wejdz czasem w bloto ;p swiety katoliku

dodane 15:05

"syty glodnego nie zrozumie" to bardzo prawdziwa madrosc ludowa;)...czasem przydaloby sie zeby ktos upapral sie blotkiem,zeby potrafil zrozumiec postepowanie drugiego..i moralizatorstwo przykryl pokora,i pewna empatia.

"blogoslawione upadki" powiedzial kiedys jeden ze swietych..zgdzam sie z nim calkowicie.

ludzie nie chodza do kosciola--powiem tak -WINA KOSCIOLA..i nikt mi nie wmowi ze jest inaczej (nawet sie nie wysilajcie) Kosciol sam sobie jest winny,ze traci wiernych..poczawszy od hierarhii,poprzez probostwo( spora ich w tym zasluga),na podrzednych wikarych i seminarzystach konczac...no nie..pozostajemy jeszcze my..katolicy..my tez powinnismy bic sie w piersi..choc moze nie do konca jestesmy winni sami z siebie..wiec przenosze poprzeczke i stawiam znak rownosci(choc nie do konca rowny)

ksieza=wierni...WINNI

znam kilka osob ktore nie chodzi lub zrezygnowaly z tutejszych mszy..przez Piotra---oczywiscie znam zdanie"nie wierzy sie w ksiezy,nie dla nich sie tam idzie"...wiem,i wiedza to ci ktorzy w wierze poczynili pewien postep...uczucia ludzkie sa bardzo wazne..mamy prawo unikac tych ktorych nie lubimy..mamy prawo czuc zal do tych ktorzy nas skrzywdzili...bo to nasze ludzkie prawo--prawo Boze w naszych sercach rozlewa ON sam..i nie robi tego nachalnie..ON ma czas ;)

Bog nie potrzebuje niewolnikow..Bog nie chce niewolnikow..On pragnie naszej wolnosci..Bog pozwala nam odejsc,ale nad kazdym Czuwa...nie wszczepimy w nikogo wiary,ani milosci na sile..mozemy swiadczyc,mozemy towarzyszyc,,mozemy za nich prosic (ile przykladow wysluchanej prosby wstawienniczej w pismie?)

czegos dotknelam..od tego momentu nie jestem w stanie wywalic na kogos paluchem i wycedzic "on nie chodzi do kosciola,on GRZESZY"--bo ja tego absolutnie NIE WIEM...ne widze powodu zeby zloscic sie nakogos kto twierdzi ze chodzi do kosciola gdy czuje taka potrzebe,,ze modli sie gdy czuje taka potrzebe(alleluja..ze od czasu do czasu ja czuje...to wazne..,Bog ma za co chwycic ;) )

jaki mam powod nie wierzyc i wsciekac sie na kogos kto twierdzi ze Boga nie potrzebuje?..nie wierzyc w jego slowa i zapewnienie ,oczywiscie ...ma tak samo pelne prawo do niewiary,jak ja do wiary ( i moja wiara mi mowi,ze on klamie..tylko jeszcze tego sam nie widzi..nie mi podwazac jego klamstwo,skoro sam jeszcze jest na to slepy i prawdy nie przyjmie)

blysniecie Piotra..oczywiscie ze specjalnie przy innych polakach..jak nie ma w otoczeniu polakow,to udaje ze jestem powietrzem ;).."a gdzie maz?..tak dawno go nie widzialem?..tak daleko odszedl"..ODSZEDL?..odszedl?...nie drogi ksieze..on tu jeszcze nie dotarl...o duchu mowie..o sercu mowie..o mysli mowie..mojego meza jeszcze prawdziwe w kosciele nie ma ,i nigdy nie bylo (pomimo kilkuletniego zakonu)...ja wiem ze on sie tu znajdzie..kiedy?..Bog wie kiedy.

Nie robie awantur..nie obrazam sie....bo potrafie zrozumiec..potrafie zrozumiec pokretne myslenie---najpierw musze nad soba popracowac (sam) ,najpierw musze sie zmienic (sam)..najpierw musze stac sie dobry(sam)...najpierw musze sie przestac Boga bac(no wlasnie..ale nadal sam) najpierw musze zrozumiec,ze nie musze zaslugiwac uczynkami(o wlasnie..choc wciaz nadal sam)...musze isc do spowiedzi(i slusznie)...ale to musi byc ktos to to wytrzyma(ahhha)...musze sie do tego dobrze przygotowac(yhmm..potrzeba czasu).....Jezus  sam to powiedzial..nikt nie przyjdzie do mnie jesli go Ojciec nie przyprowadzi...i to jest PRAWDA

Podstawa jest zrozumienie..ze BOG mnie kocha takim jaki jestem...wszyscy o tym wiedza,wszyscy o tym slysza--ale wiedza to za malo....Bog daje to doswiadczenie..i wtedy wszystko sie zmienia--dlaczego zwleka?...bo (tym razem sami) musimy dojsc do muru i stwierdzenia-nie potrafie,nie dam rady,..do odkrycia..Potrzebuje Boga..nie jestemw  stanie nic sam...jestem nikim bez Niego..nie ma mnie,nie mam twarzy,nie mam imienia.nie mam waznosci,godnosci..jestem zerem

