SAGA-KRWAWE ROZTOCZE. Część 1 z 5.

dodane 12:06

Od Lwowa po Zamość , jest krwią przesiąknięta,
ta ziemia Roztocza , przeklęta i święta.
Tu wzgórza i lasy, i gleba jest żyzna.
Wspólne dwa narody,wspólna ich ojczyzna.
Czas krwawą płachtę , na ziemię tą rozścielił,
Roztocze zadeptał i naród podzielił.
I krew popłynęła , po wzgórzach , po zboczach,
pamięć pozostanie , a człowiek przebacza.
Chociaż krew i łzy ,  w Roztocze nie wsiąkają,
wnuki swych dziadków , historię pamiętają.
Bieszczady,Wołyń,Lwów,Zamość,Stanisławów,
 Roztocze całe wszerz rośnie świeżą trawą.

Zbynio518 
 Pod koniec lipca większość obszaru Kresów Wschodnich II RP znalazł się w rękach sowieckich. Na „wyzwolonych” terenach „wyzwoliciele” wprowadzili terror nie różniący się niczym od poprzednich „okupantów”, mając do pomocy polskich kolaborantów z PPR , AL oraz tworzonego UB. Część Polaków łudziła się jeszcze, że „przyjaciele” alianci nie pozwolą oderwać od Ojczyzny arcypolskiego, bohaterskiego Lwowa. Tymczasem Stalin w glorii zwycięscy łamał wszelkie umowy międzynarodowe bez sprzeciwu z ich strony.  
W lipcu 1944 roku odnotowałem co najmniej 151 napadów różnych formacji ukraińskich na Polaków. Poniżej wymienione są przykłady tych zbrodni. 

  1 lipca we wsi Ostrowczyk pow. Trembowla Ukraińcy zamordowali 1 Polaka
Nocą z 1 na 2 lipca w miasteczku Konkolniki (Kąkolniki) pow. Rohatyn banderowcy zamordowali 2 Polki.
2 lipca w miasteczku Chyrów pow. Dobromil upowcy w czasie wesela granatami zabili 23 Polaków (Motyka..., s. 390; Ukraińska...). We wsi Majdan Stary pow. Biłgoraj esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” razem z Niemcami zamordowali 65 Polaków. We wsi Potoczyszcze woj. stanisławowskie upowcy zamordowali polskie małżeństwo. We wsi Zuchorzyce pow. Lwów sąsiedzi Ukraińcy wrzucili żywcem do podpalonego domu Polaka – inwalidę chodzącego o dwóch laskach
3 lipca we wsi Biłka Szlachecka pow. Lwów policjanci ukraińscy zamordowali 5 Polaków, w tym 3 kobiety. We wsi Czarnuszowice pow. Lwów policjanci ukraińscy zamordowali 4 Polaków. We wsi Hermanów pow. Lwów Ukraińcy zamordowali na drodze 1 Polkę. 
4 lipca we wsi Bukowina pow. Biłgoraj policjanci ukraińscy zamordowali 4 Polaków, w tym kobietę. W mieście Siedlce woj. lubelskie ukraińscy esesmani z SS „Galizien – Hałyczyna” zastrzelili 37 Polaków i wielu poranili (Konieczny..., s. 221)
Nocą z 4 na 5 lipca w mieście Kałusz woj. stanisławowskie na przedmieściu w kol. Wysoczanka upowcy zamordowali 5 Polaków. 
     5 lipca we wsi Oleszyce Stare pow. Lubaczów powiesili 75-letniego Polaka, który wrócił na swoje gospodarstwo. We wsi Suchodół pow. Kopyczyńce zamordowali 22-letnią Polkę.
