Małżeństwo, rodzina, rozwój osobisty
Kiedy sił już brak
dodane 2011-07-25 12:40
O sensie bycia na dnie
Bywają w życiu ludzi takie momenty, że na nic już nie ma siły. Człowiek doświadcza wtedy, swojej niemocy, swojej ograniczoności. Rozpacz już czeka, by tylko opanować serce człowieka. Zapewne wiem o czym teraz piszę ten, kto tego doświadczył lub właśnie doświadcza. I właściwie nie jest ważny powód bycia na dnie, bo główny i podstawowy jest zawsze ten sam - grzech. Grzech własny lub grzech drugiego człowieka.
Dopóki jednak nie poddamy się rozpaczy, bycie na dnie może stać się dla człowieka sposobnością do odbicia się. Są tacy, którzy twierdzą, że osiągnięcie własnego dna jest warunkiem do tego, by móc zacząć się podnosić. Nie wiem, czy tak zawsze musi być, ale wiem, że bycie na dnie jest swoistą szansą na odmianę. Jest szansą na odmianę definitywną.
By móc się odbić od dna, by móc się podnieść z upadku, człowiek przechodzi pewne etapy:
1. Uznanie własnej słabości i ograniczoności - przyznaję się, że nie potrafie kochać - już nie udaję (opadaja wszystkie maski).
2. Wówczas Bóg ukazuje prawdę o grzeszności człowieka - odrzucam pychę, dostrzegam prawdę o sobie samym.
3. Teraz Bóg może udzielić swojej łaski i podnieść z upadku - przyjmuję łaskę Miłosierdzia Bożego.
4. Trwanie na modlitwie - tylko życie w przyjaźni z Bogiem daje człowiekowi prawdziwe życie, życie pełne.
Bóg jest bogaty w miłosierdzie (Dives in misericordia) i nawet spod nawarstwień największego zła potrafi wydobyc dobro.