Nowy post
dodane 2013-10-20 11:18
Nie zaglądałem tu pare dni,ale jestem.Domownicy poszli na grzyby.Ja parę godzin posiedzę sobie sam.Moze nie całkiem sam,bo z Bogiem.Czasem myślę,jak,mając tyle namacalnych dowodów istnienia tu i teraz siły najwyzszej ,mozna negowac istnienie Boga.Cuda eucharystyczne,niepsujące się ciała świętych,uzdrowienia niewytłumaczalne,dzieje się to wszystko na naszych oczach,jak nigdy dotąd.Zawsze musi byc,jak trwoga ,to do Boga.Bo z pewnością potrzeba wstrząsu ,tragedii,zeby zmienic poglądy.Oj moze byc za pózno.Matka Boza w objawieniach zawsze nakazywała modlitwy za grzeszników,o nawrócenie całych narodów.A my co.Nawet jezeli się modlimy,to przewaznie za zdrowie,swoje lub kogoś bliskiego,za wyjście z jakichś kłopotów,nawet o cud uzdrowienia z raka.Wszystko zamknięte w wąskim kręgu wokół własnej osoby.Zdaje mi się ,chyba słusznie,ze coś tu nie gra.A sprawa ta dotyczy nie niedowiarkó,ale właśnie tych gorąco modlących się,mnie tez.To moje przemyślenia właśnie z ostatnich dni.Muszę przynajmniej ja duzo zmienic w podejściu do kontaktów z Bogiem.Koniec własnego nosa i swoich bliskich,tez wazny,ale nie najwazniejszy.Wszystko w odwrotnej kolejności.Siebie na koncu.Na czele zawsze nawet daleki nie znany,ale blizni.I to moze nawet ten niedowiarek.Wokół nas jest wiele osób,które się nie modlą,i za nich nikt się nie modli.Najwyzszy czas to zmienic.