6 lipca we wsi Czarnołoźce pow. Tłumacz zamordowali 1 Polaka
7 lipca we wsi Oleszyce Stare pow. Lubaczów zamordowali 4 Polaków
8 lipca we wsi Drohomirczany pow. Stanisławów banderowcy zamordowali 2 Polaków. We wsi Krasne pow. Jarosław policjanci ukraińscy z Tarnogrodu zastrzelili 3 Polaków. We wsi Łany pow. Stanisławów banderowcy zamordowali 28-letnią Polkę, która powróciła do swojego domu. 
10 lipca we wsi Średnia Wieś pow. Lesko upowcy uprowadzili 12 Polaków, powiązali sznurami i pognali ich przez Bereskę i Żernicę do lasu w kierunku Baligrodu. Tu ujrzeli oni zwłoki dziesięciu mężczyzn powieszonych na drutach kolczastych. Jeden z Polaków, Roman Gryziecki podjął próbę ucieczki. Pomimo, iż raniło go 7 pocisków, dobiegł do pasącego się konia i wskoczywszy na niego dojechał do Hoczwi. Polaków ze Średniej Wsi upowcy zamordowali siekierami. Kilka miesięcy później ustalono miejsce ich mogił. Wskazał je mieszkaniec Żernicy Wyżnej, który grzebał ofiary w dole po kopcu ziemniaków, w górze wsi pod lasem. Upowcy wynagrodzili go butami jednego z zamordowanych. W pobliżu odkryto dwie kolejne mogiły. W jednej z nich znajdowały się zwłoki trzech rodzin: mężczyzn, kobiet i dzieci. Dorośli zostali zastrzeleni, dzieci powieszono. W drugim grobie były ciała dwóch młodych mężczyzn. Ręce mieli związane do tyłu drutem kolczastym. Torturowano ich i pogrzebano żywcem. W Żernicy Wyżnej mieszkały cztery polskie rodziny. Zostały wymordowane przez „żołnierzy” UPA. Ekshumowane ciała pochowano w zbiorowej mogile na cmentarzu w Średniej Wsi. W lipcu 1944 roku do Żernicy Wyżnej przybył z Małopolski Wschodniej prowidnyk OUN „Łuhowyj” ze stuosobowym oddziałem Służby Bezpeky i zorganizował istniejące już trzy sotnie w kureń „Rena”. Pod koniec lipca w Bieszczadach było już 11 zorganizowanych sotni UPA liczących około 2 tysięcy osób. 
   11 lipca we wsi Tarnawka koło Żahotyna policjanci ukraińscy zastrzelili na plebani proboszcza ks. Jana Mazura
12 lipca we wsi Borownica pow. Dobromil dwaj banderowcy weszli na plebanię i zastrzelili ks. Józefa Kopcia. 
13 lipca w mieście Dolina woj. stanisławowskie banderowcy zamordowali 40 Polaków, w tym w dzielnicy Odenica 4-osobową rodzinę; uprowadzili ojca z synem (Leśkiewiczów) do lasu, tam obcięli im genitalia i języki (Siekierka..., s. 20; stanisławowskie).
W nocy z 13 na 14 lipca we wsi Husaków pow. Mościska na plebanię napadła banda UPA, która splądrowała budynek, a następnie związała i uprowadziła proboszcza ks. Marcelego Zmorę. „Z relacji naocznych świadków wynika, że banderowcy skrępowanego kapłana, ubranego jedynie w nocną koszulę, wrzucili na furmankę, na której znajdował się zagrabiony z plebanii dobytek i odjechali. Przez kolejne dni przetrzymywali go w Miżyńcu, w jednym z domów zajmowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Zarzucali mu prowadzenie działalności szpiegowskiej oraz przenoszenie amunicji dla polskich partyzantów. Chcąc wymusić zeznania katowali swoją ofiarę, a także przymuszali do wypisywania po polsku fałszywych metryk. Kapłan nie dał się złamać” (ks. Witold Jedynak; w: http://www.niedziela.pl/artykul/102432/nd/Pasterz-ktory-nie-opuscil-wiernych). Został zamordowany 19 lipca, nie jest znane miejsce pochowania ciała. 
