jest dobrze ;)

dodane 23:35

niby nic..a wszystko.
wakacje..dzieci w domu..wyjazdy..spacery..urlop męża..itp..mało czasu..czas uciekał,przeciekał..brak ciszy..brak modlitwy..brak takiej do jakiej przywykłam..była..ale tak jej mało..i tak licha..ze jakby wcale--tak bardzo doświadczałam swojej lichości..nieumiejętności..nieuporządkowania..namiętności
czasem ze smutkiem myślałam..widzisz?..jestem kłamstwem..nie daje rady..nie staram sie..nie walczę.
Ale i te myśli o posianym i choć gospodarz spał,,to co posiane rosło..w to ufałam..On juz mnie w swoje dlonie złapał..nie pusci ;)..On działa ,choć ja tego nie widzę..choć ja o tym nie mysle.
Nie narzekam na nic..narzekam na siebie..na ten marnowany czas..na brak planu--ale czy to dobre mysli?
taka próba stania sie lepszym,doskonalszym..to że ja uwazam to za coś dobrego,czy na pewno takie jestw  jego oczach?--ja sie sama nie zmienie (nikt nie jest w stanie się zmienić)..na chwile?..tak..ale juz na stałe?..to nierealne,niewykonalne,smieszne i pachnie pychą..nie polecam;p
Bóg zmienia  trwale,i właściwe..nikt i nic poza NIM.
Nie wiem co to jest..ale jest..jakbym miał w sobie blokadę..nie potrafię sie zdołować ;)..nie jestem w stanie przyjąć w siebie negatywnych emocji i mysli,i opini,i zdan innych..az tak mocno,by mnie zdołowały..momentalnie coś we mnie wybija mnie na powierzchnię..wybija spokojem,nadzieja,zaufaniem,uśmiechem(??..nie wiem jak to nazwać)
jest źle-ale jest dobrze
czuje się fatalnie..ale jest okej
moge nazwać to co czuje,czego chcę,i czego nie chcę..ale w tym wszystkim takie mocne,uspakajające-JEST DOBRZE..zaufaj temu DOBRZE..choć jest źle.
wierze ze to od Niego..nie rozumiem tego..nie jest to naturalny stan człowieka..jest to meczące,i niezrozumiałe..w dołku jednak można odpocząć..dołki czasem przynoszą  ulgę..może zakłamana..ale jednak.
Tu nie ma ulgi,żeby sobie nad sobą poużalać,zeby się schować,zrezygnować,obrazić..czy nawet przyznac sobie prawo do bycia głupim..po prostu-głupim,ograniczonym,bezużytecznym,niepotrzebnym.
Nie..to cos we mnie nie pozwala mi sie poniżać,ani uciekać..pozostaje to przyjąć..tak-czuje samotność..ale jest to właściwe.
Tak jestem głupia..ale do niskości przed Bogiem..
tak jestem bezużyteczna..ale bardzo kochana.
To nie jest łatwe..i nie próbuje tego rozumieć..ufam ze ON wszystko wie..i to MU oddaję..boje się--bo skoro nie mogę się cofnąć..skoro coś zasypuje za mną i przede mną wszystkie doły..to trzeba iść do przodu.
Tego się boje..bo nie wiem gdzie,,,nie wiem jak..nie wiem po co--wiem tylko że ON we mnie działa..i ze tam mnie zaprowadzi--gdzie?..kiedy?..po co?..nie wiem.
To z czym sie spotykam na czacie..jest przykre..to prawda..czasem myślę,czy naprawdę tak jest?..naprawdę jestem wyniosła?..naprawdę poniżam innych?...widze jak inni reagują na mnie,tylko z powodu pojawienia się tam..na nich nie reaguję...ale gdy zaczynam wchodzić w polemikę  z księżmi..trace pewność siebie,choć jednocześnie czuję olbrzymia pewność w sobie//moge zamilknąc i nie kontynuować tematu..ale nie mogę zmienić zdania.
Brakuje mi weryfikacji,rozmowy..ale ta ostania przed wakacyjna,a potem milczenie..i w sprawie rozmowy i spowiedzi..wyczułam w nim wahanie..pytałam go kilka razy..czy na pewno powie mi ze nie chce tych rozmów,i nie będzie mnie zwodził?..obiecał,ze tak zrobi...wierzę mu...ale...
Ale jest tak wiele we mnie nienazwanego..czego nie potrafię wypowiedzieć..ując w słowa-nie potrafię napisac(a pisanie idzie mi łatwiej)...przyjmuje "na klate" tak duzo negacji mojej osoby..nie,nie przezywam tego ;)..nie opłakuje...mam dystans..czasem tylko żałuje ,ze nie umiem w ten sposób znosić uwag męza ;)..ze w jego przypadku jest natychmiastowy,prawie nie kontrolowany bunt-to mnie boli..-nicki?..czy facebook?..to nie jest cos czym nalezy sie przejmować tak naprawdę..i to "coś" we mnie nie dopuszcza nawet do tego..tak, odczuwam przykrość,bywa smutno,bywa ciężko,bywa niezrozumiale...zwłaszcza teraz ostanio..gdy tak tego duzo ;)..gdy naprawdę warze każde napisane tam słowo,i wciąż to samo ;) --ale to bardzo powierzchowna przykrość,krótkotrwała..więcej i głębiej nie jest wstanie we mnie wniknąć..ktoś?..coś?..postawiło blokadę..--to nie jest moje  z całą pewnością.
czuje sie chroniona..wzmacniana..nie napisze że jest we mnie optymiznm..jest we mnie usmiech(?? co kolwiek to znaczy)..łagodny uśmiech i nadzieja--tego naprawdę nikt i nic nie przebije..to jest jakieś stałe..dziwne.
Ja go mam w znajomych na facebooku..mam go od daaaawna..i nigdy tam nie zaglądał..wiem że juz wrócił..i na faceboku jest codziennie..kilka razy dziennie wchodzi..przyznaję jest dziwnie...heh..zdecydowanie stałam sie tam mniej aktywna ;)....dopadają mnie moje rózne przeczucia..na ile moge dac im wiare?...nie zapytałam jeszcze o rozmowę..wiec jakis wpływ na mnie mają.
Ale poczekam jeszcze..z jednej strony za dużo tego wszystkiego,przestałam juz to pisac,zbierać,ilośc maszynopisu mnie przeraziła,,intensywność i różnorodność nie do ogarnięcia--samo przygotowywanie do niej będzie męką..z drugiej strony--było,minęło..czy on powinien o wszystkim wiedzieć?..czy na pewno moge mu to powiedziec?...tyle o nim samym?--może jednak zmiana  byłaby właściwsza? ...zostawić to Jemu..ale skąd mieć pewność ze to ON?..nie wiem.

Kierownik do zbawienia nie jest potrzebny..ale tak bardzo potrzebuje jakiejś wskazowki..rozeznania..weryfikacji mnie samej w tym wszystkim..tak..nawet teraz ;)..ten łagodny usmiech we mnie ;)))))..JEST DOBRZE..ufam temu ;)

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 20.11.2024

Ostatnio dodane