Ogólne
Do przemyślenia 7 punktów
dodane 2008-02-15 22:24
Kardynał Dziwisz wystosował do wiernych Kościoła krakowskiego list na Wielki Post.
Swoje nauczanie sprowadził do 7 punktów-drogowskazów.
1. Nasze źródła są w Bogu. Jak mówi obrazowo Księga Rodzaju, Bóg „ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia” (Rdz 2, 7). Co więcej, stworzył On człowieka na swój obraz. Obdarzył go wolnością i uczynił zdolnym do miłości. Bóg umieścił człowieka na szczycie stworzenia i oddał mu do dyspozycji ziemię, by czynił ją sobie poddaną. Wszystko, co mamy i kim jesteśmy, zawdzięczamy Bogu. W Nim są nasze źródła. Od Niego wyszliśmy i do Niego zmierzamy. Prawda o tym powinna w sposób decydujący kształtować naszą świadomość.
Nasze - czyli moje, twoje, ich. Ich, czyli tamtych, zmarłych dzieci również. Tamtych, czyli zmarłych, gdy miały kilka czy kilkanaście tygodni nie widząc światła słonecznego. Zaistniały na chwilę, ale nie zmienia to faktu, że zostały stworzone na Jego podobieństwo. Przecież to tylko embrion, kilkanaście milimetrów, o co pani chodzi?
Dar życia, każda jego sekunda, to powód do wdzięczności Bogu. I dziękuję - za swoje życie, moich bliskich, przyjaciół, dziękuję też za każdy dzień z dziećmi, które zmarły. Teraz potrafię tym bardziej docenić wagę każdej minuty ich życia. Na te dzieci, które są tutaj patrzę inaczej, 'normalniej', ale tej głębi czasami brakuje, niekiedy za mało wdzięczności, że są i że są darem.
To, kim jesteśmy zawdzięczamy Bogu... Dzieci zmarłe na wczesnym etapie ciąży, kim są dla mojego otoczenia? kim są dla świata? Wybrykiem natury? Przecież to normalne, że poronienia się zdarzają. Tylko, że nikt pod taką normę nie chce podpaść.
A kim są dla Boga?
Do Niego zmierzamy... Gdy gubię moje drogi do Boga, to pamiętam, że w Nim, w Jego Sercu, są też moje dzieci. Że dotarcie do Niego, to też zobaczenie z nimi i wypełnienie tęsknot mojego serca.
Jakie są prawdy mojego serca? co kształtuje moją świadomość?
Zmarłe dzieci są mi lampkami na drodze do Boga, bo to one nieustannie sprowadzają moje myślenie na te prawdy - ich źródłem i moim jest Bóg, że to one są darem od Niego, że zostaliśmy stworzeni ze zdolnością miłowania, tym samym, moja miłość do nich, jak i ich do nas jest najnormalniejszą sprawą pod słońcem, nie zaprę się jej, bo to niemożliwe. Choć niewidoczna dla oczu, ich miłość, której również doświadczam, jest faktem. W jakiejś części ona też kształtuje moje życie.
Moje dzieci już dotarły do domu Ojca.
2. Dramat wolności. Nasi prarodzice nie zdali egzaminu z daru wolności. Wbrew zakazowi Bożemu spożyli owoce z drzewa poznania dobra i zła, choć zostali ostrzeżeni, że przez to sprowadzą na siebie śmierć.
Na siebie i na swoje potomstwo. To w wyborze Adama i Ewy widzę przyczynę mojej tragedii. Nie obwiniam Boga za to, co się stało, bo nie On jest tutaj winowajcą.
A ilu osieroconych rodziców boryka się z gniewem na Boga, pretensjami do Niego, że zabrał im dziecko? Ilu z nich słyszy pobożne nietrafione pocieszenia Bóg tak chciał...?
Nie tak chciał Bóg!
