codzienność z NIM ;)
dodane 2013-04-03 16:29
Jak wysmażany plaster boczku..tak się czuję..taki nakłuwany widelcem i dociskany do rozgrzanej patelni...aby uwolnić z resztek tłuszczu..wytopić wszystko--tak i ze mnie wypływają emocje..mniej lub bardziej odczuwane..dłużej..krócej trwające..irytacja..niezgoda..nieprzebaczenie..niechęć..upór
--cos czego już dawno w sobie nie zaobserwowałam.a może zepchnęłam do podświadomości?
uśpione?..nieodczuwalne?..i nagle zapłon.szybko trawiący ogień,dogorywanie resztek--na tym to polega?
zanim się przemieni..musi ujrzeć światło dnia?..musi zaboleć?..dać o sobie znać?..pokazać jak jeszcze jest się grzesznym?
Myśli bluźniercze..walka o modlitwę..spokojne trwanie i bycie przy NIM..ulga i siła jaką to ze soba niesie...tak to wszystko poprzeplatane...wręcz zniechęcające.
I dostajesz zadanie;)..tyle razy powtarzane "wszystko dla ciebie,cokolwiek zechcesz"..ON zechce..a ty? (ja)..STOP..tego NIE..Przesadziłeś ;/
Totalny sprzeciw..nie umiem..nie potrafię..nie,nie chcę...to niesprawiedliwe..to nie fair////tak,z tym się zmagam..wiem że to słuszne.wiem że to jedyna słuszna opcja..a jednak ten mocny opór i sprzeciw który odczuwam...ON pragnie miłości..ja jestem wstanie obrzucić najgorszymi epitetami "wroga"..ON pragnie przebaczenia...a mi się nóż w kieszeni otwiera...coś się już we mnie poddaje..bardzo powoli ,bardzo opornie...Dobrze ze ON nie cofa swojej miosci;)..ze nadal tak mocno ja odbieram,i z niej czerpię---to zauważyłam,.mój dzień jest uzależniony od Jego bliskości..gdy moja świadomość wyraźnie odbiera Jego miłość,akceptację,uwagę..jestem w stanie pokonywac siebie samą...gdy ON sie oddala,wszystko traci dla mnie sens,staje się nieważne..płytkie..bezproduktywne..///to chyba nie jest dobre.
rozmowa...hmm...nie mam ochoty o tym pisać..myśleć..tym bardziej mówić-nie wiem..może pojadę..jeszcze nie wiem..zależy czy uda mi się to wszystko ogarnąć...