na pol gwizdka
dodane 2014-12-10 01:06
są ludzie "skazani na sukces"...czy są tez "skazani na porażkę"..jeśli ich nie ma..jestem ja ;)
zapytałam na facebooku czy jest tam ktoś kto odczynia uroki;)...sie wpisała jedna,ze to ona rzuciła na mnie urok,żeby nie żyło mi się lepiej niż jej (to żart oczywiście)...trochę w tym racji,nie chciałabym miec uposledzonego dziecka,zyc z pytaniem w tyle glowy,co sie stanie z moja corka gdy nas zabraknie?..czy młodsza siostra,będzie miala na tyle sil,serca?,siostrzanej więzi?,zasobów?...aby przejac opieke?..i czy w ogóle powinno sie taka nadzieje miec? i tym obciazac?
Przyjecie zwierząt pod dach wiąże się z wydatkiem (z tym się liczyłam),chory pies znacznie uszczupla,i tak szczupły portfel..o tym nie pomyślałam,nie,ze aż tak (teraz rozumiem przewrażliwienie anglikow na punkcie swoich czworonogów,i opinie o nich,ze o zwierzęta bardziej dbaja niz o wlasne dzieci)..dziecko tez mam chore,a dokładnie dwoje,tyle ze w tym przypadku antybiotyk+wziewy,nie kosztuje mnie nic (na koszt podatników ;p ),tu są koszty innego rodzaju,i u dzieci i u mnie.
Pomimo pocieszenia czy wręcz zapewnienia instruktora,ze następnym razem nie trafie na tego samego egzaminatora,bo to niemożliwe...okazuje sie ,ze to co niemożliwe( a tym bardziej,niemożliwe w złym znaczeniu) mnie nie dotyczy ;/..ponownie trafiłam na tego samego nie-anglika..tym razem sama przerwałam egzamin,nie byłam w stanie zrozumiec,skojarzyc chocby jednym slowem ktore by mnie naprowadzilo na to ,czego on odemnie chce?
50%..tak chyba powinnam się nazywać?..50%,lub "pol gwizdka"..wszystko na pol gwizdka..na pol gwizdka siostra..na pol gwizdka córka..zona..matka..przyjaciel..na pol gwizdka poetka..piosenkarka..rękodzielniczka--wszystko,,wszystko do pewnego pulapu,i koniec...nie przeskoczysz,choćbym nie wiem jak się naprężyła.nie przeskoczysz,bo tak..bo pech..bo zart losu..bo fatum?..przeznaczenie?..nie przeskoczysz,nawet gdy w grę nie wchodzi kwestia braku umiejetnosci..bo umiejetnosci sa..50%..i stop.
Od zawsze,,we wszystkim..odkąd sięgam pamięcią....
Kiedyś Bóg mnie "zapytał" czy Go kocham?..czy moja milosc jest na tyle mocna,ze mogę MU oddać marzenia?..niby nierealne(wiec po co takie mieć?),a jednak z niklym bo nikłym,procentem realnosci..i wtedy zdałam sobie sprawe,ze nie potrafię/to byl inny czas..bolącej samotności,zagubienia,potrzeby bliskości,posiadania,niepogodzenia z odchodzeniem ludzi,z odchodzeniem w niepamięć...dziś samotnosc nie boli,niemal nie odczuwam potrzeby ludzi,przyjaciol,spotkan..ON jest,inni sa niemal zbędni///powoli,niedostrzegalnie ,zmieniając sama siebie lub tez pozwalajac sie zmieniać Jemu..poddałam siebie,zrezygnowałam z siebie "w innych",i jestem z tym zupełnie pogodzona.
Moze o to i teraz chodzi?..o rezygnacje z planów?,z chęci osiagniec?,zysku,uznania?--nie wiem.
A może to żadne "umieranie"?..żadne tracenie i poddanie?...moze nawet zaciągam winę,próbując własne nieudacznictwo życiowe,podciągać pod znaczenie duchowe?..szukając w tym Jego woli?
