Szozdy 2 spalenie Wywłoczki
dodane 2016-03-02 08:02
http://www.radiozamosc.pl/wiadomosc,319,71-rocznica-pacyfikacji-wywloczki.html
http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/871267,Niemcy-nie-mieli-litosci-podczas-pacyfikacji-Zamojszczyzny
CENA WYKOLEJONEGO POCIĄGU !
/ 65 rocznica zagłady Pardysówki Dużej, Wywłoczki i innych wiosek/
Niemcy od pierwszych dni wojny stosowali w stosunku do Polaków zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Dowództwo Werhmachtu wydało na przykład zarządzenie,
nakazujące rozstrzeliwanie 3 zakładników za każdego zabitego czy zranionego Niemca lub akt sabotażu, rozstrzeliwanie na miejscu schwytanych z bronią w ręku, ale także tych, którzy udzielali schronienia żołnierzom WP.
Wraz z upływem czasu zakres represji i odpowiedzialności zbiorowej Niemcy rozszerzali jednak coraz bardziej, chcąc w ten sposób powstrzymać rozwój ruchu oporu i złamać wolę przetrwania Polaków.
Od jesieni 1942 roku, od chwili rozpoczęcia akcji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie represja niemiecka przybrała rozmiary dotąd nieznane w Europie; pod byle pretekstem pacyfikowano i palono całe wsie.
Rozstrzelanie w dniu 26 lutego 1943r. na józefowskim rynku rodziny Konrada Bartoszewskiego ps.Wir, przywódcy miejscowej partyzantki, było dla wszystkich uczestników tego dramatu czytelnym sygnałem, że Niemcy nie zawahają się przed spełnieniem groźby jaką zapowiedzieli zebranym mieszkańcom miasteczka w trakcie egzekucji.
Brzmiała ona: „…skazani dla przykładu… zostaną rozstrzelani za bunt, za gwałt na osobach niemieckiej policji … Jeżeli w dalszym ciągu powtórzy się coś podobnego, nie będzie litości… Każdego bandytę spotka podobny los…”
Wydarzenie to oraz lutowe akcje pacyfikacyjne skierowane przeciwko cywilnej ludności rejonu, które pociągnęły za sobą ogromne zniszczenia w ludziach i mieniu, wpłynęły na zmianę taktyki działań partyzanckich. Podejmowali oni mianowicie akcje zaczepne w terenie odleglejszym od miejsca zamieszkania, skierowane głównie na niemieckie ligenschafty oraz wioski nasiedlone przez Niemców i Ukraińców. / Podczas jednej z takich akcji, przeprowadzonej w dniu 6 III 43r. na wioskę Budzyń koło Cieszanowa, poważnie ranny został Wir, co wyłączyło go z walki aż do końca 1943r./
Trwały nadal partyzanckie akcje na niemiecki transport kolejowy.
Linia kolejowa Lublin – Lwów, przebiegająca przez kompleks leśny Puszczy Solskiej, miała dla Niemców wiosną 1943 roku, wobec coraz liczniejszych niepowodzeń na froncie wschodnim, kluczowe znaczenie. Natężenie ruchu pociągów wzmagało się z miesiąca na miesiąc. Przybywało głównie transportów wojskowych ze sprzętem i żołnierzami.
Nic więc dziwnego, że rosyjskie oddziały partyzanckie nie były skłonne przestrzegać zakazu wykonywania akcji w pobliżu większych skupisk ludności i prowadziły dywersję bez żadnych konsultacji z miejscowym dowództwem, bowiem każdy wysadzony pociąg i każde utrudnienie w ruchu oznaczało mniej ludzi i sprzętu na froncie wschodnim.
Wykolejenie pociągu wojskowego dokonane w dniu 27 III 1943 r. nieopodal Józefowa, przez rosyjski oddział „Szczorsa” Wasyla Wołodina /ten sam który walczył pod Wojdą/, stało się dla Niemców kolejnym pretekstem do realizacji gróźb wypowiedzianych na józefowskim rynku i przeprowadzenia akcji pacyfikacyjnej.
Następnego dnia Niemcy wprowadzili do okolicznych wiosek przylegających do linii kolejowej oraz otaczających Józefów liczne oddziały różnych formacji wojska, żandarmerii oraz policji, złożone głównie z „własowców”, Turkmenów i Ukraińców.
Rozpoczęła się w ten sposób jedna z najokrutniejszych pacyfikacji przeprowadzonych na Zamojszczyźnie, o typowym charakterze odpowiedzialności zbiorowej, wymierzona w ludność cywilną nie mającą z wykolejeniem pociągu nic wspólnego.
