Znalezione w Biblii, Nietrafione słowa
O baalach
dodane 2008-07-08 01:22
Z dzisiejszych czytań (poniedziałek, 14 tydzień w ciągu roku):
I stanie się w owym dniu - wyrocznia Pana - że nazwie Mnie: Mąż mój, a już nie powie: Mój Baal.
Czytam i nagle muszę wrócić. W języku (nowo)hebrajskim baal to mąż.
Mąż mój, mój baal.
Sięgam do tekstu oryginalnego. Jest isz (mąż) i baal.
Biorę Pismo Święte a tam w komentarzu: tytuł "baal" (=pan) dawała zwykle żona mężowi. Stosowano go również do Boga. Ponieważ oznaczał równocześnie bóstwo kananejskie, Ozeasz zakazuje nazywać nim Boga.
Nie wystarcza mi nadal. Zaglądam do słownika:
isz - mężczyzna, mąż; człowiek, samiec; ktoś; jeden; każdy, pl. ludzie
baal (v) opanować, posiadać, wziąć (za żonę); przyjąć;
(n) pan, władca, właściciel, mąż, mieszkaniec; określenie Boga oraz różnych bożków; imię boga kananejskiego
Jak ważny jest dobór słów. Już was nie nazywam sługami, [...] ale nazwałem was przyjaciółmi (J 15,15).
Sam Pan Bóg troszczy się o to, jak będziemy Jego nazywać a także o to, jak On będzie nazywał swoich uczniów. I jak zwykle chodzi o miłość, także w tym, jakie słowa wybierzemy. Baal (=mąż) może mieć skojarzenia - świadome lub nieświadome - z panowaniem, władzą, posiadaniem. Isz (=mąż) tych skojarzeń mieć nie będzie. To, jakich słów używamy, kształtuje potem nasze relacje z innymi, tym samy nasze życie. Mogę sam wybrać, kim będzie dla mnie Bóg, czy tylko bezlitosnym władcą czy miłującym Ojcem, Bratem, Przyjacielem.
-----------------------------------------
I kilka refleksji nad słowami, które padają w sytuacji poronienia.
Zdarza się, że gdy ktoś mówi o aborcji, to używa wymiennie słowa poronienie. Taka sytuacja zachodzi dużo częściej niż nam się zdaje i dotyczy głównie 'pobożnych' tekstów, np. w rachunku sumienia "Czy namawiałem do poronienia?" (Obrzędy pokuty dla diecezji polskich) albo wezwania w modlitwie "Uwolnij Panie od wszelkiej myśli o samobójstwie i poronieniu" (katolik.pl).
Czy to tylko skrót myślowy, bo ktoś chciał napisać sztuczne poronienie?
Czy 'zapomnienie' o rodzicach, którym dziecko umarło nie z ich winy?
Czy nieustanna nieobecność w pamięci o osieroconych rodzicach?
Dla mnie, mimo wszystko, istnieje jakiś dysonans pomiędzy skalą występowania poronień w Polsce, głośnymi deklaracjami o godności dziecka poczętego wypowiadanych w środowisku kościelnym a ilością inicjatyw duszpasterskich, którymi otoczeni byliby rodzice po niezawinionej stracie. To duszpasterstwo powinno wyrażać się choćby poprzez dobór używanego słownictwa.
Ta wymienność nie ominęła nawet tekstu o. Jacka Salija OP, w jego odpowiedziach na pytania nieobojętne.
W literaturze występuje kilka zwrotów, które choć podobne, mogą opisywać różne wydarzenia: poronienie, poronienie samoistne, poronienie sztuczne, aborcja, aborcja spontaniczna.
Z serwisu poronienie.pl:
Poronienie samoistne (poronienie) a poronienie sztuczne (aborcja). Poronienie jest z natury procesem samoistnym, toteż nie wymaga dopowiedzenia, dotyczącego charakteru tego procesu. To tak jak nie używamy sformułowania “cofać się do tyłu” (no bo zawsze cofanie się przebiega w tym jednym kierunku).
Wtargnięcie z zewnątrz do jamy macicy i usunięcie rozwijającego się w łonie matki dziecka nazywamy aborcją. W przyrodzie występuje tylko jedno poronienie.
Używanie tego samego sformułowania – poronienie – z użyciem rozróżniającego je określenia, lub nie, gdy dla wszystkich jasny jest kontekst wypowiedzi, niestety to za mało i prowadzi do mylenia poronienia z aborcją.
Z listu: Kiedy powiedziałam koledze, że poroniłam, to powiedział, że wiem, co czuję, bo jego dziewczyna miała kiedyś aborcję. Postawienie znaku równości pomiędzy tymi wydarzeniami zabolało. Przecież nic nie zrobiłam, aby przyczynić się do śmierci mojego dziecka.
Dla niektórych środowisk “rozmycie” powyższych pojęć może być dokonywane celowo. Ponieważ poronienie jest procesem naturalnym (w niczym złym nie uczestniczę), to “podciąga” się pod nie, poprzez nazewnictwo, aborcję, szukając dla niej niejakiego usprawiedliwienia. Przecież to jest to samo. To nie jest to samo. W tej sytuacji znaczenie słowa aborcja przechyla się ku poronieniu i przekazywany jest następujący komunikat: aborcja jest poronieniem.
Aborcja spontaniczna (poronienie) a aborcja sztuczna (aborcja) Pierwsze z tych określeń jest kalką z języka angielskiego abortion spontaneous i nie istnieje w języku polskim. Niestety można je spotkać – o dziwo – na różnych stronach środowisk pro-life'owych a także w tłumaczeniach amerykańskich poradników dla kobiet w ciąży. Podobnie jak poprzednio dochodzi do rozmycia pojęć, ale przechylenie znaczenia poronienia dokonuje się w kierunku aborcji. Może to prowadzić do dezinformacji i/lub odbierania komunikatu poronienie jest aborcją. Ponieważ aborcja kojarzona jest ze złem, to prostą drogą do tego samego worka wrzuca się i poronienie.
Uwaga: w języku angielskim słowem określającym poronienie bez aborcyjnych skojarzeń jest słowo miscarriage.
Podobnie ma się sprawa z opisem sytuacji: kobieta poroniła? straciła ciążę? czy umarło jej dziecko? Wszystkich tych zwrotów używa się w potocznym języku. Tylko, że o stracie ciąży mówi się przy przedwczesnych porodach (gdy ciąża była już widoczna) a o śmierci dziecka zazwyczaj wtedy, gdy dziecko urodzi się o czasie. O kobiecie, która przeżyła poronienie w pierwszym trymestrze rzadko kiedy ktoś głośno powie, że umarło jej dziecko. Poronienie - w sferze języka, co się przekłada na oferowaną przez otoczenie pomoc - traktowane jest jako problem ze zdrowiem kobiety, gdzie nie ma miejsca na dziecko. Badania pokazały, że kobietę po poronieniu pierwszej ciąży (i jedynej) uważa za matkę 20% położnych.
I kolejny dobór słów dotyczy tego, jak mówimy o dziecku. Szczególnie dotyczy to środowiska medycznego. Płód, zarodek, embrion, maluszek, dzidziuś, ludzik, mały człowieczek.
To tylko tkanki. Tego nie da się uratować. To już się poroniło. Przecież to jeszcze nie dziecko.