Cześć wszystkim :D
dodane 2014-06-11 17:30
Jest to mój pierwszy post i chciałabym w nim podzielić się z wami moja historią :D
Mam na imię Ola i mam 16 lat. Kończe w tym roku nauke w gimnazjum i wraz z nowym rokiem szkolnym zaczynam nowy etap czyli liceum :D jest to liceum sportowe- zdałam pomyślnie testy sprawnościowe zostały jeszcze kwestie rekrutacji czyli świadectwo i wyniki egzaminów :D jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z moją myśą to spełnie swoje wieeelkie marzenie :D
Ale nie o tym będzie mój blog. Chciałam zrobić jakieś wprowadzenie żeby nie było tak sucho hahah ;)
Będzie to blog o moim nowym życiu. Mam nadzieje że osoby, które miały podobne przeżycia czytając moje wpisy zaczerpną w nich siłe by walczyć.
Ostatnie 2 lata mojego życia można powiedzieć że zostały stracone. Nie mam pojęcia co było tego powodem ale kompletnie utraciłam radość z życia. Miewałam momenty radosne, ale po chwili nachodziły mnie przygnębiające myśli, pełne rezygnacji i niechęci do życia. Zmieniłam się i to bardzo. Z pełnej radości osoby, stałam się kimś kto zmusza się do uśmiechu. Nikt o tym nie wiedział bo nie pokazywałam tego. Zmiany zachodziły w środku mnie, na zewnątrz dla rodziny i znajomych byłam ciągle sobą. Bo grałam i udawałam, że nic się nie dzieje. Że nie jest mi ciężko. A było i to bardzo. Miewałam momenty, że nie chciało mi się kompletnie nic. Miałam do siebie pretensje o wszystko. O to że nie jestem doskonała. A bardzo pragnełam być doskonała. Uważałam, że musze się podporządkować pewnym schematom zachowania żeby pokazać jaka jestem idealna. Moje wypowiedzi zawsze musiały być mądre, przemyślane. Jeżeli się pomyliłam w czymkolwiek albo jakieś założenie na konkrtetny dzień się nie ziściły, byłam na siebie wściekła. W moim życiu brakowało ciągłości. Jeżeli wydawało mi się że już się z tym uporałam, przychodziły tzw. "ciemne myśli". I znowu wszystko było nie tak, wszystko czarne, wszystko bez sensu. W tamtym okresie Bóg dla mnie był czymś zupełnie nieistotnym. Nie zwrcałam uwagi na to że sie nie modle wogóle. Jeżeli szłam do kościoła to robiłam to z niechęcią. I dusiłam to wszystko w sobie. I zastanawiałam się ile jeszcze czasu to będzie trwać.
Aż w końcu doszłam do wniosku, że to moje życie, i że to ja sama, chociarz może nie do końca świadomie wybrałam ten"sposób na życie". Użalałam się nad sobą zamiast wziąc się do roboty, dać coś z siebie dla innych. Przeciez moje"problemy" w porównaniu z np. głodującymi dziećmi, to jest jakaś śmieszna sprawa. Zdałam sobie sprawe że powinnam być wdzięczna Bogu za życie, za rodzinę, za to że mam co jeść, że mam 2 ręce i 2 nogi, że mam możliwość uprawiania sportu który kocham. To wszystko doszło do mnie z wielką siłą i ... zdziałalo cuda. Zaczełam się modlić. I to nie dlatego że tak wypada, tylko ja serio mam taką potrzebe. I nie moge pojąc jak kiedys mogłam tego nie robić. Człoeikowi w życiu bez modlitwy i wiary jest bardzo ciężko. Teraz to wiem. Teraz jest inaczej :D Nauczyłam sie cieszyć z tego co mam, a nie ciągle myśleć o tym czego mi brakuje. Mam w sobie większą pewność siebie i większą wiare. W przeszłości gdy widziałam, że ktoś jest lepszy ode mnie to w środku mnie coś pękało i się poddawało. a teraz? teraz gdy widze kogoś lepszego, to odzywa się we mnie ambicja i motywacja. Nie mamjuż żalu że choć ja ciężo trenuje i nie zawsze mi wszystko wychodzi, inni niewiele się wysilając mają większe efekty. Pokochałam ciężką prace. I samą siebie. Akceptuje swoje wady, ale nad nimi pracuje. I mam do siebie większa miłość. I do mojej rodziny też. Kiedyś mój kontakt z rodzicami nie był zbyt dobry, może to dlatego żemoi rodzice często się kłocili i chyba w głebi serca miałam do nich o to żal.
Zaczełam nowe życie. zupełnie od początku. od podstaw. staram się żyć zgodnie z przykazaniami .
teraz jestem ogromnie wdzięczna za to, że wogóle jestem. i życze wam tego samego, radości z bycia. i radości z tego że nie ważne jak źle jest, przecież Bog nas kocha :D