   14 lipca we wsi Łany pow. Bóbrka banderowcy zamordowali 10 Polaków. We wsi Rudka pow. Jarosław policjanci ukraińscy zamordowali 3 młodych Polaków. We wsi Stefkowa pow. Lesko upowcy zamordowali 3 Polaków, w tym 29-letnią kobietę.
Nocą z 14 na 15 lipca we wsi Sokołówka pow. Złoczów banderowcy wspólnie z policjantami ukraińskimi zamordowali co najmniej 21 Polaków, w tym 10 młodych chłopców.
15 lipca we wsi Nowa Grobla pow. Jarosław upowcy zamordowali 4 Polaków. We wsi Polanka pow. Jarosław uprowadzili 4 Polaków, których zamordowali w lesie koło wsi Kozaki. 
16 lipca we wsi Antoniówka pow. Żydaczów zamordowali 30-letnią Polkę Joannę Drabinogę, będącą w ciąży, która wracała z kościoła. Torturowali ją przez cały dzień, obcięli palce u rąk i nóg, piersi, język, zdzierali skórę z ciała, jej krzyk słychać było w promieniu kilku kilometrów (Siekierka..., s. 771; stanisławowskie). We wsi Stojanów pow. Radziechów zamordowali ks. proboszcza Franciszka Szarzewicza. We wsi Świcz pow. Przemyślany spalili żywcem polskie małżeństwo. 
Nocą z 16 na 17 lipca we wsi Krasne pow. Skałat obrabowali i spalili około 100 budynków oraz zamordowali 52 Polaków a 22 poranili; księdzu proboszczowi schronienie dał miejscowy ksiądz greckokatolicki ratując mu życie. 
 17 lipca we wsi Skolin pow. Jaworów zamordowali 2 Polaków. 
19 lipca we wsi Korzenica pow. Jarosław uprowadzili i zamordowali 9 Polaków, w tym lat 14. 
Nocą z 19 na 20 lipca we wsi Wielkie Oczy pow. Lubaczów zamordowali 13 Polaków w wieku od 6-miesięcznej dziewczynki do 78 lat (w tym: matka z 9-letnią córką i 7-letnim synem, matka z 2 córkami: 6-miesięczną i 7-letnią oraz 3 inne kobiety), natomiast w obronie poległ 1 partyzant AK (inni podają, że zginęło 18 Polaków). We wsi Żmijowiska pow. Lubaczów zamordowali 7 Polaków, w tym kobietę, oraz 1 Ukraińca (Motyka..., s. 171; Tak było...)
20 lipca we Lwowie policjanci ukraińscy zamordowali 1 Polaka (Franciszek Biłek) i zrabowali jego dokumenty. „W latach 60-tych do rodziny ofiary dotarła wiadomość, że w Warszawie mieszka człowiek, który ma takie same dane osobowe. Nie dokonano jednak w tej sprawie dochodzenia” (Siekierka..., s. 541; lwowskie). We wsi Łoszniów pow. Trembowla Ukraińcy zamordowali 16 Polaków. Na drodze ze wsi Łukowiec do wsi Bukaczowce pow. Rohatyn: „Górska Stefania z Bukaczowiec (Piaski) ok. 35 lat oraz Kowalówna Janka z Karolówki 20 lat i Lisówna Jadwiga ok. 20 lat – 20 lipca 1944; zatrzymane na drodze z Łukowca do Bukaczowiec i zamordowane” (Krystyna Tokarska: „Lista zamordowanych”, w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl).   
  21 lipca we wsi Żmijowiska pow. Lubaczów zamordowali 5 Polaków: dwa małżeństwa i mężczyznę. 
W dniach od 20 do 22 lipca w miejscowości Lutowiska pow. Lesko zamordowali kilka rodzin polskich, które nie opuściły swoich domów, około 30 Polaków.
