Znalezione w Biblii
Notes biblijny z 7. tygodnia
dodane 2008-05-26 09:32
Środa, 7. tydzień w ciągu roku, z Ewangelii:
Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy ramionami, rzekł do nich...
Czy Bóg wziął w ramiona dzieci zmarłe przed narodzeniem?
Międzynarodowa Komisja Teologiczna 'pozwala' mi mieć nadzieję na to. A dla mojego serca to za mało. Ja nie chcę tylko nadziei. Co mam zrobić z miłością, która jest większa od nadziei i która prowadzi do granic pewności?
--------------------------------------------
Piątek, psalm:
On twoje życie ratuje od zguby.
To zdanie ma dla mnie podwójny sens - Bóg ratuje umierającego, otwierając mu na oścież drzwi do nieba, a wierzę (a może i więcej), ze tak się dzieje w przypadku dzieci zmarłych bez sakramentu Chrztu świętego.
I ratuje mnie - gdy doświadczam przechodzenia przez ciemną dolinę.
Żałoba to był (czasami i jest) czas kroczenia ciemnymi dolinami. Mając świadomość, że jest Ktoś, kto mi w tej drodze towarzyszy, nawet jeśli zupełnie tego nie widzę, nie czuję, nie doświadczam jest ratowaniem przed zagubieniem.
-------------------------------
Sobota, I czytanie:
Jak wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego.
Ale macie fajnie, w niebie ktoś za wami oręduje nieustannie.
O tej opiece rzeczywiście możemy mówić, choć moimi oczami na uwięzi zauważam tylko ułamek tego, co się dzieje.
Ale w głębi serca nie chę mieć fajnie, chcę mieć dziecko tutaj, przy mnie, na ziemi. Tamto, razem z tymi, które są tutaj.
Z Ewangelii:
Przynosili Jezusowi dzieci... Pozwólcie dzieciom...
Przypomina mi się rozmowa z jedną z mam z trójką dzieci w niebie. Poronienie, przedwczesny poród, późne poronienie. Przy porodzie dziecko żyło, lekarze zaczęli wywoływać poród bez pytania, bo zaczynało się zakażenie wewnątrzmaciczne. Ostatni moment na to, żeby uratować choć jedno życie. Niespełna rok później, podobna sytuacja, tym razem inny szpital, inni lekarze, tuż przed wejściem na salę podsunięta kartka pod nos do podpisu: Pacjentka PROSI o podanie oksytocyny w celu wywołania porodu. Szpital jest ok, odpowiedzialność (?) zrzucona dalej.
Nie potrafimy uratować tak małego dziecka. Nie mamy sztucznej macicy, nie mamy inkubatora, który zastąpiłby środowisko matczynego ciała, gdy dziecko ma 18, 20, 23 tygodnie.
Ta dziewczyna opowiadała o kilkutygodniowej walce o te dzieci: leżenie, leki, krążek, bezwględny nakaz leżenia, szpital, potem kolejny... odejście wód, walka o każdy dzień a zarazem świadomość, że do 'bezpiecznej' granicy daleko. I o podwójnym sensie zdania z dzisiejszej Ewangelii.