby mojemu życiu sens. Mogłabym poślubić Boga! Marzenie mojego życia! Wspólnota karolowa i śluby! 

Zaczynam kontakty z paniami z instytutu. Czuję się coraz bardziej rozdzierana pomiędzy wymaganiami rodziny i wymaganiami instytutu. Myślałam że właśnie w duchu brata Karola tak jak ja to rozumiem otrzymam wsparcie w moim zadaniu. Że na pewno to przeniesienie mojego czasu uwagi emocji się dokona ale potrzebuje na na to czasu iwsparcia. Czyż nie dla takich jak moja sytuacji wymyślono instytuty świeckie? 

Ale po amatorsko przeprowadzonym rozeznaniu usłyszałam że musiałabym najpierw uwolnić się emocjonalnie ze wszystkich moich więzów a potem starać się o przyjęcie do instytutu. Wydawało mi się to nie bardzo karolowe. Rozdzieranie mi serce. 

Co mialam zrobić? Wyrzec się mojego największego marzenia życiowego, celu i sensu życia? Czy też zrobić krzywdę komuś kto nie zrozumie mojej decyzji i jeszcze obrazi się na Boga? To też nie byłoby karolowe.

Ojciec Karol zrezygnował z odprawiania mszy świętej i adoracji najświętszego sakramentu aby pójść na pustynię do ludzi którzy go nie chcieli i nie rozumieli aby zdobyć ten teren dla Boga. Taka decyzja była najbardziej najgłębiej i najboleśniej karolowa.

Rezygnuję z instytutu i nie wpadam w depresję nie mam na to siły. Nadal uważam że nie było to decyzja w duchu karolowym ale Bóg ją dopuścił i przyjęłam ją.