Początki...
dodane 2016-07-29 08:35
Prezent. Niespodzianka. Dar. Cud. Do dziś tak do nich mówimy. "Najfajniejsze jest to, że jest ich dwóch" - te słowa mojej najmłodszej siostry stojącej nad łóżeczkiem malutkich tłinsów dokładnie oddają to co czują rodzice bliźniaków. Najpiękniejsze w bliźniakach jest to.... że jest ich dwóch.
Ale ten prezent, ten dar nie jest taki łatwy jak mogłoby się wydawać widząc teraz dwóch radosnych dwu-i-pół letnich chłopców ze śmiechem biegających po ogrodzie. Powoli, powoli zaczynamy chyba wchodzić w czas "odcinania kuponów" i w czas gdzie chwilami rodzicom łatwiej jest mieć bliźniaki niż jedno małe dziecko. Myślę, że coraz bardziej tak będzie w miarę jak będą rosły, więc postanowiłam zacząć pisać o tym jak było, a jak jest dopóki pamiętam. Sama wiem że będąc w podwójnej ciąży szukałam w internecie wpisów bardziej doświadczonych "mnogich mam" pomimo że w moim przypadku byłam już mamą dwójki dzieci.
Przemienienie:)
O tym że mam bliźniaki dowiedziałam się 6 sierpnia. W Przemienienie. Dokładnie tego dnia na ekranie aparatu usg pojawiły się dwa bijące serduszka. I śmiech mojej lekarki, i gratulacje, i zaskoczenie. I dziękuję Ci Gosiu i Pani Irence za przeprowadzenie nas przez ten czas, bo Ty już wiedziałaś że on może nie być łatwy a ja jeszcze wtedy nie. Miałam za sobą dwie "normalne" ciąże przechodzone do 39 tygodnia, dwoje dzieci urodzonych naturalnie, o czasie, zdrowych. Miałam za sobą doświadczenia z czterokilowymi smokami którym oprócz piersi mamy nic do szczęścia nie było potrzebne. No, dobrze, z kolkami Bąbla miałam doświadczenie. Ale sami wiecie że Bąbel zawsze coś wymyśli żeby nie było tak prosto....
Do mniej więcej 20 tygodnia było normalnie, jak w ciąży, tyle że szybciej było widać brzuszek. Jeszcze 3 miesiące chodziłam do pracy. Potem stopniowo różne rzeczy zaczęły się komplikować i dowiedziałam się szybko że ciąża bliźniacza rzadko przebiega gładko i spokojnie. Nadciśnienie, ogromne obrzęki, problemy z układem krążenia, konieczność bezwzględnego ograniczenia aktywności , błyskawiczne usamodzielnienie się niespełna 10 letniego Bąbla (co mu bardzo dobrze zrobiło bo najtrudniej wypuścić spod klosza Pierwszego), obowiązki domowe 6,5 letniego Bąbelka- nasze życie zmieniło się. Wreszcie pobyt w szpitalu, ciągłe badania, czekanie, świadomość że jest za wcześnie i konieczność decyzji- już, tak, 6 tygodni przed czasem. Było całkiem inaczej. Kiedy urodziłam starsze dzieci leżały mi na brzuchu, oglądałam je sobie z bliska, miałam czas się z nimi przywitać, oswoić, nacieszyć, było przyglądanie się "do kogo podobny" i "ciekawe jakie będzie miał oczka" :) Bliźniaki odjechały w inkubatorach. Widziałam ich może przez minutę, trochę oszołomiona po lekach podanych do cięcia. Ja nie mogłam się ruszyć a one były na innym piętrze. Zobaczyłam je dopiero następnego dnia, w między czasie dowiedziałam się o niewydolności oddechowej Kluseczki. Pisałam wtedy, ze szpitala wpis "mamy gwiazdeczek". To był trudny czas. Czas kiedy mama widzi swoje maleństwo pod maską CPAPU, nie może wziąć go na ręce. 10 dni w szpitalu. Inne doświadczenie, inne uczucia. Cóż, podobno to co nas nie zabije, wzmocni nas. Myślę że jednak wzmocniło. :)