22 lipca we wsi Żmijowiska pow. Jaworów zamordowali 3 Polaków: matkę z synem i drugą kobietę (Siekierka..., s. 355, lwowskie)
23 lipca we wsi Chłaniów pow. Krasnystaw żołdacy z Ukraińskiego Legionu Samoobrony razem z Niemcami spalili 35 gospodarstw polskich oraz zamordowali 45 Polaków; wśród morderców były także ukraińskie kobiety, ofiarami głównie kobiety i dzieci. We wsi Władysławin pow. Krasnystaw ci sami oprawcy co we wsi Chłaniów zamordowali 23 Polaków (Konieczny..., s. 224). We wsi Zapałów pow. Jarosław upowcy zamordowali polskie małżeństwo. We wsi Żupanie pow. Stryj obrabowali gospodarstwa polskie i zamordowali 49 Polaków. „Wszyscy zostali zarąbani siekierami, tylko Albina Wiśniewska ukryta pod piecem spaliła się żywcem” (Siekierka..., s. 589; stanisławowskie). Mogiły pomordowanych po kilku dniach Ukraińcy zrównali z ziemią.
24 lipca we wsi Małkowice pow. Przemyśl zamordowali 20-letnią Czesławę Kunę. We wsi Olszany pow. Przemyśl zamordowali 3 Polaków. 
Nocą z 24 na 25 lipca we wsi Białe pow. Przemyślany zamordowali 8 Polaków. We wsi Dunajów pow. Przemyślany 2 Polaków. 
25 lipca we wsi Stare Sioło pow. Lubaczów miejscowi Ukraińcy zamordowali 2 Polaków, w tym 16-letniego.
26 lipca we wsi Siemianówka po&w. Lwów esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 29 Polaków, w tym 15 Polaków w publicznej egzekucji; natomiast w walce z bojówką UPA poległo 4 Polaków; tj. łącznie zginęło 33 Polaków
27 lipca we wsi Krasne pow. Jaworów upowcy zamordowali 3 Polaków. We wsi Lubycza Kameralna w przysiółku Hubinek pow. Rawa Ruska zamordowali 7 Polaków: 2 mężczyzn, 2 kobiety i 3 dzieci. 
28 lipca we wsi Myczkowce pow. Lesko zamordowali 4 Polaków.
29 lipca we wsi Dąbrowa pow. Tomaszów Lubelski zamordowali 29 Polaków.
30 lipca w powiecie Lesko w Bieszczadach UPA dokonała rzezi ludności polskiej. We wsi Bereska zamordowali 3 Polaków. We wsi Brelików zamordowali 7 Polaków, w tym 4 kobiety, jedna z nich miała 17 lat. We wsi Leszczowate 20 Polaków, wśród zamordowanych było 7 dzieci w wieku od 2 do 16 lat, 6 kobiet (w tym lat: 18, 20, 21 i 22) oraz 7 mężczyzn. Ofiary były torturowane i zmasakrowane. We wsi Ropienka zamordowali 28 Polaków, we wsi Wańkowa 8 Polaków. Łącznie w lipcu 1944 roku w Bieszczadach upowcy zamordowali 200 osób cywilnej ludności polskiej, natomiast w sierpniu 290 osób. Obecnie nawet niektórzy historycy polscy twierdzą, że w Bieszczadach UPA broniła ludność ukraińską przed wysiedleniami i walczyła tylko z wojskiem i milicją. 

   28 lipca we wsi Myczkowce pow. Lesko zamordowali 4 Polaków.
29 lipca we wsi Dąbrowa pow. Tomaszów Lubelski zamordowali 29 Polaków.
