Nietrafione słowa, Wydarzenia, Znalezione w Biblii
Drugie pudło
dodane 2008-11-14 14:12
Nie, nie będzie o pudle z prezentami - choć w sklepach królują już wystawy świąteczne.
Nie będzie też o tym, że życie jest jak pudełko czekoladek jak to mawiała mama Forresta Gumpa.
Nie będzie też o pudle, do którego wrzucamy różne rzeczy na przechowanie.
Jak zwykle o poronieniach.
M. od kilku lat chodzi do tego samego lekarza, prywatnie. Pan ginekolog jest oczywiście miły, grzeczny, uśmiechnięty. Za odpowiednią cenę, bo to we własnym gabinecie.
Najpierw jedna ciąża - zakończona jak to lekarze mówią niepowodzeniem ciążowym lub ginekologicznym.
Potem kolejna. I znów tragedia.
Szpital. Rodzice chcą pochować. Lekarz - ten sam, który zawsze jest taki miły - zasłania się przepisami, 22. tygodniami, potem, po złożeniu podania chodzi na rozmowę z pacjentką i mówi, że mąż robi same problemy, że dopiero od 100 gram wydają szczątki.
Ale jeszcze jest USG w szpitalu, w czasie którego musi zostać potwierdzona diagnoza. Jest prowadzący lekarz, ten sam, który zawsze jest taki miły i grzeczny, w prywatnym gabinecie jest miły i grzeczny, i jest drugi lekarz, starszy stażem. Ten ostatni pyta:
- Co mamy?
- Drugie pudło - odpowiada lekarz. Ten sam, który zawsze jest taki miły i grzeczny. Za pieniądze. W gabinecie.
Tak wyglądają rozmowy polskich lekarzy ginekologów, przy pacjentkach, które tracą DZIECI, na temat całego wydarzenia. Historia z przed kilku dni. "Pudło" - to sobie mogą krzyczeć dzieci, które grają w statki.
Ale w sytuacji poronienia w polskim szpitalu nie ma dziecka, nie ma matki, nie ma ojca. Jest pacjentka, która trzeba wyłyżeczkować. Przepraszam, przesadziłam, jest macica do wyłyżeczkowania. Pacjentka to osoba i tę należy potraktować z szacunkiem odpowiednim dla człowieka. Macica... to tylko macica. Przy macicy można użyc dowolnego sformułowania.
A co na to Pan Bóg:
Przyjaciela nie poznaje się w pomyślności (Syr 12, 8a)
Prowadzenie 'książkowej' ciąży nie jest problemem. Książkową ciążę można prowadzić bez żadnych badań, wizyt u lekarza, dwie kreseczki na teście to piękny, zdrowy i różowy dzidziuś po dziewięciu miesiącach.
Łatwo też być w takiej sytuacji miłym i sympatycznym lekarzem.
Ale całe człowieczeństwo lekarza (i nie tylko lekarza) wychodzi w sytuacjach trudnych czy nawet b. trudnych. Takt, współczucie, zrozumienie, ludzki gest, mądre słowo, szacunek dla człowieka, nawet jeśli jego wiek liczy się w dniach czy tygodniach przed narodzeniem, szacunek wobec tajemnicy życia... to wszystko wychodzi z lekarza, gdy ma do czynienia z przegranymi narodzinami, gdy dziecko rodzi się martwo, gdy rodzi się z wadami letalnymi, gdy rodzi się niepełnosprawne.
Dobrego lekarza nie poznaje się, gdy wszystko jest OK.
Prawdziwego lekarza poznaje się w tych trudnych wydarzeniach.