strach..ma kłamliwe,wielkie oczyska ;)))
dodane 2012-07-15 13:34
Strach ma wielkie oczy..i potężną siłę kłamstwa..nasze nastawienie ,uprzedzenie do człowieka,potrafi nieźle zaciemnić rzeczywistość..i nie jest łatwo przyznać się przed sobą,że nie miało się racji..że tak bardzo uczepiwszy sie własnych racji,pozwolilismy aby uprzedzenie(lęk?,inność?)stało się dla nas prawdą.
Myślałam,że mnie totalnie nie zrozumie,i zrobi mi jazdę(wiem że potrafi)..zrozumiał,byłam zaskoczona że ,aż tak bardzo dobrze mnie zrozumiał..ze nie wysmial ,i nie odrzucił moich hmm"natchnień?toku myśli?"..za tym kazal mi iść..nie samej..tym się zająć ze swoim kierownikiem,..inaczej strach mnie nie opuści..trzeba odnaleźć przyczynę.---modlitwa?..owszem,ale we wrześniu ,teraz jedzie na urlop..o uwolnienie może sie pomodlic mój kierownik..taaaa..wiem że może..ale wciąż mi odmawia..ehhh ;(
Pisałam trochę o rekolekcjach..o tej nagłej więzi która się wytworzyła pomiędzy księdzem a mną,bardzo mocno ją czułam..w obie strony ja czułam..i byłam tym zaskoczona (bo ja go nie polubiłam)..oczywiście kierownik spłycił to totalnie,składając to na potrzebę bliskości,i nieporozumień z mężem..nie umiałam się na to zgodzić;)..nie jestem az tak zdesperowana,by szukać przytulenia u każdego;)..jakieś wymagania jednak stawiam ;)...na sczescie po kolejnej rozmowie,zmienił zdanie i już tak "płytko mnie nie ocenił ;) "
Znalazłam zdanie dotyczące sposobów jak Pan Bóg człowieka prowadzi sam..tam to było,czasem wiąże ludzi więzią duchową,w jakimś swoim celu--w jakim?..przecież ja go więcej nie spotkam--potem to uczucie jednosci z drugim człowiekiem,to wzajemne spotkanie (e zranieniu,czy dobru)..jeśli faktycznie tak jest--to my tam musieliśmy sie bardzo mocno i prawdziwe spotkać w tym czymś jednym w nas;)..jeśli. tak..to ks wtedy musiał być naprawdę w głębokiej depresji;).
Co wiem teraz?..spotkam go jeszcze,on też przyjedzie po pomoc duchową do Piotra,od lat leczy sie na depresję,korzysta z różnego typu pomocy specjalistycznej--dziwne?..bardzo dziwne..człowiek który tak wiele daje sobą innym..który przyciąga sobą ,swoimi kazaniami tyle ludzi..który tylu małżeństwom pomógł..nie potrafi pomóc sobie samemu..gdzie s jest tak samo zamknięty,i zablokowany na Boga ,jak i ja...dla mnie to jednak jest dziwne,i niezrozumiałe..i smutne.
Miałam nie jechać ..jadę;)..czy z powrotem uda mi sie przyjechać?..czy będę musiała przyjść te parę kilometrów?..zobaczymy--dziś przez nasze miasteczko ,przebiega "ogień olimpijski"..chciałabym to uchwycić aparatem,ale nie wiem czy mi sie uda..zobaczymy ;)