30 lipca w powiecie Lesko w Bieszczadach UPA dokonała rzezi ludności polskiej. We wsi Bereska zamordowali 3 Polaków. We wsi Brelików zamordowali 7 Polaków, w tym 4 kobiety, jedna z nich miała 17 lat. We wsi Leszczowate 20 Polaków, wśród zamordowanych było 7 dzieci w wieku od 2 do 16 lat, 6 kobiet (w tym lat: 18, 20, 21 i 22) oraz 7 mężczyzn. Ofiary były torturowane i zmasakrowane. We wsi Ropienka zamordowali 28 Polaków, we wsi Wańkowa 8 Polaków. Łącznie w lipcu 1944 roku w Bieszczadach upowcy zamordowali 200 osób cywilnej ludności polskiej, natomiast w sierpniu 290 osób. Obecnie nawet niektórzy historycy polscy twierdzą, że w Bieszczadach UPA broniła ludność ukraińską przed wysiedleniami i walczyła tylko z wojskiem i milicją.
Do końca lipca 1944 roku w mieście Skole pow. Stryj banderowcy zamordowali 30 Polaków.
Ponadto w 59 przypadkach napadów świadkowie określili, że odbyły się one „w lipcu”, nie podając dnia napadu. 
 1 Szacunek własny – zob. też W. Siemaszko, E. Siemaszko, op. cit., s. 1056–1057. 2 Szacowana liczba zamordowanych Polaków dla powiatów: Bóbrka, Brzozów, Dobromil, Drohobycz, Gródek Jagielloński, Jarosław, Jaworów, Lesko, Lubaczów, Lwów, Mościska, Nisko, Przemyśl, Rawa Ruska, Rudki, Sambor, Sanok, Sokal, Turka, Żółkiew według: S. Siekierka, H. Komański, K. Bulzacki, op. cit., s. 31, 94, 148, 187, 221, 288, 357, 425, 509, 636, 734, 778, 835, 915, 1030, 1113, 1144. 3 Szacowana liczba zamordowanych Polaków dla wszystkich powiatów woj. stanisławowskiego według: S. Siekierka, H. Komański, E. Różański, op. cit., s. 36, 118, 169, 258, 292, 354, 419, 508, 591, 650, 716, 769. 4 Szacowana liczba zamordowanych Polaków dla wszystkich powiatów: Borszczów, Brody, Brzeżany, Czortków, Kamionka Strumiłowa, Kopyczyńce, Radziechów, Złoczów według: H. Komański, S. Siekierka, op. cit., s. 58, 99, 137, 200, 225, 251, 329, 517. Dla pozostałych powiatów szacunki nie zostały podane. 17 Do skutków ludobójstwa ukraińskiego na Polakach należą jeszcze różnego stopnia dolegliwości psychiczne, utrudniające normalne życie lub powodujące niezdolność do samodzielnego życia. 
  Bezwzględna, począwszy od 1943 r., depolonizacja Wołynia i Małopolski Wschodniej – która była prowadzona przez OUN-UPA w sposób szczególnie okrutny, bowiem z powszechnym zastosowaniem barbarzyńskich metod uśmiercania, a wcześniej dręczenia ofi ar – siała postrach, stałe poczucie zagrożenia, wymuszając paniczne ucieczki z ogarniętych rzeziami terenów wiejskich do miast i miasteczek. Ale dla dziesiątków tysięcy ludzi tułaczka trwała dalej – albo Niemcy zagarniali uchodźców i transportowali do przymusowych robót w Rzeszy, albo uchodźcy samodzielnie, z narażeniem życia uciekali na zachód (zachodnia Małopolska, Lubelszczyzna i dalsze rejony), gdzie wielokrotnie zmieniali miejsce pobytu i skąd także byli wysyłani przez Niemców na roboty. W trakcie tego przemieszczania się Polaków umierały kolejne ofi ary: głodu, zimna, braku dachu nad głową, braku leków do leczenia ran i urazów powstałych w napaściach OUN-UPA. Zgony następowały albo w krótkim czasie po akcie ludobójczym, albo po kilku latach poważnych niedomagań17. Te skutki w największym stopniu dotyczyły dzieci i osób starszych. Liczba śmiertelnych ofi ar i niesprawności, jako odległych konsekwencji ludobójstwa ukraińskiego, nie jest ustalona, poza nielicznymi przypadkami. 

