Wydarzenia
Koniec już tej żałoby
dodane 2008-03-11 18:18
Tegoroczne obchody związane z rocznicą śmierci Jana Pawła II odbędą się pod hasłem: Życie jest wieczne. Tak pisze o tym Życie Warszawy:
Słowa Jana Pawła II będą przewodnim motywem billboardów, które już 16 marca zawisną w stolicy w związku z obchodami trzeciej rocznicy śmierci Jana Pawła II - podało Życie Warszawy.
– Koniec już tej żałoby. W tegorocznych obchodach chcemy odejść od wspominania śmierci Jana Pawła II. Naszym zamiarem jest zwrócenie uwagi na współczesne problemy świata w kontekście jego nauki – wyjaśnia przesłanie obchodów Wioletta Łabuda-Iwaniak z Centrum Myśli Jana Pała II, organizatora uroczystości.
1.
Przykra jest myśl o śmierci, czas wrócić do życia. Choć nie zauważam jakiś nerwowych zachowań związanych z żałobą po JPII. Ta żałoba już się skończyła - nie wiem, czy nie trwała maksymalnie kilka miesięcy. No bo kiedy ostatni raz 'zapłakałeś', że 'nasz' papież umarł. Wczoraj? Miesiąc temu? Rok temu? Dwa lata? Zapaliłeś świeczkę w jego intencji?
2.
Koniec. No, przestań. Ile możesz wracać do tematu. Nie można tak długo płakać. Wylądujesz w psychiatryku.
Takie mniej więcej są oczekiwania otoczenia wobec rodzica po stracie dziecka na wczesnym etaie ciąży, czasami usłyszane dosłownie w kilka tygodni 'po'.
Każda żałoba, jeśli pozwoli się sobie na jej przeżycie, ma swoje elementy i nie ma mocnych, trzeba przez te uczucia przejść.
Czas dojścia do siebie liczony jest w najlepszym przypadku w miesiącach (pół roku?), a nie tygodniach. Dużo tu zależy od wsparcia personelu medycznego, partnera oraz rodziny i przyjaciół. A z tym jest bardzo różnie.
3.
Koniec już tej żałoby.
Żałoba potrzebuje też jakiegoś zewnętrznego znaku, w którym człowiek mówi sobie: to już koniec, przebolałem, mogę iść dalej. Kiedyś to była zmiana stroju z czarnego na zwykły, coś, co było czytelne dla osoby w żałobie jak i dla jej otoczenia.
Dziś, gdy czerń nie spełnia już takiej roli jak dawniej, sami tworzymy własne rytuały.
Półtora roku po drugim poronieniu na pytanie czy twoja żałoba już się skończyła? nie potrafiłam odpowiedzieć twierdząco. Przede mną wtedy było jeszcze spotkanie z córką kuzynki, która urodziła się dzień po przewidywanej dacie porodu mojego pierwszego ze zmarłych dzieci. Dopiero to spotkanie, twarzą w twarz z tamtym dzieckiem, pozwoliło mi powiedzieć sobie tak, teraz już mam wszystkie kawałki tej układanki na miejscu.
Ponad dwa lata.
Co nie znaczy, że to były dwa lata nieustannego płaczu i żalu. Po prostu wracało, z mniejszą lub większą siłą, po coraz dłuższym okresie.
Na koniec zostaje tylko tęsknota serca.
I miłość.