O akcji tej tak pisała Komenda Główna AK w depeszy do Naczelnego Wodza w Londynie . cyt:”… Potwornego aktu zbiorowej odpowiedzialności dokonano w pierwszym tygodniu bm. na terenie pow. biłgorajskiego i zamojskiego. W odwet za wykolejony w dniu 27.III br. pociąg wojskowy na linii Zwierzyniec – Krasnobród spalono całkowicie 10 okolicznych wsi:
Pardysówka, Różaniec, Majdan Kasztelański, Dzików Nowy, Wywłoczka, Bagno, Brzeziny, Rutka, Obrocz i Tereszpol. Ponad 300 osób rozstrzelano na miejscu, ponad 4000 wywieziono częściowo na roboty do Rzeszy / zdolnych do pracy /, resztę do obozów śmierci w Bełżcu i Sobiborze. Likwidację przeprowadziły oddziały żandarmerii niemieckiej i specjalne oddziały „Turkmenów” / b. jeńców sowieckich /…”cyt. dokument można znaleźć w „Zamojszczyzna- Sonderlaboratorium SS. Zbiór dokumentów .” pod redakcją Czesława Madajczyka W-wa 1979 r.
Karna ekspedycja niemiecka rozpoczęła się od zagłady i potwornej zbrodni dokonanej na ludności wioski Pardysówka Duża , położonej na przedmieściach Józefowa
O świcie 29 marca 1943 roku mieszkańców Pardysówki zbudził warkot silników samochodów nadjeżdżających od strony Józefowa, Hamerni i Długiego Kąta, z których wysypało się mrowie niemieckiego wojska otaczając ścisłym kordonem wioskę.
Wydzielone plutony wojska złożone z własowców i Ukraińców przystąpiły do przeczesywania wioski i spędzania ludności na wyznaczony punkt zborny.
W trakcie pacyfikacji hordy te dopuszczały się okrucieństw na bezbronnych dzieciach i kobietach, przy czym bestialstwo ich przekraczało wszelkie wyobrażenia; kolbami karabinów zabito troje dzieci rodziny Kozyrów, kilka kobiet zgwałcono na oczach innych mieszkańców a następnie utopiono w dole z wapnem a ciała przywalono kamieniami. Podobnie postąpiono z kilkoma mężczyznami i dziećmi.
Do ludzi strzelano jak do kaczek. Prowadzono także ostrzał domów, ot tak, na wszelki wypadek. Magdalenę Kusiak spalono żywcem, nie pozwalając jej wyjść z domu.
Następnie przystąpiono do podkładania ognia pod strzechy, podpalając dom po domu. W niedługim czasie cała wioska poszła z dymem.
Żywcem spalili się ludzie, którzy pochowali się w piwnicach domostw i przemyślnie zbudowanych kryjówkach. Ci co nie spłonęli, ulegli zaczadzeniu.
Bilans pacyfikacji Pardysówki Dużej był przerażający: 32 osoby zostały zamordowane na miejscu, w schronach spłonęło 7 osób a 9 uległo zaczadzeniu.
Wszyscy mężczyźni zostali wsadzeni do samochodów i wywiezieni do obozu przejściowego w Zwierzyńcu a stamtąd część trafiła do obozów koncentracyjnych.
Szczegółowe informacje odnaleźć można w: Biuletynie G.K.B.Z.H nr 1082 oraz opracowaniu Zygmunta Klukowskiego – Zbrodnie niemieckie na Zamojszczyźnie.
W roku 1966 lubelska Kultura i Życie nr 46 opublikowała na ten temat artykuł Edwarda Herca – ”Zagłada Pardysówki”.
Dwa dni później 30 marca 43r. podobny los dotknął Majdan Kasztelański, gdzie zastrzelono 4 osoby, spalono 32 gospodarstwa a do obozu w Zwierzyńcu wywieziono 64 mężczyzn. Ów tragiczny dzień tak wspomina, dzisiaj 84 letnia mieszkanka Zamościa Pani Bronisława Tytoń z d. Zawiślak ps. Długa (łączniczka i sanitariuszka oddziału Selima ) cyt: ”30 marca 1943r. Niemcy okrążyli wioskę o drugiej nad ranem i było wielkim zaskoczeniem, tak że nikt nie zdążył się schować ani uciec. Niemcy a była to grupa wykonawcza z Biłgoraj rozwścieczeni wpadli do domów i wypędzili wszystkich bez wyjątku. Kobiety, dzieci , ludzi starych i chorych – wszystkich zegnali na koniec wioski.
