Wydarzenia
Co można powiedzieć o pomyśle
dodane 2008-07-04 20:57
W dzisiejszym komentarzu Joanna Kociszewska pisze:
Co jednak można powiedzieć o pomyśle, którego autorzy nie postarali się nawet pokazać tym, których wykorzystali w reklamie?
To pytanie przypomniało mi pogrzeb dzieci zmarłych w wyniku poronienia albo przedwczesnego porodu, ktore rodzice zostawili w szpitalu, a którym pogrzeb wyprawiła fundacja Nazaret. Pazdziernik 2005 roku, Warszawa.
Absolutnie nie neguję prawa do pochówku - każdemu dziecku należy się szacunek po śmierci, nawet jeśli miało tylko kilkanaście milimetrów w chwili śmierci. Ale to, w jaki sposób ten pogrzeb został zorganizowany w ogóle mi się nie podobał. Z wielu powodów.
Wtedy to rodzice nie zostali powiadomieni, o tym, że ich dziecko w takim - czyli medialnym - pogrzebie uczestniczy. I media to łyknęły, jakoś wszyscy przeszli do porządku dziennego nad faktem, że dla rodziców uczestnictwo w pogrzebie ich dziecka to bolesne wydarzenie. Katolickie rówież, pisał o tym np. Gość Niedzielny. Jakby fakt decyzji o rezygnacji z organizacji pogrzebu był biało-czarną decyzją. Zostawili... podpisali papiery, to teraz niech się nie czepiają. Rodzice mieli prawo do informacji o pochówku. A przecież codziennie rodzice uczestniczą w pogrzebie swoich dzieci. 2000 dzieci rocznie w Polsce rodzi się martwo. 5000 nie dożywa 18. urodzin. I oni na te pogrzeby, choć tylko oni wiedzą, jakie to trudne, idą.
Psychologowie od lat przypominają, jak ważnym elementem w przeżyciu żałoby jest moment pożegnania ze zmarłym, w tym uczestnictwo w pogrzebie. Dzięki temu śmierć staje się bardziej realna. Przez pokolenia ludzkość stworzyła rytuały związane z odchodzeniem, tylko że w dzisiejszej dobie od nich (dlaczego?) odchodzimy.
"Najfajniejsze" było to, że organizatorzy mówili o jednym: syndromie postaborcyjnym, syndromie dziecka ocalonego, pomocy kobietom po przeżytej aborcji (np. artykuł na temat pogrzebu w GN). Dodatkowo nekrolog to zlepek haseł antyaborcyjnych: ś.p. Niewinne Dzieci (znajdźcie mi proszę rodzica zmarłego dziecka, który używa takiego słownictwa), nie zaznały ciepła kołyski, nie powiedziały nigdy słowa mama, nie miały zabawek.
Ten pogrzeb przypadał na czas mojej żałoby po zmarłych dzieciach i pamiętam aż za dobrze reakcję po przeczytaniu nekrologu. Rozumiem dobre intencje... Tylko wyobrażam sobie, jak ktoś przychodzi z pocieszeniem po poronieniu i mówi mi no biedne te twoje niewinne dzieciątko, nie zaznało ciepła kołyski... Nie trzeba wiele oleju w głowie, żeby zrozumieć, że nie z takim pocieszeniem się przychodzi.
Ale może ma właśnie racja jedna z mam po stracie, która mówi, że ze śmiercią syna stało się tak, jakby weszła w inny świat, do matrixa. Tylko, że w filmie można było wybrać czerwoną bądź niebieską pastylkę, nam wyboru nikt nie dał. Pewne sprawy po stracie dziecka stają się zrozumiałe dopiero wtedy, gdy się je przeżyje.
Nie wiem, czy jest sens mówienia o poronieniu i aborcji razem. Z punktu doświadczeń rodzica oba wydarzenia lądują na przeciwnych biegunach. Jakoś rzadko słychać, aby ktoś, kto już się uprze mówić razem o obu problemach, nie licząc się z tym, że jest to krzywdzące dla rodzica dziecka zmarłego śmiercią naturalną, zatrzymał się na tym, co wspólne.
Będę mówić o poronieniu i aborcji razem, bo jestem za ochroną życia - przekonywał mnie jeden ksiądz. Ja też jestem za tzw. "ochroną życia", ale znam co najmniej kilkanaście powodów, aby nie mówić o poronieniu i aborcji razem. Choćby ze wzlgędu na dobro rodziców, którzy właśnie przeżywają żałobę. Dlaczego o akcie małżeńskim i gwałcie nie mówi się razem albo o celibatariuszach i homoseksualistach?
Do tego nieustannie powtarzane przez organizatorów nieprawdziwe informacje na temat sytuacji prawnej - prawa do pogrzebu oraz prawa do pochówku. Eh... przy następnym pogrzebie nawet biskup Kościoła Katolickiego powiedział, że nie można zarejestrować dziecka zmarłego przed 22. tygodniem ciąży, powtórzyła to KAI. I jakoś nikt problemu - z tych, co to powiedzieli i napisali - nie robi(ł). Ksiądz biskup wykłada etykę mediów.
Organizatorka pogrzebu, już poza kamerami, w prywatnej rozmowie przyznała, że w pogrzebie brały udział dzieci zmarłe w wyniku poronienia. Tylko poronienia.
Ten pogrzeb pokazał też jakąś prawdę o mediach. Kilka dni przed pierwszą informacją o pogrzebie przypadał Dzień Dziecka Utraconego. Żadna duża gazeta nie napisała o tym. W jednej tylko stacji TVN pokazany został krótki materiał o traktowaniu kobiet w szpitalach w sytuacji straty dziecka (leżenie na jednej sali z kobietami w ciąży, nieinformowanie o przysługujących prawach do pogrzebu i rejestracji dziecka, łyżeczkowanie bez znieczulenia ogólnego, odmowa uczestnictwa w badaniach kogoś bliskiego). I nagle telefony, maile... wszyscy potrzebują rodziców po stracie dziecka w trakcie ciąży. Hieny.