    Śmierć Polakom! Ukraińcy.
Z jednej wioski pobratymcy.
W jednym domu, mąż i żona,
Ukrainka oraz Polak.
I dwóch synów, bez imienia.
Kim są? Nie ma już znaczenia.
Nienawiścią szatan zmiata,
razem wszystkich, z bratem brata.
Amok. Ludzi zły omamił.
Dzieci będą sierotami. 
Jak jedna z wielu, w tej wiosce. Zwykła chłopska zagroda. Budynki jedynie, wyróżniają się od sąsiedzkich, świeżą, złotą i błyszczącą w słońcu strzechą. Równo poukładane kiczki, z kalenicą zrobioną z nowych, jeszcze nie szczerniałych w słońcu desek. Błękitne ściany, świeżo malowanej chałupy, złożonej z szerokich brusów. Równie świeżo wyglądające pozostałe budynki. Obora z jednym , małym okienkiem i otwartymi na oścież drzwiami, z belką włożoną w poprzek, między futrynami, zapewne zabezpieczenie przed wyjściem konia czy krowy. Ogromna stodoła, z równie ogromną bramą i wiatą z boku. W rogu , mały budyneczek z jednym, ale dużym oknem i drzwiami oraz z kominem w dachu. To warsztat gospodarza.Piękny słoneczny dzień. Z komina chałupy, wolno sączy się błękitny dymek. Śmiechy dzieci. Po podwórku biegają dwaj mali chłopcy, trzymając w rękach tyczki, zakończone drewnianymi kółkami. Biegają wokół sterty obornika, złożonego na środku podwórza. Przed dom wychodzi młoda kobieta, ubrana w granatową, szeroką spódnicę i zieloną bluzkę w kwiatki, z krótkim rękawem. Czarne włosy, splecione w warkocz i spięte w kok z tyłu głowy. Piękne niebieskie oczy i niemal dziewczęca twarz, osmalona lekko sadzą na prawym policzku. 
-Wlładyk !- woła ale bez reakcji, ze strony głośno krzyczących i śmiejących się chłopców.- Wlładziu ! Idy ty łojca wołaj, taż łobiad, na stolie. Dawaj no, raz dwa- krzyknęła.Większy i starszy z chłopców, z białą czupryną, razem ze swoim kółkiem na kiju, wykręcił od sterty i pobiegł boso w kierunku małego budyneczku.Młodszy z braci, też razem ze swoim kółkiem, w przeciwną stronę, w kierunku stojącej na progu matki. 
- Ty z tym kijosem do chałupy? Ani się waż!- skarciła matka, młodszego syna Michała. Przykucnęła na progu, zostawiając drogę synkowi. Ten również kucnął koło matki, która go objęła. Przyciągnęła do siebie i drugą ręką, zaczęła mu palcami gładzić po blond czuprynie. Tylko ta mu została i to symbolicznie 
Reszta włosów dookoła glowy, nie była nawet widoczna. Oboje patrzyli w kierunku małej chatki. Władek znikł wewnątrz niej. Mija jednak kilka minut, chwila, kobieta podnosi się i woła. 
