Media, Znalezione w Biblii
Czego unikamy
dodane 2008-03-16 15:23
W homilii o. Augustyna Pelanowskiego na dzisiejszą Niedzielę Męki Pańskiej czytamy:
Człowiek unika tego, co przykre, trudne, i ucieka w mniemanie, iż wszystkich może spotkać cierpienie, tylko nie jego. Tymczasem nawet Syna Bożego nie ominęły fałszywe oskarżenie, wredny proces, męka, odtrącenie, odrzucenie, pobicie, hańba, obelgi i śmierć. Męka Chrystusa gromadzi w sobie wszelkie rzeczywistości, przed którymi uciekamy w świat nieprawdziwych przekonań o życiu.
[...]
Mamy tendencję do unikania niewygodnych prawd, a wśród nich prawdy o naszej śmierci. Zacieramy ślady porażki, spychamy w zapomnienie możliwości poniesienia konsekwencji własnych obłędnych wyborów. Tymczasem Jezus w swojej męce przypomina nam o tym, o czym nie chcemy pamiętać. Nie unikniemy porażki, nie unikniemy cierpienia, nie unikniemy śmierci. Unikniemy jednak czegoś gorszego niż to wszystko – unikniemy potępienia, bo On dokonał zbawczej zamiany. Bez odwoływania się do męki Chrystusa nasze zmaganie z losem jest skazane na zderzenie, które może nas zmiażdżyć.
Młodzi ludzie na początku wspólnej drogi snują plany co do dzieci, ile ich będzie i kiedy się pojawią. Nie odbiegaliśmy od tej normy. Złe rzeczy zdarzają się innym, nie nam. W życzeniach dla nowożeńców same radosne sprawy, o tych trudnych, które przyjdą, nikt nie wspomina. A przyjdą, bo nikogo nie ominą. Jeden mój nauczyciel - pan od wychowania fizycznego - życzy, aby w cierpieniu uciekać się do Maryi.
Poronienia zdarzają się innym, nie nam. Żyję w świecie, w którym panują jasne zasady. Jeśli ktoś pali, pije, nie dba w ciąży o siebie, to nic dziwnego, że potem dochodzi do tragedii. Do czasu...
Patrzę na moich bliskich, przyjaciół, znajomych. Wielu z nich też żyje w takim świecie. Poronienie dotyczy anku, ale nie ich. Niektórzy przez te kilka lat od mojego pierwszego poronienia już się wyleczyli z takiego myślenia. Czy życie ich wyleczyło, bo los obdarzył ich takim samym nieszczęściem.
Jedną z metod 'poradzenia' sobie ze śmiercią dziecka jest wyparcie tematu. Wszystko gra. Wszystko w porządku. To nie było jeszcze dziecko. To nie jest takie bolesne. To dopiero początek ciąży. Będą następne dzieci. Świetnie sobie radzę.
Tylko nie rozumiem, skąd gniew.
Tylko nie rozumiem, dlaczego chce mi się płakać.
Tylko nie rozumiem, dlaczego po wielu latach nagle jednak boli fakt, że umarło dziecko. Małe dziecko. I boli milczenie.
Uciekamy od tematu śmierci - czy to dziecka, czy to naszej.
Zostawić pamiątki po dziecku (zakończonej szybko ciąży) czy nie? To było moje pytanie 'po'. Był test ciążowy, karty ciąży nie zdążył lekarz wyrobić. Został pamiętnik z tego miesiąca szczęścia pod sercem. Wszyscy naokoło zachowywali się tak, jakby mówili zapomnij, a na dnie mojego serca tliła się prawda, żeby pamiętać.
Psychologowie doradzają, co może pomóc w przeżyciu żałoby: nadaj imię, zostaw zdjęcia, test, odbij stópki i rączki dziecka, zostaw dokumentację ze szpitala, wypraw, choćby symboliczny, pogrzeb, zasadź drzewo, nie bój się pamiętać.
Świadomość tego, że moje dzieci już doświadczyły swojej paschy, że już żyją doświadczeniem zbawienia, że są w sercu miłującego Boga była i jest największą pociechą. I tylko to daje mi nadzieję na spotkanie z nimi kiedyś, w Bogu.