I takich ludzi jest wielu..jest wielu ktorzy przeszli droge..nakazow rodzicow i babc..jest wielu ktorzy przeszli droge ,nakazu tradycji..jest wielu ktorzy byli w tym letni,lub nie bylo ich wcale choc cialem obecni.....i ich odejscie,ich rezygnacje,ich zapomnienie,ich zatracenie w "swiecie"..TRZEBA UMIEC ZROZUMIEC I ZAAKCEPTOWAC....a jesli nie umiemy ani zrozmiec,ani zaakceptowac to sami siedzimy w pysze po uszy..bo nam sie wydaje...ze my potrafimy kogos do czegos zmusis..a najlepiej,ocenianiem i oskarzaniem ;)

mysle ze trzeba doswiadczyc,zeby umiec zrozumiec...czasem mysle...dlaczego JA sie ucze tylko poprzez doswiadczenia?..moze az tak glupia jestem, nie wazne..wazne ze sie ucze ;)

temat-zaniedbane dziecinstwo

temat-odrzucenie przez ojca

temat-kompleksy

temat-depresja

temat-zakochanie w ksiedzu

temat-poronienie

temat-seks przedslubny

temat-aborcja

temat-wielodzietnosc

temat-antykoncepcja

temat-bezrobocie,nieprzydatnosc

temat-zdrada malzenska

temat-przemoc w rodzinie

temat-trudnosci pojednania z Bogiem (spowiedz)

temat-odejsce od kosciola

temat-nawrocenie do kosciola(Boga)

temat-toksyczne zwiazki i relacje z ludzmi

temat-nieprzebaczenia-Bogu,ludziom,sobie

przerabiam wszystko...wydaje mi sie ze dzieki temu rozumiem wiecej..potrafie zrozumiec postepowanie innych--i nie ,nie rozgrzeszam,ani siebie ani innych...ale rozumiem.i potrzebe czasu,i czas dzialania laski ;);p..i cierpliwosc Boga...i potrzeba zrozumienia siebie przez siebie samego,zaakceptowanie siebie.

Moj rok nieobecnosci w kosciele ....i kiedys tam rok bez kierownictwa....czyli w jednym i drugim przypadku pozostawienie samej sobie (z NIM)...to byl czas wzrostu..czas rozumienia..czas uwalniania....rok bez kosciola nie byl czasem bezbolesnym..ja  ,nie bylam tam bo mi sie nie chcialo...czasem nie moglam przez sytuacje(to akurat nie podlega tez i winie)...bo ja bardzo chcialam ;p..bo ja bardzo za nIm tesknilam...bo ja nigdy nie zaniedbalam modlitwy...bo ja mialam potezne wyrzuty sumienia..i codziennie niemal przez lzy oskarzalam sie przed NIm..ja po prostu nie moglam..nie mialam sily zeby sie sprzeciwic cialu,i myslom///oczywiscie ze to moja wina,oczywiscie ze na to przyzwolilam najwyrazniej...ze omotalo mnie klamstwo,na ktore bylam za slaba..................ale wiem tez,ze ludzie maja takie trudnosci na swojej drodze wiary....i potepianie tego mija sie  z celem.moze lepiej sie poczujesz ze komus cos wytkniesz..a moze tez zaciagasz wlasnie wine na siebie?..bo "Nie wiesz czy taki nie jest Bozy plan i Bozy dopust?..bo i upadek moze pochodzic od Niego"...ja wiem,ze Bog ani na moment sie ode mnie nie odwrocil..ja wiem ze oN w tym czasie byl non stop ze mna...zasmucony,ale nie zagniewany...zasmucony,bo siebie sama krzywdzilam...a On chce naszego szczescia nie bolu..

Przestanmy byc tak cholernie poprawni...przestanmy byc tak skorzy do oceny...do moralizatorstwa...do ciaglego ustawiania innych podlog siebie...do ciaglego obwiniania innych...do ciaglego grzmienia o potepieniu..o karze Bozej..o obrazaniu Boga...Bog naprawde pokazal,na ile sie zgadza,On ma potezniejsza armie ,niz tylko nas czlowieczkow z wielkim ego..

Przestanmy byc tacy skrzywieni,pochyleni,wsciekli ,zagniewani,walczacy,wyzsi.glosni.lepiej wiedzacy...gdzie nasz usmiech?..gdzie nasza radosc?..gdze nasze ciagle uwielbienie i chwalenie Boga?..gdzie nasza milosc..ktora tak mocno pociagala ludzi w pierwszych wspolnotach...ktora rozgrzewala serce pogan tesknota,zadroscia,potrzeba doswiadczenia?..gdzie?

nie ma?...moze wiec wcale nie jestesmy wierzacy?....gdzie nasza pewnosc Boga? ktora w obliczu nieszczesc powinna (przewrotnie) rosnac, i zblizac nas do Niego,umacniac nasza wiare ze ON w tym wszystkim Jest i jest o wiele mocniejszy od zla ktore nas otacza(byc moze zagraza)...gdzie nasza wiara w Wiecznosc?...w radosne ZYCIE WIECZNE  zNim i Jego swietymi?..ktora powinna w nas budowac wspolczucie,zrozumienie,pochylenie nad ludzka bieda jakim jest grzech?..nienawisc do grzechu,ktora tym bardziej poteguje miloscia do samego grzesznika>?...no gdzie?

nauczmy sie towarzyszyc ludziom..nauczmy sie swiadczyc zyciem i przykladem..zamknijmy jadaczki...

