O Ikonografii trochę bardziej przyźiemnie
dodane 2012-10-18 00:13
Ikona. Często na pierwszy rzut oka banalne malowidło, przedstawiające Chrystusa, Jego Oblicze, czy Matkę Bożą, Świętych lub scenę Biblijną. Nic bardziej prostego chyba już nie da się wymyślić. W erze robotów i komputeryzacji, kopiowania, klonowania, modyfikacji genetycznych, giełd i skrupulatnie przewidzianych planów finansowych na następne sto lat. W czasach idealnej grafiki komputerowej malującej wszystko, generującej obrazy w 3D. Wśród milionów obrazów kopiowanych kilkoma kliknięciami myszki, przesyłanych przez wciąż pragnące, ale nigdy nie mogące spaść satelity, dzielonych na miliardy pikseli i wyrażonych w kodach zero jedynkowych. Czy ta prosta forma, z zupełnie dziś nikomu niepotrzebnych materiałów może porazić swoim pięknem? Czy ktoś jeszcze znajduje jej wartość? Jaką właściwie ma cenę wśród obrazków drukowanych przez maszyny, robiące to z precyzją jakiej człowiek nie jest w stanie osiągnąć? Co się w niej kryje takiego?
Ikony zacząłem poznawać – właściwie ich technikę- z lenistwa. I dziś to dla mnie powód do wielkiej wdzięczności Bogu, bo tylko On potrafi takie rzeczy robić. Potrafi dotrzeć nawet do naszego lenistwa i je wykorzystać byśmy zbliżyli się do Niego. W czasie studiów teologii, których jeszcze nie dane było skończyć, chciałem uciec do jakiejś pracy rękami, nie tylko umysłem. Zawsze bałem się tych wszystkich opasłych tomów pełnych mądrości. Nigdy nie wierzyłem, że zacznę je czytać i coś z tego rozumieć a nawet za nimi tęsknić. Uciekłem więc do propozycji napisania (namalowania) ikony i jej poznania w podstawowym zakresie teorii. No i dał Bóg, że otwarłem "opasłe tomisko" zapisane w głębi prostoty.
W moich rozważaniach chciałbym zająć się opisem mojego doświadczenia ikony, pracy nad nią. Podzielić się swoim doświadczeniem, jak prostota formy i materiałów, może przedstawić nam coś niezwykłego. Trzeba jednak jednego. Chcieć posłuchać.