Chelbie najcichszy ;)

dodane 14:33

Znalazlam to,to tylko jedna z wielu propozycji internetowych ,ale zastanawiam sie nad tym ..kiedys kiedys padlo pytanie,i czasem mi sie przypomina "nie myslalam o  rekolekolekcjach?..powinnas sie wybrac "..kto wie?..moze tu?-  http://ps-po.pl/meditatio-2014-o-milczeniu-jako-kluczowym-pojeciu-medytacji-chrzescijanskiej/

pod poprzednim poprzednim postem napisalam,ze jade na czwartkowa adoracje,i moze tam uzyskam odpowiedz;)...no wiec pojechalam ,sprawdzilam dokladnie do ktorej,i gdy tylko Ruda przyszla odebrac dziecko wyszlam na przystanek autobusowy...dojechalam do kosciola na godzine  ze sporym hakiem do zakonczenia adoracji..ukleklam,pomodlilam sie..usiadlam,proba wyciszenia i zlapania tej 'ciszy" w ktorej juz tylko milcze...i slysze jak facet odmawia modlitwy koncowe(?????) wstaje,i chowa najswietszy sakrament---nie lubie tak..nie lubie tego..gdy czuje ze zaczynam "wchodzic" w modlitwe i tak nagle zostaje ona przerwana..bo jest to trudne..gdy twoje wnetrze jest wyciszone,i nastawione juz jedynie na odbior,spotkanie..a zewnetrznie muszisz funkcjonowac...gdy wszystko w  tobie wola o cisze,i zamkniecie oczu...a ty wychodzisz w gwar ulicy,aut,mijasz ludzi,pilnujesz sie na przejsciu na pasach...ehhh..muszisz wyrwac sie z siebie zeby w zamysleniu czy skupieniu na NIm..nie wejsc pod auto..lub nie zatarasowac nagle chodnika gdy staniesz jak slup soli w zachwycie ;)..hehehe..

20minut czekalam na autobus..patrzac w strone kosciola,i myslac o tym calym bezsensie ...z glowna mysla..czwartki to zdecydowanie nie ten dzien,trzeba powrocic do wtorkow ;)...poczulam usmiech..poczulam spokoj..i taka mysl do mnie przyszla "Nie potrzebujesz Mnie szukac tylko tutaj ,jestem przy tobie zawsze,pytaj mnie w swoim sercu..w kazdym miejscu,w kazdym czasie"...

W czym problem?..w miejscu i czasie;)..tylko tutaj potrafie wejsc w taka cisze,tylko tutaj umiem az tak mocno(bo i tak nie do konca) oderwac sie od siebie i innych..moze i to jest odpowiedz?...skierowac caly wysilek dnia by mysl moja byla tylko przy Nim..tylko przy jego imieniu,tylko zwiazana z jednym wezwaniem?....nie znam tej piosenki(pielgrzymkowa) znam tylko pierwszy werstet "chlepie najcichszy "..i tym sie modlilam kilka najblizszych godzin.."chlebie najcichszy "..w koncu wyszukalam ja na yotube.http://www.youtube.com/watch?v=YCZ2JWsnvww

kolejny werstet mocno zwrocil moja uwage "rozdaj tym,ktorzy nie wierza w swoj glod"...spotykam tak wielu 'nasyconych"..wzruszajacych ramionami i parskajacych smiechem gdy mowisz ze kazdy laknie i pragnie milosci,ze milosc jest najwiekszym glodem czlowieka...nie wierze ich zaprzeczeniom i tyle ;p...ale mniejsza  ztym

postanowilam codziennie czytac pismo...Stary testament jest dla mnie obcy,prawie..bo przyblizam go sobie poprzez Pelanowskiego lub Szustaka..oni bazuja bardziej i szczegolanie na ST ...nowy?...chyba nie przeczytalam calosci,ale pewnosci tez nie mam..czytam je,czesto,feragmentami..ale jak mi sie otworzy..plus czytania koscielne--ty jednak postanowilam od poczatku(tzn wg wskazan..najpierw Marek..itd)...pierwszy fragment pierwsze slowa ktore mnie zatrzymaly."Jezus widzac ich wiare.."

