Znalezione w Biblii
Pan patrzy na serce
dodane 2008-03-02 00:57
Z dzisiejszych czytań (IV niedziela Wielkiego Postu, A):
Pan jednak rzekł do Samuela: Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi , bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce.
Są sytuacje, które fizycznie, zewnętrznie wyglądają tak samo, a jednak przez to, co jest w sercu człowieka umiejscowione zostają z dala od siebie. Ważne wtedy, żeby dostrzec to, co jest w sercu. Bo tu zapadają decyzje, na które patrzy Pan Bóg.
Akt małżeński... gwałt... Trudno by znaleźć analizy, które mówiłyby o jednym i drugim jakoś razem.
Celibat kapłana czy zakonnika... rezygnacja z aktów seksualnych przez osobę o skłonnościach homoseksualnych... Jedna i druga decyzja spowodowana pójściem za głosem sumienia, wierność powołaniu i wierność przykazaniom Dekalogu. W trakcie modlitwy powszechnej jednak nie usłyszy się wezwania: Módlmy się za księży i homoseksualistów, aby wytrwali w czystości. A jednym i drugim modlitwa jest potrzebna.
Poronienie... aborcja...
Moje drugie poronienie. Dziecku nie bije serce. Mam do wyboru - czekanie na to aż poronienie nastąpi w niewiadomo jakim czasie albo wywołanie lekami skurczy i krwawienia. Decyduję się na to drugie rozwiązanie. Lek, którego później nie znajdę w wypisie. W celach ginekologicznych jest w Polsce zabroniony (bo może spowodować poronienie), ale wszyscy go używają, bo jest tańszy. A potem łyżeczkowanie.
Fizycznie nikt nie jest w stanie rozpoznać, czy szczątki dziecka/tkanki są po poronieniu czy po aborcji (wywołanej tym samym lekiem i wykonanym później łyżeczkowaniem).
Dlatego jak czytam, że organizatorzy jednego ze zbiorowych pogrzebów nie chcą ze szpitali spalonych szczątków, bo na tej podstawie chcą określać, czy w szpitalu dokonuje się aborcji czy nie (pisał o tym GN), to mi się robi zimno. Pewnie załapałabym się na to drugie...
Psychologowie podkreślają, że przy poronieniu to, co należy zrobić, to zapewnić kobietę, że to, co się stało nie było jej winą. Bo nie było.
Przy aborcji jednym z ważnych punktów w procesie zdrowienia jest przyznanie się do tego, że było się stroną (patrz np. Ku afirmacji życia, W. Fijałkowski, Gaudium, str. 170). Dorota Kornas-Biela opisując syndrom poaborcyjny pisze o dominującym poczuciu winy.
I to są dwie sprawy, które rozróżniają życie po poronieniu i po aborcji.
Nie lubię, gdy w artykułach oba wydarzenia są wymieniane razem. Nawet jeśli dotyczy to tylko jednego zdania. Ucisk w gardle, trzęsące się ręce i zdanie świdrujące w głowie przecież nie zabiłam moich dzieci. Komuś może wydać się to śmieszne czy irracjonalne. Dla mnie, niestety, realne. Ale zbyt wiele razy usłyszałam od rodziny wyjaśnienia, dlaczego poroniłam: bo dźwigałam, nie dbałam o siebie, źle się odżywiałam. Jakoś nikt nie wspomina medycznych przyczyn: wad genetycznych (70% przyczyn), reakcji immunologicznych, infekcji itd.
Wierzę, że kiedyś dziennikarze (szczególnie katoliccy) nie będą pisać o poronieniu i aborcji w jednym i tym samym artykule. I nie usłyszę argumentu z serii: przecież po poronieniu też przeżywa się syndrom poaborcyjny.