Pseudoprzyjaciel.
dodane 2012-06-22 20:34
Wydawało mi się, że znalazłam prawdziwego przyjaciela. Takiego, do którego można zadzwonic w środku nocy, a ten bez żadnego pytania zerwie się, aby pomóc. Byłam pewna, że znalazłam ojca, którego w moim życiu brakowało, brata, za którym tak strasznie tęskniłam. Przez kilka miesięcy nauczyłam się od niego więcej, niż od Rodziców w ciągu minionych dwudziestu czterech lat. Sprawiał wrażenie tak dojrzałego, mądrego, wyjątkowego, że urzekł mnie od pierwszych chwil naszej znajomości. A wszystko to bez jakichkolwiek podtekstów seksualnych z powodu dużej różnicy wieku, a przede wszystkim dlatego, że jest chłopakiem, przyszłym mężem mojej Siostry.
Pokłóciliśmy się - nie pierwszy raz. Śmieszne sprzeczki, w których każde broniło swojego, mega absurdalnego, zdania. Powinno skończyc się jak zawsze, oboje ochłoniemy i wyślemy sobie sms'y, żartobliwie nazywając siebie "łopatą" czy "taczka" i wszystko powinno byc jak dotąd. Jednak nie tym razem. Mój bohater okazał się tym, który jednym zdaniem przekreślił wizję o tzw. "prawdziwych mężczyznach". Nie takich jak Ci, w których towarzystwie dorastałam, którzy żyli z dnia na dzień. Tych PRAWDZIWYCH.
Mój przyjaciel, bohater, powiernik, brat, który udzielił mi tyle cennych lekcji odnośnie szacunku dla samej siebie i swojego ciała, który niestrudzenie pomagał mi uwierzyc w siebie i swoją wartośc, nagle mówi mi, że jedynym moim problemem jest to, że nie mam ani stałego ani przygodnego partnera seksualnego i przez to jestem skora do nieustannych kłótni z nim. To było jak policzek.
Teraz, tydzień po tym incydencie, wiem, że tak miało byc. Ktoś kogo uważałam za dar niebios, był kimś, kto krok po kroku odsuwał mnie od tego co boskie. Wiem, że czytając tę historyjkę możne pomyślec, że zachowuje się jakby zdarzyła się wielka tragedia, jednak żeby wczuc się w moją sytuację, wystarczy wyobrazic sobie swoje uczucia w momencie, kiedy ktoś, kto tyle dla nas znaczył, okazuje się tylko i wyłącznie naszym wyobrażeniem i pomnożyc to przez dwa.