to w sumie tez byla jakas odpowiedz na moje watpliwosci wzgledem moich modlitw wstawienniczych..jest ich wiele codziennie..ale nie raz juz nachodzily mnie mysli "zostaw to,kim ty jestes zeby do Niego sie zwracac?..kim ty jestes.zeby On cie wysluchal?..On nawet ciebie nie wysluchuje w twoich sprawach,dlaczego mialby pomagac im?..bo ty o to prosisz?,a kim ty jestes?"...Jezus widzac ich wiare..ja wiem ze wierze,wiem ze jest to slaba wiara..ale prawdziwa na ten moment..wiem ze Bog ma moc,moc ktorej nikt i nic nie przewyzszy..wiem ze nas kocha..ze o nas zabiega i bedze walczyl o kazda jego dusze///wiem tez ze to poczucie niegodnosci ktore nas dopada,ktore pragnie schroninia i schowania sie przed NIm..to nic innego jak pokusy..to nie pokora..to pycha(od dupy strony) temu trzeba sie przeciwstawiac..i jest to trudne i dosc bolesne...to wciaz pokazuje jak mala jest moja ufnosc..ale wiem jak bardzo chce MU ufac.

zmagam sie najbardziej z dwiema formami pokus..wlasnie tej..niegodnosci..i pragnien nie do konca czystych moralnie ;);p....zmagam sie,nie twierdze ze codziennie..ale jak juz sie pojawia..to potrafia przeszurac ;)...trudno byc ponad tym,momentalnie odrzucic..zatopic je w Jego imieniu...trudne,ale niewykonalne...tylko po co to?..naprawde musza byc i powracac?

Zastanawialam sie nad radoscia...czym ona jest?..jego laska?..czy zadaniem?..cos co sie otrzymuje? czy cos o co trzeba powalczyc?..rozwijac?..nie interesuje mnie radosc na pokaz ;)..nie moj typ ;)..ja bardzo lubie swoja melancholie i zadume ,pozorny smutek zewnetrzny....ale ta radosc we mnie ,zeby byla tak ciagla jak wystepuje we mnie nadzieja np..//laska,dzialanie ducha swietego...ale?.otrzymana?..czy wypracowywana? ///kilkarotnie spotkalam sie z dzialaniem Ducha..moim zadaniem jedynie bylo otworzyc usta i poddac swoj glos..czy w  modlitwie czy uwielbieniu....ale gdy slucham Odnowy,oni mowia otworz usta nasladuj slowa ktore wypowiadaja inni,duch swiety nie zrobi tej pracy za ciebie..ty musisz zaczac on to podejmnie...szczerze?..probowalam to robic za nimi,powtarzac dzwieki wypowiadane przez  innych,,,no mam czasem chwile slabosci i chetnie uzyskalabym ten dar glosolalii ;)...ale nie czuje ze to jest to..ja znam inne Jego dzialanie...gdy przychodzi gdy chce,gdy wlewa w ciebie taka potrzebe ktorej nie potrafisz,lub bardzo trudno, jest sie oprzec ...On sie do niczego nie dolancza,do niczego go nie prowokujesz..ujawnia sie w sposob jaki sam chce,i prowadzi cie tak jak On chce..w jednej sekundzie zmieniajac kierunek twojej modlitwy,twoje nastawienie i patrzenie na dany problem...takie dzialanie znam.

radosc..pojawia sie we mnie optymizm..wlasnie zdalam sobie sprawe ze od jakiego czasu(nie wiem od kiedy) nie ma we mnie kompleksu wyksztalcenia..a tkwil on we mnie tak dlugo..kiedy zniknal?..nie mam pojecia;)..nie ma we mnie potrzeby porownywania sie z innymi..nie ma we mnie potrzeby zabiegania o czyjas uwage..teraz nie ma we mnie tez smutku..latwiej jest mi do Niego mowic,Nie mam problemu z nazywanie Boga Ojca ..tatusiem...podczas gdy zawsze ta forma wydawala mi sie taka infantylna ,zawstydzajaca..nieprzystajaca do Niego//moze wiec radosc jest stopniowana?..i zalezy od naszej wolnosci?...a On przeciez stale i ciagle z czegos nas ulecza i uwalnia..nie wiem,moze to i tak wyglada.

no i znow problem spowiedzi;/..jedni mowia tylko grzech..inni ..to co ci smienie wyrzuca....sumienie wyrzuca mi moje wady..moja postawe wzgledem Boga..grzechy ktore bardziej wynikaja z wad przeciez..a nie odwrotnie....zaczelam prosic o laske spowiedzi..kurde chociaz raz w zyciu,wyspowiadac sie zeby wiedziec jak to zrobic ;)

Pytam o swoje powolanie,o wlasny charyzmat..o moje miejsce w Jego dziele..kazdy je ma..jakie jest moje?..chalabym to wiedziec..cy to blad?

o a przy okazji znalalazlam  tez i to..w zyciu bym go nie poznala ;)..mam jedno jeo zdjecie z tamtego okresu,jak bawi sie z mlodymi lwami,,tu go nie ma http://misje.archwarmia.pl/home/misjonarze-na-pustyni-kalahari/

 

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 20.11.2024

Ostatnio dodane