- Kaźmirz! Kazik! Bój sie Boga, łobiad stygnie! Dawaj ło tu, do chałupy, póki ciepłe! Drzwi od domku , uchyliły się. Głowę wystawił mały Władek i zawołał 
- Już kończym, mama. Idźta, my ju idziem ! Matka jednak oparła się o framugę drzwi, przytulając Michałka, nadal jednak, wzrok skierowując w stronę domku. Po chwili, w drzwiach ukazał się mężczyzna, około 170 cm.wzrostu. Lekko przy kości i również brunet jak jego żona Katarzyna. Aż dziwne,że ich dzieci,to dwa małe blondasy. Wyszedł z domku, z Władkiem przy boku i skierował się w stronę domu. W ręce trzymał parę czarnych, lśniących oficerek. Wysokich butów wojskowych. Wynik jego dzisiejszej pracy. Był bowiem, takim miejscowym ,,złotą rączką,,.Naprawiał wszystko, co tylko wymagało naprawy; wozy, sanie, uprzęż a nawet ciesielstwo i szewstwo. Był dzieki temu lubiany i szanowany w całej Siemianówce, a nawet dalej, do samego Lwowa. Zawsze uśmiechnięty i łatwo nawiązujący nowe znajomości. Tym razem jednak, mimo stałego uśmiechu na jego twarzy, oczy miał zatroskane, nawet smutne. Władzio, ze swoim kółkiem na kiju, szedł obok ojca, dotrzymując mu dumnie kroku, choć z chęcią wyrwałby się i pognał do chałupy, ze swoim kółkiem, prezentem od ojca dla obu jego skarbów. Też bosy, chociaż buty miał, jak przystało na syna szewca, ale ubierał je tylko w niedzielę, do miejscowego kościoła p.w. Św. Wojciecha. Ojciec za to, szedł w podobnych oficerkach, jak te trzymane w ręce. Biała koszula, nie pierwszej czystości, z rękawami zakasanymi niemal do łokci, rozpięta pod szyją. Szerokie w udach, brązowe spodnie. 
- Co Reksiu?!- zawołał Władzio do mijanego właśnie psa. Kundla wielkości wilczura i takiego też wyglądu, tyle że rudego. Pies, cieszył się na widok mijających go, swoich panów, podskakując do góry i robiąc w powietrzu półobrót. Śmiesznie to wyglądało. Sam się tak nauczył, już od małego, wyrażać swoje zadowolenie. 
Cała czwórka weszła do izby. W kącie, duży piec z fajerkami i piecem chlebowym oraz ogromnym tzw. zapieckiem. Na środku pomieszczenia drewniany stół z czterema talerzami, przy nim drewniana ławka i trzy taborety. Dwa łóżka w kątach i kredens, w czwartym kącie, najbliżej pieca. Na ścianach obrazy; Świętej Rodziny z Józefem trzymającym strug, Serce Pana Jezusa i M.B. Ostrobramska, a pod Nią mały obrazek z Aniołem Stróżem, przeprowadzającym małe dzieci kładką. 
- Myć łapy łobuzy!- krzyknęła matka, zwracając wzrok na męża- ty też- powiedziała,uśmiechając się.Posłusznie wszyscy trzej, pochlapali ręce wodą z blaszanej, emaliowanej miednicy. Mało kto we wsi taką posiadał, dlatego też byli dumni, że jak pany myją ręce.Siedli przy stole. Zapadła chwila ciszy. Każdy pochylił nieco głowę do pacierza 
.-Wsjo zabrały, jobu ich raz- przerwała ciszę Katarzyna 
-Ale my żywe, dziękuj Bogu- odparł Kazimierz- w Chrusnem też były zawtra i poubijały Poliakow. Nie gadaj ino jedz.- ciągnął- pójdę, zaniosę buty sołtysowi, da pare groszy i do ojca Piotra wpadnę, to może da mąki i jaj.Cisza. Słychać tylko mlaskanie i stuk łyżek o talerze. 
- Jutro pójdę na Pustomyty z Ludwikiem i Jankiem. Kupię co do chałupy- ciągnął 
.- Ta i znowu po nocy wrócisz- przerwała- ja sama ostane. A jakby co?- spytała. 
- Ty Ukrainka- powiedział Kazik- tiebia nie ruszą. 
- Ino mama Ukrainka, otiec taki sam Poliak kak i ty- odpowiedziała. 
