milosc oczyszczajaca...glownie relacje ;)
dodane 2015-06-21 21:48
Bóg chce być pierwszy..i jeśli Mu oddajesz siebie..to do tego pierwszeństwa doprowadzi..oczyszczenia bola..szczególnie gdy chodzi o relacje z innymi,mniej lub bardziej (nie)uporządkowane..szczególnie gdy sa jeszcze swierze,niezbyt nadgryzione przez czas.
Uczucia bola,myśli bola,tęsknota boli,ból pożegnania boli..i mysli..skoro ON nie chce mojego bólu?..skoro ON nie chce mojego poniżenia?..skoro ON chce mojego dobra..to dlaczego tak Robi?..dlaczego wywleka na wierzch te wszystkie uczucia?..takie jakby na wyrost? jakby nie do końca rzeczywiste w swojej intensywności?..i kolejna myśl "to MILOSC dotyka"..to ON chce sie zblizyc,bardziej,glebiej,to On oczyszcza dotykajac tego co slabe i grzeszne,aby oczyścić,aby stworzyc sobie we mnie przestrzen..to ON..wiec niech boli,niech wypala,niech siega po co chce we mnie i kiedy chce...zgoda na ból,zgoda na siebie w tym//oczyszcil ;)..i ta relacje,i inne pragnienia,i potrzebę ludzi,spotkań i towarzyskich i wspólnotowych,,,zobojętnił?..ustawił na właściwym miejscu?
Nauka cierpliwości i wytrwałości..gdy znów inne śmieci zaczęły dawać o sobie znać..niecierpliwość,złość,potrzeba aktywności...ON jest niecierpliwy ;)---jakbym nagle zaczela na wszystko patrzec od innej strony..grzechy i slabosci które zamiast mnie "potepiac" wprost przeciwnie wskazuja na Jego obecnosc,bliskosc,i milosc..milosc ktora oczyszcza,ktora siega po to co zbyteczne,co jeszcze nieuzdrowione,nieprzemienione..aby to dotknac,aby Swiatlo moglo glebiej wnikac w moje serce.
czy Bóg jest pobłażliwy?..takie mam wrażenie..delikatności,czułości,i pobłażliwości..a może mylę pobłażliwość z miłosierdziem?--naprawdę nie wiem.
Wiem ze jestem Jego słabością;);p...wiem tez..ze Ojciec ktory jest w niebie,wie czego potrzebuje..wiem tez.ze sama ani siebie nie zmienie,ani nie dodam sobie cnót..wiem,ze to wszystko mogę jedynie otrzymać od Niego..i wierze ze tak się stanie.
Zastanawiałam sie dlaczego?..dlaczego On sięgnął akurat teraz po uczucia które jeszcze są mocne? świeże? ..dlaczego nie Pozwoli im przeminąć z czasem,tak jak wszystkim innym?,,czemu nie da im "umrzeć śmiercią naturalna?"czemu jakby przyspieszal (bolesnie zreszta) ten proces..Tesknota Boga za swoim dzieckiem?za bliskością?,,zazdrość Boga?..moze i tak..ale chyba przedewszystkim zwrocenie na niezaprzeczalny fakt..BÓG JEST..Jest Panem czasu,jest Panem ludzkich uczuć..i zapanuje nad nimi,jeśli MU zaufasz,jeśli MU pozwolisz//ON mnie uczy siebie ;)
-------------------------------------------
Z racji I komunii w moim kościele (mój syn miał ja dwa tygodnie temu u J..nie wiem czy wspominałam ;)...zaskoczenie ks Piotra gdy błogosławiąc mojego syna,ten nadal klęczał przed nim z otwartymi ustami,pytające spojrzenie w moim kierunku i moje przytakniecie,ze tak..młody już może przyjmować komunie..i nie,nie widziałam powodu żeby go o tym informować)
