Nakarmić bliźnięta :)
dodane 2016-07-31 17:01
W ciąży oglądałam w internecie ładne obrazki mam karmiących piersią naraz dwa radosne pulchne bliźniaki ułożone zgrabnie na poduszce do karmienia. Poduszkę kupiłam. Ale obrazki zweryfikowało życie. I znów, co nas nie zabiło, wzmocniło nas i wiele nauczyło...
Bliźniaki urodziły się w 34 tygodniu. Kuleczka bez prawidłowego odruchu ssania i przez pierwsze dni wogóle były problemy żeby zjadał doustnie. Kluseczka ssał lepiej, był większy i mocniejszy, za to musiał oddychać przez maskę. Nie było mi wogóle dane przystawić ich do piersi w pierwszym tygodniu życia. Stres i brak dzieci przy mnie sprawił też, że przez pierwsze dni nie miałam pokarmu. Nastawiona na karmienie piersią, słuchając rad mojej wspaniałej położnej środowiskowej (dziękuje Małgosiu..) zaczęłam walczyć o laktację używając dobrego laktatora elektrycznego. I kochane mamy, będąc w takiej sytuacji musi się go mieć. Inne opcji nie ma. Wizja pulchnych maluszków na ładnej poduszce do karmienia coraz bardziej odpływała w dal, ale metoda działała i pokarm pojawił się. Odciągałam, zanosiłam na IT. Panie pielęgniarki podawały im po odrobinie. Z takimi maluszkami przyjechałam do domu. Kuleczka nigdy nie nauczył się ssać piersi. Nie potrafił. Jego maleńka buzia nie radziła sobie, nauczył się pić mleko wyłącznie jednym rodzajem smoczka, z wąską końcówką. Miał ogromny refluks i makabrycznie ulewał, niedojrzały żołądek nie utrzymywał mleka. Próbując różne sposoby u nas skuteczne okazało się dodawanie do mleka zagęstnika kupowanego w aptece. Kluseczka stopniowo zaczynał ssać pierś. Wprowadziłam taki system karmienia- jedno karmienie Klusia pierś, Kuleczka mleko modyfikowane, kolejne- Kulka mleko odciągnięte dla niego, Klusia - modyfikowane. Skomplikowane zapiski w notesie (tak, ja mama wielodzietna zapisywałam kto ile wypił i o której godzinie....) Na szczęście obaj dobrze tolerowali mleko modyfikowane które wybraliśmy. Przybierali na wadze, byli zdrowi. Brzmi to fajnie tylko nie każdy wie że taka sesja odciągania mleka to pół godziny. Pół godziny co 3-4 godziny, łącznie z nocą. Niezależnie od karmień, kąpieli, przewijań, spacerków. Niezależnie od sprzątania, gotowania, od zaspokajanie potrzeb starszych braci, od prowadzenia domu. To życie pod dyktando laktatora. Wytrzymaliśmy taki system około 3 miesięcy. Uważam, że długo. W międzyczasie coraz bardziej widoczne były zaburzenia rozwoju ruchowego Kuleczki, jego znacznie zaburzone napięcie mięśniowe w zasadzie ocierające się o rozpoznanie porażenia. W wieku trzech miesięcy wizyta w poradni, zalecenie rehabilitacji ruchowej. Zaczęliśmy terapię metodą NDT Bobath którą częściowo stosujemy do dzisiaj. Idea metody przemawiała do mnie i do męża jako bądź co bądź trochę w temacie zawodowo:) no i wyprowadziła Kulkę do niezłej sprawności niewiele w tej chwili odbiegającej od zdrowego brata. Dwa razy w tygodniu fizjoterapeutka, dwa razy dziennie my. Spisane ćwiczenia, nagrane filmiki. Liczenie powtórzeń. Praca nad każdą składową ruchu, początkowo obrotu, potem- długo podporu na rączkach...ale o terapii napiszę. Ale w tym okresie zaprzestałam odciągania mleka. Podjęłam decyzję którą uważam dzisiaj za słuszną, o sztucznym karmieniu Kuleczki. Przeznaczyłam uzyskany czas na ćwiczenia rehabilitacyjne. Kuleczka już w tym okresie mniej ulewał, szybciej się najadał, dojrzewał. Karmienia stawały się mniej problemowe. Jeszcze dwa miesiące utrzymałam częściowo przy piersi Klusię. Klusia ssałby dłużej, ale niestety jeśli byłam w domu sama, a obudził braciszka, miałam do wyboru trzymać go przy piersi słuchając ryku Kuleczki lub obu naraz podać butelkę. Sprzedałam poduszkę do karmienia, może lepiej przysłużyła się innej mamie:)
Teraz lepiej rozumiem inne matki. Jestem zwolennikiem karmienia piersią, ale przeciwnikiem terroru w tym temacie. Uważam że zaprzestając odciągania mleka żeby więcej ćwiczyć z Kuleczką w tym kluczowym okresie, kiedy uczył się podstawowych elementów ruchu podjęłam dobrą decyzję. Na szczęście Kuleczka jest dzieckiem bardzo zdrowym i odpornym i póki co, jeszcze nie chodząc do przedszkola bardzo rzadko choruje. Drobne katarki zwykle mijają bez śladu.
Kiedyś jedna mama strasznie krytykowała matki karmiące butelką. Ja zapytałam czy próbowała karmić kiedyś wcześniaka bez odruchu ssania wymagającego rehabilitacji i z bardzo nasilonym refluksem bo ja próbowałam. Zamilkła.