Ogólne
Poradnikowo
dodane 2008-04-22 19:06
W GN (15/2008 ) w recenzjach można m.in. przeczytać: To książeczka w stylu amerykańskich poradników, coś jak "Modelarstwo lotnicze dla opornych". Tylko że materia jest bardziej doniosła - chodzi o to, jak być dobrym mężem. "Tym, co może postawić na nogi waszą miłość, jest romantyczność" - to główna rada. Hmm... Krzyża w niejednym małżeństwie nie daje się zrzucić za pomocą prostych sztuczek.
Lubię amerykańskie poradniki właśnie za ich prostotę. Pięć punktów (bo więcej człowiek nie jest w stanie zapamiętać ;)) do wykonania, jak pięć warunków dobrej spowiedzi. Dodatkowo wszystko napisane tak, żeby łatwo i przyjemnie wchodziło do głowy. I żeby łatwo można było to wprowadzić jeszcze w życie.
Clean & Go - to zasada pracy w kuchni. W efekcie po przygotowaniu posiłku masz wszystko posprzatane. Sprzataj od razu.
Przeciętny Amerykanin sięgając po poradnik i chcąc z niego korzystać na codzień będzie się trzymał wszystkich przykazów i nakazów i nawet na milimetr od nich nie odejdzie. I jeszcze będzie miał przy tym ogrom FUNu.
Przeciętny Polak najpierw się zastanowi, z którego punktu na dzień dobry można zrezygnować, a które da się zmodyfikować. I tak wszystko 'diabli biorą', bo do efektu się oczywiście nie dochodzi zwalając winę na amerykańskie poradniki.
Trochę przesadzam, ale gdy słyszę 'oskarżenia' o to, że amerykańskie poradniki są naiwne, to przypominają mi się moi amerykańscy przyjaciele, ich zasady, pilnowanie się różnych reguł i to, jak daleko nam do USA. Nie tylko pod tym względem.
Poradników jak żyć po poronieniu w polskich księgarniach sie nie uswiadczy. Jest jeden. Wydany w zeszlym roku.
Kilka lat temu, gdy w polskim internecie nie bylo doslownie nic o niemedycznych aspektach poronienia to amerykanskie opracowania ratowaly mnie przed zwariowaniem. Nie wiedzialam, czy starac sie zapomniec, jak sugerowalo otoczenie, czy wprost przeciwnie - przeciez moje serce na zawsze bedzie pamietac. Moge udawac, ze nic sie nie stalo, ze to wszystko nalezy do przeszlosci, ale to bedzie jakies klamstwo - czy dam rade zyc w takim swiecie? Poradniki mowily o pamieci, ktora na poczatku wydawala mi sie dziwna (no tak, tam to wszelkie dziwactwo jest mozliwe i kazda przesada), ale dzis wiem, ze w zalobie, zadnej nie ma nic dziwnego. Kazdy szuka wlasnych drog i sposobow na ulozenie sobie zycia po smierci dziecka. I kazda droga - byleby prawdziwa i w zgodzie z wlasnym ja - jest dobra.
A to rady z amerykanskich - naiwnych? - poradników:
- nadaj dziecku imię - dzieki temu zaistnieje dla innych, poronienie nie bedzie tylko czyms, jak wyrwaniem zeba, ale tez dla innych stanie sie tym, czym jest naprawde - smiercia osoby;
- wypraw pogrzeb, chocby symboliczny - bo kazda zaloba potrzebuje czegos, co nazwiemy pozegnaniem
- celebruj rocznice zwiazane z dzieckiem
- zostaw pamiatki np. karte ciazy, zdjecie z usg, odbite stopki i raczki dziecka - nawet jesli teraz nie mozesz ich ogladac bez bolu serca, to kiedys przyjda lepsze dni
- wpisz dziecko do drzewa genealogicznego
- jesli jestes wierzący, to modl sie za dziecko
- zasadz drzewo, ktore by upamietnilo dziecko.
Lista była dłuższa, ale chodziło o jedno - masz prawo pamiętać i tę pamięć okazać na swoj wlasny i niepowtarzalny sposob. I choc nic, tutaj na ziemi, nie zniweluje faktu smierci dziecka, bo z tym trzeba nauczyc sie zyc, to poprzez pamiec pokazujesz sobie i innym, ze stalo sie cos waznego w twoim zyciu.