Krzyki, piski dzieci i wrzaski Niemców jeszcze bardziej potęgowały strach i przerażenie. W tym samym czasie druga grupa Niemców plądrowała i podpalała zabudowania. Nikt nie liczył na ocalenie. Wtedy to mój ojciec Jan Zawiślak, który był sołtysem i znał język niemiecki, zaczął pytać dowódcę niemieckiego, dlaczego zabierają wszystkich. Usłyszał, że w wiosce są partyzanci – bandyci. Ojciec zaczął mu tłumaczyć, że to
nieprawda. Niemiec przyłożył ojcu pistolet do głowy i kazał jeszcze raz to powiedzieć. Ojciec przysięgał, że to prawda i że w wiosce nie ma żadnych partyzantów. Wtedy Niemiec wydał rozkaz wstrzymania podpalania zabudowań. Kazał ojcu wyznaczyć 10 chłopów do gaszenia. Z pożaru ocalało około dwanaście gospodarstw, do których pozwolono wrócić kobietom i dzieciom. Wszystkich mężczyzn a było ich 64 wywieziono do obozu w Zwierzyńcu… W czasie palenia wioski Niemcy zabili Tytonia Stanisława, Zawiślaka Józefa, Bździucha Michała – stawiali opór, zaś Kukiełkę Michała spalili żywcem” / „Moje wspomnienia”- na zdjęciu Bronisława Tytoń ps. Długa z Czesławem Górą ps. Rzut z oddziału „Groma” /
Tego samego dnia niemiecka ekspedycja udała się do wioski Brzeziny, gdzie spalono 6
gospodarstw a wszystkich wyłapanych mężczyzn w wieku od 16 do 60 lat wywieziono do obozu w Zwierzyńcu.
Akcje pacyfikacyjną niemiecka ekspedycja karna zakończyła pacyfikując w dniu 31III 43r.wioskę Wywłoczka nieopodal Zwierzyńca. Sposób postępowania był szablonowy: wioskę otoczono szczelnym kordonem, zaś wyznaczone plutony przeszukiwały kolejno dom po domu, spędzając ludność na majdan, gdzie dokonywano selekcji.
Zakwalifikowanych ustawiono w kolumnę marszową i popędzono do obozu w Zwierzyńcu.
Podczas przeszukiwania wsi zastrzelono 5 ukrywających się osób, zaś część lepszego dobytku załadowano na puste samochody. Za nimi ruszyła kolumna pozostałych mieszkańców w tym głównie kobiety i dzieci . Wioska została spalona.
Tragedię wioski zapamiętał i opisał jej mieszkaniec Jan Pacześny w sposób następujący:
„… Nadszedł tragiczny dzień 31 marca 1943r. Wczesnym rankiem wkroczyli do wsi od strony Zwierzyńca żandarmi i otoczyli wieś dookoła. Część ich chodziła od domu do domu budząc wystraszonych i przerażonych ludzi i wyganiając ich na drogę. Łaskawie pozwolili zabrać ze sobą krowy i wozy z końmi. Kolbami karabinów popędzali opieszałych, aby szybko, aby prędzej, gdziekolwiek zaś ta metoda bicia i kopania nie odnosiła skutku, nie wahali się strzelać.
I tak obłożnie chorą Teklę Zaburską z córką, która nie chciała opuścić chorej matki, wyprowadzili przed chatę i tu rozstrzelali. W innym znowu miejscu młodzi chłopcy Władysław i Eugeniusz Ksiądz, którzy ociągali się z wyjściem chcąc ukryć się w obejściu gospodarskim, zostali również zabici. Podobny los spotkał Adama Grelę, kołodzieja wioskowego, który będąc kulawym nie mógł iść.
W niespełna 15 minut wszyscy mieszkańcy Wywłoczki spotkali się na placu z majątkiem, który mieścił się przeważnie w koszykach i tobołkach. W oczach wszystkich malowała się trwoga. Między zebranymi było wielu takich, którzy nie zdążyli nawet porządnie się ubrać. Ludzie ze strachu i w pośpiechu potracili głowy, wkładali na siebie co było pod ręką, najczęściej co gorsze robocze ubrania, zostawiając okrycie bardziej wartościowe.
… Dały się właśnie słyszeć wybuchy granatów zapalających, a po nich po chwili ukazały się kłęby czarnych dymów – to zaczęła się palić cała Wytłoczka….W ogniu spalała się broń, rwały się granaty i amunicja przechowywane jak relikwie przez żołnierzy z myślą o tym momencie, kiedy przyjdzie rozkaz: „Do broni!”. /„Akcja pacyfikacyjna w Wywłoczce” zamieszczona w „Wydawnictwie materiałów do dziejów Zamojszczyzny 1939-1944” pod redakcją Zygmunta Klukowskiego.
Podobny los spotkał wioski wymienione na wstępie w raporcie KG AK do Londynu.
Cena za wykolejony pociąg wojskowy była przerażająca.
Nie powstrzymało to jednak działań partyzanckich, które z miesiąca na miesiąc stawały się coraz bardziej zorganizowane i coraz dokuczliwsze dla okupanta.
Zamość 07.03.2008r. Zygmunt Puźniak