Nowy post
dodane 2013-01-04 12:56
Obudziłem się dość wcześnie jak na urlop. Była 5. 30. Po przebytej chorobie, która była spowodowana bardziej lekami, które miały ją wyleczyć, obudziłem się z samopoczuciem niemalże nowonarodzonego. Czy ja pamiętam jak czuje się nowonarodzony? Po tym, co przeszedłem w ostatnich dniach, dniach końca starego i początku nowego roku podarowałem sobie przywilej nadania sobie owego określenia: nowonarodzony. Tak, pamiętam o najważniejszym Nowonarodzonym, który miał większy powód do narzekania. Miejsce, w którym się urodził pozostawiało wiele do życzenia. Jednak stał się Człowiekiem, był zatem noworodkiem. Noworodek nie narzeka, od razu daje poznać, że coś mu się nie podoba. A Maryja? Ona też nie wybrała. Przepraszam, Maryja wybrała raz. Później już tylko zachowywała w sercu wszystko to, co dano Jej jako uczestnictwo.
Po moim przebudzeniu miałem taką chęć do życia, że radość dziękczynienia kazała mi rozpocząć jak najszybciej modlitwę. I to od razu część różańca. Po odmówieniu bolesnych tajemnic przypomniała mi się kolejna ważna intencja. Jeden z przyjaciół umiera na raka. Pamiętam o nim każdego dnia w koronce do Miłosiernego Boga, odkąd jego stan drastycznie się pogorszył. I tym razem prosiłem, aby Pan pobłogosławił go na tym krzyżu. Myślałem, że mój organizm zechce wykorzystać te kilka poranków na dłuższą regenerację siebie i wrzuci mnie jeszcze na kilka chwil w rozkoszkną otchłań snu. Nic z tego. Godzina czytań i Jutrznia, śniadanie itd. Kolejny dzień krótkiego urlopu zimowego w rodzinnym domu rozpoczął się na dobre. Na szczęście okazało się, że dziś dwie bliskie mi osoby świętują swoje przyjście na świat. Inwencja twórcza od samego rana. Nie pamiętam kiedy ostatnio wysłałem komuś tak "inwencyjne" życzenia. Wojtku i Bartku...niech od dziś żyje Wam się jeszcze lepiej.
Dobrego dnia!