Ogólne
Idealny pasterz
dodane 2008-04-14 10:30
Z rozważań do dzisiejszych czytań, które można znaleźć w serwisie wiara.pl:
W Wielki Czwartek polscy księża dostali list od biskupów, w którym znalazły się alarmujące słowa, że wśród duchownych w naszej Ojczyźnie pojawia się tendencja do traktowania posługi kapłańskiej jak każdego innego zawodu. Inaczej mówiąc, że polscy duchowni ulegają pokusie bycia najemnikami, a nie pasterzami.
Co zrobić, aby do tego nie dopuszczać? Czy wierni świeccy mogą temu jakoś przeciwdziałać? Oczywiście. Mogą i powinni się za swoich biskupów i księży modlić. Mogą i powinni stawiać im wysokie wymagania. No i mogą i powinni z nimi współdziałać. Bo z pewnością być owcą w Kościele nie znaczy być biernym i bezwolnym baranem.
Ks. Artur Stopka w komentarzu pisze o urzędnikach Pana Boga:
Mam wrażenie, że jedną z ważnych przyczyn spadku liczby młodych polskich katolików pozytywnie odpowiadających na głos powołania [...]jest kryzys - nie boję się użyć tego słowa - tożsamości kapłana i zakonnika w Kościele katolickim w Polsce.
Do tego dochodzi tekst z "W drodze" o byłych kapłanach o. Pawła Kozackiego "Co mówią ci, którzy odeszli?", przeczytany wczoraj:
Nie chciałbym jednak w łatwy sposób stwierdzać, że przyczyną odejść ludzi, których teksty analizuję, jest utrata wiary. Dla równowagi czytam fragment książki Macieja Bielawskiego, który analizując historię Karen Armstrong, młodej dziewczyny, która kierowana religijną gorliwością wstąpiła do zakonu, ale po siedmiu latach z niego odeszła, stwierdza, że „nie zawsze można być religijnym w klasztorze. To w sumie smutne świadectwo wystawione instytucjom religijnym i religiom – kto jednak nie przyzna jej racji?” 40. Może zatem najważniejszym pytaniem, jakie stawiają nam odchodzący, jest pytanie o wiarę. Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę w duchownych, gdy przyjdzie? Wystarczy chwilę popatrzeć z zewnątrz na nasze klasztory i plebanie, by zobaczyć gnuśność w podejmowaniu obowiązków duszpasterskich, agresywny stosunek do ludzi czy odprawianie mszy w sposób nonszalancki, by stwierdzić, że coś jest nie w porządku z tymi, którzy zadeklarowali wysiłek naśladowania Chrystusa i wierność Jego Ewangelii. Jeszcze więcej możemy zobaczyć, zaglądając za klasztorną klauzurę czy drzwi plebanii albo przysłuchując się rozmowom księży. Nierzadko dużo w nich agresji i sprośnych dowcipów. Niejednego przestraszyłyby też zapewne ilości wypijanego alkoholu czy godziny spędzane przed telewizorem, zasmuciło ubóstwo, które „nie jest ubóstwem, tylko zależnością ekonomiczną w od zakonnej wspólnoty” 41, a także widok klasztornych kaplic, w których prawie nikt się nie modli. Przekonamy się wtedy, że intuicja wynikająca z historii Armstrong nie jest oderwana od rzeczywistości. Odchodzący pytają, czy domy duchownych są wspólnotami uczniów Chrystusa, zgromadzeniami gentelmanów czy co gorsze hotelami funkcjonariuszy kultu.
A rano mail od kolejnego księdza, który poproszony o pomoc w moderowanie forum "Ksiądz" dla rodziców po poronieniu, odmawia tłumacząc się licznymi obowiązkami.
No, smutno mi się robi.
Do tego stopnia, że przypominam sobie, na siłę, żeby już nie popaść w jakieś czarnowidztwo, sylwetki świętych kapłanów, których dane mi było spotkać.