"wiesz,ze nie lubię dawać pieniędzy za nic,i starm sie przynajmniej raz w miesiącu mieć u niego jakieś zamówienie,może i ty coś zamówisz? miałby facet więcej kasy na święta,na leki,szpital"..moj maz,zapalony modelarz,kolejny juz rok składa"stateczek";p..namówił mnie;)..zamówiłam w Polsce ponad 20sztuk sklejkowych form..nie będę się rozpisywać na temat wykonawcy(sytuacja faktycznie bardzo trudna,i rodzinnie,i zdrowotnie,i zarobkowo,)...miałam plan wykazac sie rekodzielniczo,liczylam na zysk;)..ja akurat nie mam oporow przed dawaniem pieniędzy"za nic",bo nie każdy ma mozliwosc cos zaoferowac za potrzebe wsparcia...moja forma wsparcia padła trybem naturalnym,okres zimowy,znaczny wzrost kosztów prądu i ogrzewania,nie mogę już wspierać nawet ta niewielka kwota jak mogłam//nie opłaca mi sie sprzedawac w Polsce,ale mialam nadzieje ze udaloby mi się coś sprzedać chocby w kwocie mojej"pomocy" ,pieniądze wplywaly by na to konkretne konto..ale;)..50% ;)..owszem dostaje lajki,przychylne czasem komentarze,i czasowe zainteresowanie...na tym koniec..
Poraża czasem myśl o Bożej Opatrzności...zdumiewającym i strasznym(i wcale nie w przenośni)staje sie fakt,ze Bóg mnie chroni,ze opiekuje sie taka życiową łazęgą ,która w żaden sposob nie moze u Niego zapunktować,nie może zrobić niczego aby utrzymac w sobie pewnosc ze nadal bedzie to Robil,nie mam zadnego asa w rękawie którym mogłabym zamachać Bogu przed oczami w chwili trudnej.."Patrz,zasłużyłam"...nie zasługuję...a tak naprawde niczego mi nie brakuje,nigdy nie brakowało,bywałam w sytuacjach podbramkowych,lecz nigdy w tych bez wyjscia(choc tak mi sie nieraz zdawalo),zawsze mnie Wyprowadzał..i zawsze będzie to robil..choc nieraz w to wątpię..bo 50%;),bo nie zasluzylam,bo..bo ja myślę po ludzku..Boje sie GO..bywa ze sie GO boje,a im bardziej sie boje tym mocniej do Niego lgnę...bo NIM mogę mieć oparcie,i nadzieje..pomimo ogromu moich nieumiejętności,moich slabosci,moich wad,moich zdrad/przeciw Niemu.
"Boże ,jej jest tak trudno,ja ciebie proszę.."..myslcie co chcecie;)..Przerwał mi ta modlitwę..nie pozwolil dokonczyc prozby o zmianę jej losu.."Jezu ufam Tobie",tyle zdołałam ,z wewnetrzna pewnoscia,,ze tak wlasnie byc musi//trudno doświadczać odrzucenia,niezrozumienia,pogardy,biedy i samotności..trudno ...ale ON w tym jest..a mi nic do Jego woli,i do sposobu jakim kogoś prowadzi.
Moze wiec o to chodzi?przyznanie się do tych 50%,pogodzenie z tym?,zmierzenie z tym samym pytaniem ,choć w innym czasie i innych okolicznosciach?.."czy kochasz Mnie bardziej?"...bo niczego mi nie brakuje,a być moze mialabym o wiele wiecej gdybym przestala gonic?.planowac?..wybiegac w przyszlosc?..w marzenia ,potrzeby?-przyjac ten czas,codziennosc,tu i teraz ,dzis w tej chwili..,i w nim odnalezc skarb ktory On mi ofiaruje?
taaaa wiem;)..teraz już gmatwam ;)))...idę spać ;)