Codzienność
I znowu poniedziałek...
dodane 2011-01-31 22:53
Poniedziałek najbardziej zagoniony dzień w naszym domu, ale mimo wszystko lubiany przeze mnie. Dzień zaczynamy wcześnie służbą dla Pana mojego pierworodnego, mimo trudu porannego wstawania lubi je. jest to czas kiedy nie musi się dzielić się mamą z nikim, jestem tylko dla niego. Po Eucharystii szybkie zakupu, czasami jakaś zachcianka dziecka, na która przeznacza swoje kieszonkowe.
Patrząc jako rodzic, szkoda mi że już tak dorósł, że skończyły się już takie chwile tylko opieki rodzicielskiej. Widze jak na pewnych płaszczyznach podejmuje już sam decyzje, może nie jakieś wielkie ale własne i przemyślane. Fajnie, że dorośleje, że sam potrafi rozróżniac dobro od złego, że sam zaczyna decydować. Ja jako matka, powoli zaczynam wypuszczać go coraz dalej, wiem że nie mogę życ jego życiem, że sznurki trzeba rozwijać coraz mocniej aby potem całkowicie sie odciąć i dać żyć jego własnym życiem i jedynie stac obok i patrzeć. Trudne, ale wiem że do zrealizowania, przykładem dla mnie są moi rodzice i rodzice mojej mamy, którzy potrafili swoim dzieciom pozwolić życ ich włanym życiem. Wiem, bo doświadczyłam drugiego skrajnego modelu, jak rodzice żyja życiem dziecka i nie widza w tym nic złego, ale wręcz przeciwnie jest to coś cudownego. karmią się tajemnicami małżeńskimi dziecka, które też bezkrytycznie wynosi je z domu nie widząc w tym nic zdrożnego. W ten sposób toksyczny związek prowadzi do niszczenia pięknych rzeczy, które w tajemnicy można było dostrzec i jeszcze je rozwinąć , ale w tłumie już niestety nie, znikają pod ziemią. Tacy rodzice nawet nie mają świadomości, że zniszczyli swoje dziecko, smutne i prawdziwe.
Jutro kolejny dzień sznurki znowu trzeba zluzować, ale wiem że warto aby dziecko wyrosło na mądrego i dobrego człowieka, który wie czego chce ma swoje zdanie, umie decydować o sobie i innych i jest odpowiedzialny za słowa, czyny i osoby. Zobaczymy efekty za pare lat, mam nadzieję że bedę mogła powiedzieć, że dobrze wychowałam.