ide sobie
dodane 2014-07-08 12:06
Kiedys nie raz pytalam siebie..i ludzi;)..czy przyjdze w koncu taki moment ze bede tam(kosciol) isc z radoscia?..bo spotykam Boga w codziennosci,spotykam w modlitwie..w kosciele Go nie bylo..moze problem z jezykiem?..moze wspolnota ktora wlasciwe obca choc juz z widzenia dobrze znana?..moze to problem z eucharystia?...wez uwierz w jego obecnosc jak nie potrafisz..wez sobie wmow..tam jest twoj BOG..prawdziwy..zyjacy...tratatata
Dzis czekam z niecierpliwoscia na spotkanie..jak przed randka ;)...a tu jeszcze godzina do wyjscia..udalo mi sie namowic starsza zeby odebrala Fuske z przedszkola (jest z tym troche zachodu..bo mamy i Gaje do pilnowania)..godziny mszy niestety sie pokrywaja ..a odleglosc od przedszkola do kosciola..mimo ze niewielka..to z dzeckiem ,ktore potrafi godzine isc 10metrow..nie ma nawet sensu o tym myslec.
to kolejna rzecz ktorej niezauwazylam ,ze sie pojawila..wczoraj zdalam sobie z tego sprawe gdy pisalm poprzednia notke..ze szkoda,ze nie codziennie,
Ale nie o tym chcialam pisac..o tym co napisze tez nie;)...
Nie mam rano czasu by wchodzic na neta..ewentualnie internetowy brewiarz...nie mialam czasu przeczytac wczorajszych czytan...a mialm dziwne wrazenie ze pierwsze jest do mnie;)..probowalam sie wsluchac w ten angielski,ale nie moglam wylapac o czym to moze byc..."musze pamietac zeby to sprawdzoic"..sprawdzilam wieczorem...z calego fragmentu to ostanie zdanie..nazwie mnie mezem..nie Ballem.
Nie bede Bogiem odleglym.czczonym z tradycji.nie bede Bogiem nieczulym,obojetnym,nie bede Bogiem srogim,i wrogim czekajacym na upadek..bede MEZEM...jaki powinien byc maz?..chyba kazda kobieta jakies wyobrazenia ma;)..i niekoniecznie wynosi je zwlasnego malzenstwa..ale oN taki chce byc..jak maz...opiekunczy,kochajacy,wierny ,delikatny..na wiernosc i oddanie zaslugujacy.
komentarz pod poprzednia notka...fakt..ON nigdy nie stanie przeciwko mnie..NIGDY....juz nie wspominajac o tym ze w dzisiejszym meilu,dostalam wlasnie ten fragment o oblubienicy ;).Szukam mozliwosci "wtulenia" sie w Niego ;)..wiem,naiwne poszukiwanie ...ale lubie gdy mnie pociaga w "modlitwe"..gdy sobie w Nim trwam..gdy jest tak lekko w srodku,tak jakbym w srodku sobie lekko mdlala,,zreszta odczuwam to tez na zewnatrz.takie lekkie oslabniecie ciala,jakby nagle miesnie i sciegna ciut sie rozluznialy..i jest tak..hmm..tak delikatnie tak polsennie,tak slodko-bezsilnie..."Dobry,slodki,Delikatny Jezu"..no jak inaczej?..jak tak wtedy 'czujesz".....'moj ci ON";);p///wiem...emocje....ale to nie wazne,wazne ze potem mam sile wstac,usmiechnac sie nie z musu,ale bo mnie tak w srodku radosnie..wziac gleboki oddech...i z Jego imieniem na ustach,lub w spiewie,lub w mysli sobie samej..mam sile,odwage,chcec i pragnienie podejmowac wlasne zycie..bez wzgledu na wynik..nie zawsze wynik jestw azny ;)
-----------------------------------------mialam pisac o czym innym...ale nie mam juz czasu;p...moze pozniej ;)..teraz szykowac sie na Spotkanie czas ;)...