bo jestem kurna..inteligentna.
dodane 2014-05-17 13:14
"ludzie dziela sie na dwie kategorie..madrzy i glupi,do ktorej nalezysz? "-yyyyyy..do inteligentnej (stanowczo...choc nie bez wachania;p )
"i masz racje,i tu masz problem..i to nie tylko moje odkrycie ale i tych instruktorow ktorzy maja o wiele dluzszy staz w zawodzie niz ja-inteligentnym trudniej nauczyc sie jezdzic..glupim latwiej//inteligentny slyszy polecenie..ale sie zastanawia..glupi slyszy i wykonuje --a ty?...czekasz,przepuscisz wszystkich jadacych i wszystkich ktorych zobaczysz z daleka,nie ruszysz zeby komus w droge nie wchodzic,zeby nie musieli zwalniac,zatrzymywac sie zeby nie utrudniac-to blad...nie zawrocisz na ulicy,tylko bedziesz jechac niepotrzebne kilometry szukajac ronda...boooo..zawracajac ktos bedzie musial poczekac..to blad..bedziesz ryzykowac wlasnym czasem,spoznieniem,narazeniem sie na przykrosc..i na niezdany egzamin tez..bo chcesz kazdemu zrobic dobrze tylko nie sobie..to BLAD...za kierownica masz myslec o sobie,innych miec w dupie..zapewniam inni kierowcy tez maja cie gleboko,i zawsze wykorzystaja twoje wachanie..a na egzaminie uznaja takie zachowanie za blad "
heh..filozofia instruktora;/
za mna pierwsza jazda po angielsku (z polakiem oczywiscie) nie wszystko zrozumialam..dal mi najpotrzebniejsze zdania do wykucia ktore beda uzywane na egzaminie..prubuje je wkuwac,latwo nie idzie..skupiam sie na pojedynczych slowkach ktore naprowadzaja mnie na konkretne poleceni(to juz latwiej)...czas przez ktory nie jezdzilam,,zrobil swoje..nowe (znowu) auto,zrobilo swoje--czuje zmeczenie..czuje irytacje...czas i kasa ktore w to wlozylam,powoduje wyrzuty sumienia..nie zbywa mi..spory koszt,kosztem rodziny i ich i swoich potrzeb...zdecydowanie za dlugo to juz trwa.
Nie jestem pewna tego egzaminu..tym bardziej ostanie doswiadczenia Kamila..jechal do mnie z egzaminu polaka,ktory oblal..egzaminator doszedl do wniosku ze chlopak go nie rozumial,nie pozwolil mu nawet wyjechac za teren osrodka..inny przypadek dziewczyny..ktora przejechala cala trase..i oblala..ta sama sytuacja..egzaminator nie byl pewien czy osoba go rozumiala..
-kamil,ja nie mowie po angielsku.."ale dziewczyno,ty nie masz mowic,nikt od ciebie tego nie wymaga..ty masz ROZUMIEC,i reagowac..oni nie reagowali,nie kiwali glowami,nie powtarzali za nim co powiedzial,wachali sie .,ty masz mu dac informacje ze go rozumiesz,i od razu reagowac..wiesz przeciez jak...kierunkowskaz.lusterka.zwolnienie.czy upewnienie ,powtorzenie za nim..w prawo..w lewo..to jest ta informacja dla niego ze wiesz co masz robic..nie musisz z nim rozmawiac..nie z tego zdajesz egamin"
--ta..i latwo powiedziec..po tym egzaminie trace instruktora-kamil przeprowadza sie do swojej dziewczyny,teraz mieszka daleko,a bedzie jeszcze dalej..nie da rady tak jezdzic..juz teraz przyjezdza tylko dla mnie--i tez dobrze,bez wzgledu na wynik egzaminu...musze troche ogarnac i stres,i kase,i rodzine.
-kolejny przyklad..jak boje sie do czlowieka wyciagnac lape...wracalam z mlodym ze szkoly ulica jechal rowerzysta..za mocno ogladal sie za siebie,zbyt niebezpiecznie blisko kraweznika "uwazaj durniu bo bedziesz lezal" przemknelo mi przez mysl..slusznie przemknelo,..rozlozyl sie przed moimi nogami jak dlugi,dobrze ze nie na ulicy..patrzylam tylko co sie dzieje z jego glowa,na szczescie plecak zamortyzowal jego upadek i glowa nie uderzyla w plyte..na szczescie z naprzeciwka nadchodzil mezczyzna..czlowiek wyrznal nam po srodku...na szczescie nie musialam niczego robic..moglam "spokojnie "isc dalej wiedzac ze tamten anglik sie nim zajmie(co tez uczynil)---"Boze dziekuje ci ze on tam byl,ze nie musialam sie w to angazowac"
tak..taka jestem...swiadomosc ze potrafie jedynie zapytac czy wszystko w pozadku..tylko tyle/ jestem mocno "ograniczona" nie tylko jezykowo..boje sie wyjsc z otwarta pomoca...wiem jak trudno o pomoc prosic,wiem jak trudno ja przyjac..wiem co sie wtedy mysli o sobie,co sie czuje (jak pragnie sie zaniku uczuc..i siebie samego)..lek przed niezrozumieniem intencii..lek przed urazeniem drugiego..taktownosc tak daleko posunieta ze nie robi sie niczego....jakze plynna granica pomiedzy checia a zaniechaniem..jak trudno wyjsc z pomoca konkretowi...Konkret ma swoja historie..konkret ma imie..konkret ma twarz...konkret angazuje..konkret moze zabolec,i konkret odczuwa bol(cokolwiek wstawicie pod to slowo..upokorzenie.wstyd,niechec,wrogosc.wdziecznosc czesto tak niewdzieczna..przyjecie gdy wolaloby sie odzucic)..wiem dlaczego lubie(i bore udzial ) w akcjach..tam nie ma konkretu..tam ja nie jestem konkretem...do niczego mnie to nie zobowiazuje..potrzeba dzielenia(mysle ze naturalna kazdemu) w jakims stopniu zrealizowana...schowana za akcja,schowana za posrednikow,schowana przed wszystkimi..taka brdzo bezpieczna ,anonimowa pomoc i wsparcie.
taka jestem..mam duzo milosci,wspolczucia,zrozumienia dla ludzkiej biedy..naprawde mam jej ogrom.....na ustach.w mysli i modlitwie....zdaje sobie z tego sprawe.
Milosc w sercu ktora dopomina sie czynu (ostro sie dopomina)...wciaz mam zniewolona..lekiem
Bo jestem ..kurna..INTELIGENTNA..myslaca..i rozdrabniajaca wszystko na czynniki pierwsze..bo nigdy nie wdze tego na co patrze..bo wszystko ma swoje drugie,trzecie..czwarte dno...sama bywam dnem..czy to cokolwiek usprawiedliwa?...wszystko mozna usprawiedliwic..szukam usprawiedliwien..byle tylko nie wylezc na powierzchnie..byle sie nie odkryc