Nie lubie ludzi pewnych siebie w  wierze,,,bardzo nie lubie...czesto czytam,ze pokusy..watpliwosci,trudnosci,upadki..one dotykaja tych ktorzy zblizaja sie do Boga,ktorzy ida dobra droga ku swietosci...szatan nie zaczepia tych ktorych juz kusic nie musi bo juz sa skuszeni..wlasna pycha..madroscia...poboznoscia...kaplanstwem.

nauczmy sie ,ze czlowiek ma prawo obrazic sie na ksiedza..ma prawo przez ksiedza nie chodzic do kosciola..ma prawo dla ksiedza do kosciola chodzic..ma prawo wymagac od ksiedza...i ma prawo wymagac tez od nas ,od Katolikow...ma prawo doszukiwac sie  w nas znaku zycia Bogiem i wiara---czlowiek letni,poszukujacy,powracajacy..on ma naprawde dosc wlasnych slabosci i upadkow...jego nie zadowola slowa o "grzesznosci czlowieka..i ze kazdy nawet kaplan moze upasc"

taki czlowek ma pokretne myslenie....on nie przyjmie naszych oskarzen..on nie przyjmie naszych krzykow..on nie przyjmie ksiedza prawiacego o polityce,i siejacego nienawisc(bo aborcja,,,bo seks przedslubny...bo kasa-tym bardziej jak za moment sam po ta kase wyciagnie rece..i nie oszukujmy sie,sa ksieza ktorzy doja swoich parafian..sa)...ten czlowiek potrzebuje kogos kto jest INNY (lepszy) niz on sam...i bedzie doswiadczal,i bedzie wyprobowywal,i bedzie podpuszczal celowo dazyl do konfrontacji zeby zedrzec z ciebie te "maske swietoszka" i odkryc PRAWDE...marzac o PRAWDZIE w tobie,marzac o twojej swietosci..i w glebi sobie majac nadzieje ze jestes naprawde taki o jakim sobie mu mowisz...i ma prawo do rogoryczenia i nieufnosci,gdy temu nie sprostasz i pokarzesz ze to tylko slowa....ze niczym nie roznisz sie od niego...ma prawo uogolniac ze wszyscy ksieza to dziecioroby,zlodzieje,pedofile i czarna mafia.....a wystarczy ze chociaz w jednym spotka prawde,a wystarczy ze chociaz w jednym z nas(juz zostawmy biednych ksiezy na uboczu) spotka pomocna dlon i wysluchanie ,i towarzyszenie///oczywiscie ze Bog SAM moze go dotknac miloscia...SAM w jednym momencie moze przemienic go i nawrocic..i tak sie dzieje...gdy juz naprawde ten czlowiek nie ma szans spotkac CZLOWIEKA..choc ludzi wokol niego tlum ;)----tylko kto zaciaga na siebie wine?..nawrocony grzesznik?

To proces..to wiara.to zrozumienie siebie-daje szanse na zrozumienie i przyjecia slabosci drugiego(nawet kaplana).....i na to tez potrzeba czasu...na to tez potrzeba cierpliwosci...maloudsznosc katolicka na nic sie tu nie zda...chyba ze w glebi serca naprawde komus chcemy zatrzasnac drzwi kosciola przed nosem,zadowalajac sie ze ..moglismy komus powiedziec,jak bardzo grzeszy przed Bogiem,jacy jestesmy madrzy i sprawiedliwi jak bronimy godnosci katolika i godnosci Boga..jak potrafimy zobaczyc i wytknac  w drugim zlo..i jeszcze jacy jestesmy wspaniali ,madrzy..bo wiemy,co ten czlowiek musi,powinien zrobic.....szkoda ze przestajemy byc tacy wspaniali-gdy nas nie poslucha,i zrobi po swojemu

Bo slabosc go powalila...bo strach go powalil..bo watpliwosci go powalily..bo zniewolenia sie nasilily (czeste przeciez).bo moze jeszcze za wczesnie dla niego na takie zmiany?....ale tego wiekszosc nie zrozumie..i moz edlatego "blogoslawione upadki,i blogoslawiony grzech" ?

-------------------------------

a na powaznie ,co u mnie?-----brakuje mi wiary i milosci...chociaz..mam w sobie nadzieje..jesli jest to droga-WIARA_NADZIEJA_MILOSC....to wychodzi na to,ze milosci mi jeszcze brakuje.....duzo.... duzo

Bo potrzeba wiele milosci zeby dla Niego zrezygnowac  z siebie..a ciagle jeszcze JA i JA i JA ;)..na miejscu pierwszym;/

 

 

 

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 20.11.2024

Ostatnio dodane