Uncategorized
O Edycie Stein (5)
dodane 2008-09-19 20:36
Edyta postanowiła coś zrobić na rzecz narodu żydowskiego. Chciała napisać sprawozdanie do Papieża o tydh strasznych zamierzeniach i faktach lub poprosić o audiencję prywatną i opowiedzieć o niesprawiedliwości, jakiej się dopuszczono w Niemczech wobec Żydów. Należy to uczynić, zanim nie będzie za późno, zanim nie zacznie płynąć krew.
- Papież powinien napisać encyklikę potępiającą te akty przemocy, jakich dopuszcza się nazizm. Poproszę go o to osobiście.
I podjęła staranie w Rzymie o prywatną audiencję u Papieża, aby złożyć żywy dokument o masakrowanym narodzie, upokarzanym i przeznaczonym do całkowitego wyniszczenia. Watykan jednak nie odpowiedział ani tak, ani nie. Odpowiedziano jej, że może być na audiencji, ale publicznej, razem z innymi. Tą odpowiedzią Edyta zdenerwowała się. Powiedziała o tym Walzerowi, a opat nakłaniając ją do uległości, doradził, że w tej sytuacji najlepiej wysłać list do Watykanu i w ten sposób dotrzeć do Papieża.
Edyta napisała ten list w dniach Paschy w Beuron. Wręczyła go opatowi Walzerowi a ten wysłał go do Rzymu. I trzeba było długo czekać zanim przyszła odpowiedź. Jednak to, co zawierała, mogła każdego zniechęcić: z Watykanu przesłano tylko błogosławieństwo dla Edyty i jej rodziny.
Jest jesień 2006 roku. Ministerstwo Zdrowia ogłasza projekty trzech nowych rozporządzeń dotyczących rejestracji i pochówku dzieci zmarłych w trakcie ciąży. Zgodnie z obowiązującym ówcześnie prawem, rodzice mogą pochować i zarejestrować dziecko w USC bez względu na czas zakończenia ciąży. Tyle teoria, bo praktyka w większości szpitali bardzo od tego odbiega. Rodziców nie informuje się o przysługujących im prawach i nie wydaje się ani karty zgonu (potrzebnej na cmentarzu), ani pisemnego zgłoszenia urodzenia dziecka, które jest podstawą do wydania aktu urodzenia dziecka. Jeśli rozporządzenia wejdą w życie rejestracja dziecka zmarłego przed 22. tygodniem ciąży stanie się niemożliwa.
W mediach, szczególnie katolickich, projekty opisywane są jako niebywały sukces, bo będzie możliwe otrzymanie karty zgonu i oraz ciała lub szczątków dziecka (tego dotyczą dwa pozostałe projekty). Nikt nie zauważa albo nie chce zauważyć, że i bez tych zapisów prawo polskie daje taką możliwość.
Przekłamania w opisie sytuacji prawnej podaje KAI, a za nią kilka serwisów katolickich. Nigdzie nie pojawia się sprostowanie.
Ministerstwo ogłasza projekty w BIPie i zaprasza do konsultacji społecznych np. Związek Zdrowych Miast. Nie zaprasza żadnych organizacji rodziców zajmującymi się kwestami związanymi ze śmiercią dzieci w trakcie ciąży. Dopiero po zwróceniu uwagi przez Kancelarię Premiera wysłano projekty, na kilka dni przed terminem zgłoszenia uwag, do "Dlaczego. Organiazacji rodziców dzieci chorych oraz rodziców dzieci po stracie."
Zaczyna się pisanie listów do różnych organizacji z prośbą o wsparcie i przesłanie uwag.
Między innymi do Rady ds. Rodziny przy polskim episkopacie i do niektórych biskupów, w sumie do ośmiu purpuratów.
Najszybciej odpowiada abp Życiński - kilka zdań e-maila, że zapewnia o wsparciu. Po kilku tygodniach odpowiada też biskup z rady dziękując za informacje i... przesyłając błogosławieństwo. Termin zgłaszania uwag minął dawno po tym liście.
Ministerstwo Zdrowia generalnie nie umieszczało żadnych krytycznych uwag dot. projektu, jeśli nie przyszły z instytucji rządowej.
Czy to naprawdę wszystko, co można było zrobić w tej sprawie?
Czy kwestie rejestracyjne dzieci zmarłych przed 22. tygodniem ciąży są nieistotne na tyle, że można je zbyć przesłanym błogosławieństwem?
We Francji, gdy rodzice zarejestrowali dziecko zmarłe przed 22. tygodniem ciąży od razu zareagowli biskupi.
Dlaczego u nas nie było żadnej publicznej reakcji w analogicznej sytuacji?
Ministerstwo ostatecznie wycofało się z tego pomysłu. (Pytanie, na jak długo?)
Zadziałały środki ubogie? Wstawiennictwo tych najmniejszych?