a wiec z racji tego faktu,spotkałam dziś kilka osób z dawnych moich bliskich znajomych,bez obecności których, kiedyś nie do pomyslenia bylaby jakakolwiek impreza,uroczystosc ,spotkanie..te czeste i goscinne grile u ksiedza na plebani,te urodziny,imieniny ,rocznice,gdzie zawsze spotykalismy sie w tym samym gronie,plus za kazdym razem jakies nowe twarze(takie dodatki ludzkie)...a wiec zobaczyłam ich dziś,niektórych po 2,niektórych po 3 latach,,i jedyne co poczułam,to cieplo..bo fajnie bylo zobaczyc te twarze,fajnie bylo z niektórymi zamienic kilka slow,innym dac buziaka na powitanie przechodząc obok ich ławki w drodze do komunii ;)..(tak sobie teraz pozwalam ..Bóg,obudził we mnie spontaniczność i otwartość;p)....i to tyle,zadno ukucie zawodu ze nie będę dziś z nimi imprezować,przebywać..ze ta wieź,kiedyś tak silna ,wydawało się nierozerwalna..jest mi teraz właściwe zbędna...i ,ze tak jest dobrze....jedna mysl tylko trochę to burzyła,oni tam będą o mnie mówić;)..nie,żebym była kimś ważnym i wyjątkowym..ale będą ;)--dawne relacje,które nauczyły mnie jak budować ewentualne nowe ;).
----------------------------------------
przytoczyłam na facebooku..i skrytykowałam nieco.zdanie pewnego polityka o innym polityku(kobiecie).
Z niedowierzaniem odczytałam komentarz pod wpisem,jednej ze znajomej (teraz już byłej),która caly wpis wziela do siebie--z jednej strony to az dziwne,ze ktos kto ma o sobie tak niskie zdanie,i zawsze uważa siebie za nikogo..jest przekonany ,ze jest kimś aż tak ważnym w cudzym życiu,ze poświęca mu sie wpisy na wlasnym profilu..nie wiem,moze to fakt krytyki?
Sa ludzie którzy nienawidzą własnej "choroby",a jednocześnie sa nia tak zniewoleni,ze nie wyobrażają sobie uleczenia,i bronią sie przed nim nogami i rekami i przed ludźmi,a co gorsze i przed Bogiem..niemal ja stygmatyzując,uświęcając..to bardzo smutne--to taki przypadek..gdzie juz tylko i wyłącznie Bóg,musi zrobić wyłom..żaden człowiek tam nie wejdzie..i Jemu już to zostawiam.
Smutnym tez jest fakt,ze pomimo czasu,pomimo rozmów,pomimo szczerości....zarzucono mi małostkowość,złośliwość,..przez myśl mi nie przeszlo,zeby ja publicznie upokorzyc czy skrytykowac..prywatnie krytyka szla,i to równo w obie strony..za bardzo szanuje jej zycie,zeby bawic sie jak dziewczynka w piaskownicy..tak,dotknela mnie ta podejzliwosc...//w pewnym sensie była dla mnie takim prywatnym,swieckim,przewodnikiem duchowym...niestety z takim brakiem przebaczenia sobie,przeszłości,i przerostem oczekiwań...mogłaby wprowadzic mnie w slepy zaulek..tez dobrze ze ON w porę zainterweniowal.
------------------------------------
Pasterzem moim jest Pan ;).."ci co zaufali Panu,odzyskują siły..." ;))))) .niesamowita wczorajsza adoracja,z której musiałam wyjść,coby się nie wystawić na komentarze ludzi ;)..tchnął we mnie taka radością,ze godzinę siedziałam z uchachana gęba od ucha do ucha..wyszłam,gdy poczulam ze wzbiera we mnie potrzeba głośnego śmiechu;)..ON by to wybaczył,w końcu sam to we sprawia..ale ludzie? może juz niekoniecznie..jest radość..jest nadzieja..jest wiara...a ON da tez wzrost miłości;)...Bóg jest Kochany..adorujcie MIŁOŚĆ ;))))