Ogólne
Cel Boga w odejściu dziecka...
dodane 2008-05-13 11:14
Taki jest tytuł jednego z wątków na forum poronienie.pl.
To pytanie, czy ten problem pojawia się stosunkowo często. W świecie, gdzie wszystko jest uporządkowane, poprzez śmierć wchodzi chaos. I ten chaos 'pobożnie', co nie zawsze znaczy, że z Bogiem, staramy się uporządkować.
Nie wierzę w celowość śmierci dziecka.
Nie wierzę, że to miał być cudowny plan dla mojego życia.
Wierzę w Boga, który był i jest obecny w doświadczeniu śmierci moich dzieci.
Czy zgoda na śmierć moich dzieci ma być sprawdzianem mojej wiary? Bóg też nie zgodził się na śmierć. Do tego stopnia, że posłał swego Jednorodzonego Syna...
I kilka fragmentów z tego wątku:
nie warto moim zdaniem wciagac Boga w jakikolwiek plan związany ze śmiercią twego dziecka. nie jestem znawcą teologii, ale wierze ze Bóg jest dobry i ze nie karze za winy innych dorosłych ludzi, maleńkich istotek pod sercem. jestem zdziwiona ze takie słowa padły od zakonnicy. Bóg moim zdaniem nie miał żadnego celu w tym, że zmarło ci dziecko i że cierpisz...
------------------------------
...kiedyś usłyszałam od pewnego księdza słowa, że "Bóg czasem daje nam trudne doświadczenia po to, aby uchronić nas przed czymś jeszcze gorszym". Często mi to pomagało w trudnych chwilach, ale przy poronieniu niestety te słowa okazały się zbyt małe, zbyt trudne do pojęcia...
------------------------------
Jestem wierząca, ale teraz - po stracie dziecka - nie wierzę w to, że Pan Bóg "daje w prezencie" trudne doświadczenia, żeby nas do czegoś poprowadzić albo od czegoś uchronić. Tak, kiedyś w to wierzyłam, bo łatwiej coś takiego przyjąć w obliczu drobnych przykrości życiowych i powiedzieć sobie "widocznie tak miało być, widocznie jest w tym jakiś cel" - i szukać tego celu za wszelką cenę (jak się chce, to zawsze da się go znaleźć, bo taka jest ludzka natura). Ale żeby dać dziecko i zabrać je zaraz w celu ukazania nam czegoś? O nie - w takiego Pana Boga nie wierzę i uwierzyć nie umiem, nie wierzę, że mógłby taki być i nie taki objawia nam się w Swoim Synu i w Swoim Słowie! Za to wierzę w coś innego - w to, że takie doświadczenie jest dla nas jakimś wyzwaniem. Ono
m o ż e nas do czegoś prowadzić - dobrego lub złego, w zależności od tego, jak je przyjmiemy.
Mnie strata Gabrysi bardzo zmieniła. Przewróciła do góry nogami świat wiary, relacje z ludźmi, życiowe priorytety. Weszłam w całkiem nieznany mi dotąd (choć zdawało mi się inaczej) obszar ludzkiego bólu i niewiarygodnie trudnych decyzji. Musiałam to od nowa poukładać. Nie piszę tu nic nowego, bo chyba większość z nas przechodzi przez coś podobnego. Ale wciąż nie wierzę, że był to plan Pana Boga. Po prostu starałam się w tym wszystkim trwać przy Nim mimo wszystko, opierać na Nim i jakoś mądrze odbudować swoje życie. Nie na spokojnie - nie, czasami miałam długie okresy odwracania się od Niego, ignorowania, kłócenia się... Nie wiem, czy mi to do końca wyszło. Wiem jedno - nie jestem lalką w rękach Pana Boga, mam swoją wolność i prawo do własnych przeżyć i decyzji. A On to szanuje i towarzyszy mi w tej drodze. Każdego z nas kocha i nikim nie manipuluje.
--------------------------------------------
Uważam, że to banalne i proste zwalić na Boga wszelkie tragedie, a kompletnie absurdalne dopatrywać się w tym Jego niecnych zamiarów, bo to by oznaczało, że On se z nami poigrywa, a w takiego Boga nie wierzę.
--------------------------------------------
Życie nie zawsze jest proste. Pytania, które przynosi, stawiają nas przed Tajemnicą a nie wiedzą. Czasami chcemy być tak okropnie mądrzy, tak bardzo chcemy wytłumaczyć Pana Boga, że jesteśmy w stanie wyjaśnić każdą niegodziwość i każde cierpienie przez wyświechtane "Bóg tak chciał".
Po śmierci się dowiem, czego naprawdę chciał Bóg.