-Trza mi iść i koniec- podniósł głos Kazik- co bedziem żreć? Sam nie ide, może i co wpadnie. Do żniw już pora, a i cziom. Nawet kunia zabrały i krasule. Coś trza robić, samo nie przyjdzie, a nie ino gadać i bojać. 
Kazik odsunął lekko talerz, wstał i wziął spod progu parę oficerek i wyszedł. 
-Kończta i wy- zwróciła się do synów- Michał dasz Reksowi, a ty- tu skierowała wzrok na Władka -naniesiesz drwa do chałupy. Jak ociec przyniesie mąki, to budu naleśniki. 
-Hura- krzyknęli obaj chłopcy równocześnie. Matka pozgarniała resztki z talerzy, dolała wody do metalowej miski. 
- Masz, trzymej-powiedziała, podając Michałowi jedzenie dla psa.-Jak naniesiesz drwa- zwróciła się do Władka- to przynieś wody, a ja ogarnę chałupę. Schyliła się po wiadro, wylała resztę wody do garnka stojącego na kuchni i podała puste , czekającemu już Władziowi. Zwykły, normalny dzień. Na siłę starała się, nie okazywać synom rozpaczy i strachu, jaki ją dławił. Kazali im wczoraj tylko stać i przyglądać się, jak wyprowadzają konia i krowę. Dwóch SS-manów, otworzyło sobie kurnik i spakowali do worka jej osiem kurek i koguta. Pakowali wszystko na wóz, zaprzężony w dwa konie. Oni stali pod chałupą, razem z synami, wyrwani z łóżek, skoro świt. Zimno. Modliła się w myślach. Wszyscy razem trzymali się za ręce. Nawet chłopcy nic się nie odzywali, nie płakali. Pilnował ich jeden z żołdaków, Ukrainiec. Wszyscy byli z jakiegoś oddziału SS-Galizien. Zabrali wszystko, co dało rady zmieścić na jedną furmankę. Zboże, ziemniaki, słoiki z powidłami i mięsem, jaja, ale odjechali. Nie zabili, nie spalili. Stali tak pod swoją chałupą, jeszcze długi czas, bojąc się ruszyć. 
-A może wrócą, i co?- myśli kołatały się w głowie. Dobrze, że nie zabrali reszty, że nie spalili, że jednak żyją. Wyglądało, jakby oni sami gdzieś się śpieszyli. Grabili wszystko w biegu, bez krzyków, bez komend. Nawet Reks, wtulił się do budy i siedział cicho jak nigdy. Zawsze przecież ujadał, jak jakiś obcy wchodził na podwórek. Kazik wrócił pod wieczór, niosąc mały worek na plecach i torbę w ręce. Niedużo w niej było,10 jaj ,zawiniętych każde osobno w gazetę, kawałek słoniny i dwa słoiki. Jeden z dżemem, drugi z kompotem z wiśni. 
- Dobre i to- powiedział- oni sami nie mają, też mąka im się kończy. Sołtys dobrze zapłacił, to coś jutro się kupi.

Razem odmówili pacierz i pokładli się spać. Chłopcy, pod obrazkiem Anioła Stróża, a na drugim łóżku Kazik i Kasia. Nad nimi obraz Świętej Rodziny. Józef trzymający strug i spoglądający na Marię z małym Jezuskiem na kolanach. Skończył się dzień, ostatni dzień w ich życiu, który można będzie nazwać zwyczajnym.
 
Rajskie Roztocze 

W Roztoczu moje miejsce
bo tu korzenie moje
tutaj mam swoje szczęście
i śmierci się nie boję

tam w Raju też Roztocze 
niebiańskie na mnie czeka
są tam kochane zbocza
też płynie moja rzeka

jest tam Bukowa Góra
jagody grzyby rosną
i pora roku która
jest stałą świętą wiosną

Zbynio518

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024