„ Ja poprowadzę a Ty śpij” - inaczej na Adwent:)
dodane 2013-12-22 16:01
„Obowiązek poznasz po tym przede wszystkim, że nie pozostawia ci on prawa wyboru” Antoine de Saint-Exupéry
Wokół nas epidemia kryzysów małżeńskich. Odchodzą żony, mężowie- po latach niby udanych związków, kiedy są już dzieci, gdy zbudowali wspólnie dom. Czy naprawdę nowy związek z kobietą w wieku własnej córki jest dla niejednego mężczyzny w średnim wieku wart rozbicia rodziny, nieszczęścia dzieci, łez żony? I tłumaczenie że w małżeństwie „wypaliły się już emocje”? Czy naprawdę „z nim się nie da porozumieć”? (a może nie próbowałaś słuchać? A może to że nie jesteś idealna za trudno było ci przyjąć? A może nie zachęciłaś go żeby się z Tobą podzielił tym co go martwi?)
Mówią, że prawda jest pośrodku i tak chyba często bywa. Ale jeśli dobrze przyjrzeć się sytuacji wielu rozpadających się po latach małżeństw gdzieś tam u podłoża najczęściej bywa spora dawka egoizmu, z jednej lub obu stron, szukanie własnej korzyści, analizowanie że mnie się należy z twojej strony to i jeszcze tamto , taka stopniowo narastająca wojna podjazdowa żeby urwać dla siebie jak najwięcej.
I wcale nie jest tak- że zawsze lub prawie zawsze niedobry mąż krzywdzi biedną niewinną żonę. Bywa i tak że ona codziennie wita go pretensjami, nie zauważając zmęczonych oczu po 10 godzinach przed komputerem, nie wspierając w stresujących go sytuacjach, żądając wciąż więcej. Ale bywa że dla niego ona mimo że dba o siebie wydaje się nudna, zbyt zwyczajna. I już nie dostrzega jej codziennego starania o dobro jego i dzieci, tej mrówczej mało może spektakularnej pracy każdego dnia od nowa.
A tymczasem dziś, w czwartą niedzielę Adwentu czytamy:
„Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki” (św Mateusz). Anioł mówi- nie bój się odpowiedzialności, obowiązku, nie bój się wierności i zaufania, nie bój się trwania razem pomimo wszystko, pomimo że w ich akurat życiu wszystko zaczęło się w tak niezrozumiały dla nich sposób.
I Józef posłuchał, ten młody mężczyzna wziął na siebie wielką odpowiedzialność, zaryzykował wielkie zaufanie do Boga i dziewczyny którą pokochał i wybrał na swoją żonę. I nie będąc biologicznym ojcem , stał się faktycznym ziemskim ojcem Jezusa, Bożego Syna, spotkał go zaszczyt trudny nawet do opisania – Bóg oddaje swojego Syna jako małe dziecko pod opiekę właśnie jego, Józefa z rodu Dawida.
A Jezus- jak czytamy w innym fragmencie-był im posłuszny- „Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany” (Łk 2, 51). Jezus, Bóg, był posłuszny ziemskim rodzicom.
Tylko, że u nas, we współczesnych małżeństwach, często na szczycie hierarchii wartości jest „wielkie JA”. Mnie się należy. Ja chcę. Moje emocje, moje odczucia, moje oczekiwania. Ty masz być na każde moje zawołanie, a ja ci i tak powiem za 10 lat że wypaliły się emocje.
A może recepta jest tak naprawdę prostsza niż myślimy. Może zamyka się w tym zdaniu, które bardzo mi się spodobało gdzieś w sieci- „ja poprowadzę a ty śpij”. Ty odpocznij, bo dziś jesteś bardziej zmęczony(na). Dla Ciebie ta sytuacja jest trudniejsza, ty ją gorzej znosisz, pozwól mnie żebym cię wsparł (wsparła). Mnie też może dziś ciężko i chętniej bym złożyła kolejny obowiązek na ciebie, ale dam radę, a Pan doda mi sił. Bo widzę Twoje zmęczenie, Twoje problemy, Twoje emocje i oczekiwania.
Dziś ja poprowadzę. A Ty odpocznij.