3. Ocalenie człowieka. Dzieje człowieka na ziemi to nie tylko dzieje niewierności i grzechu. Są to również i przede wszystkim dzieje zbawienia. Sam Bóg postanowił ocalić człowieka. Uczynił to w sposób niewyobrażalny. Syn Boży stał się człowiekiem. W swojej Osobie połączył niebo z ziemią. Utożsamił się nie tylko z godnością i wielkością człowieka, ale również z jego słabościami, lękami, zranieniami i śmiercią. Mocą swego zmartwychwstania odmienił radykalnie nasz los, otwierając przed nami bramy prawdziwego, wiecznego życia. Oto najważniejsze przesłanie Ewangelii. Oto fundament naszych wszystkich nadziei.
Moje dzieci też ocalił! Choć nie było im dane przeżyć łaski sakramentu Chrztu, to wiem, że Pan Bóg znalazł jakiś sposób wyratowania ich od śmierci wiecznej. Odmienione radykalnie - żyją! Świadomość tego faktu pomaga mi na nowo odkrywać sercem prawdę, że to najważniejsze przesłanie Ewangelii dotyczy także mojej osoby.
4. Nasza odpowiedź. Boża inicjatywa zbawienia człowieka domaga się naszej osobistej odpowiedzi. Na czym polega ta odpowiedź? Przede wszystkim polega na tym, byśmy spojrzeli na siebie w całej prawdzie. Zapytajmy jeszcze raz: jakie miejsce zajmuje Bóg w moim życiu, w moich planach i zamierzeniach? Co mnie od Niego oddala? Co w moim życiu wymaga uporządkowania? Tu musimy dotknąć spraw bardzo konkretnych, dotyczących naszego życia osobistego, małżeńskiego, rodzinnego czy też kapłańskiego i zakonnego, a także zawodowego i społecznego. Dziś wspomnę tylko o dwóch niepokojących sprawach.
Niepokoi kryzys trwałości i wierności małżeństw. Każdy rozwód i rozpad rodziny to tragedia zranionej miłości. Musimy postawić sobie pytanie: jaki stopień ludzkiej i chrześcijańskiej dojrzałości reprezentują młodzi, ślubujący sobie przed ołtarzem dozgonną miłość?
Śmierć dziecka w rodzinie to tragedia dla wszystkich. Nawet jeśli ktoś przed samym sobą się do tego nie przyznaje. W niektórych przypadkach jest to powód kryzysu w małżeństwie a czasami jego rozpadu. I o co pani chodzi, przecież nic się nie stało... Bo najczęściej pokazuje, jak wiele w nas egoizmów. Nie potrafię dostrzec cierpienia drugiej osoby, nie chcę zrozumieć czyjegoś bólu, jego sposobu radzenia sobie z nim. Zrozumienie, że ten drugi może przeżyważ stratę na swój jedyny i niepowtarzalny sposób, do którego ma prawo, niektórym przychodzi z trudem. A są i tacy, którzy tej sztuki nie posiądą nigdy.
Część małżeństw tego kryzysu nie przetrwa. Śmierć dziecka bardzo często pokazuje też na czym małżonkowie budują - na piasku czy na skale. Jeśli coś między nimi szwankuje, i mogą sobie nawet z tego nie zdawać sprawy żyjąc przykładnie w dwóch światach, to po śmierci dziecka najczęściej to wyjdzie. I na odwrót, jeśli nie potrafi się być razem w złej doli, to płaci się za to utratą zaufania partnera. Ten, który miał być wsparciem i podporą w trudnych chwilach, okazał się być słabym. Niejednokrotnie między małżonkami powstaje pęknięcie, które trudno naprawić ludzkimi siłami.
5. Dlatego potrzeba szukania światła w słowie Bożym zawartym w Piśmie Świętym, głoszonym w naszych kościołach, przybliżanym na katechezie, rekolekcjach. Źródłem siły jest również wspólna modlitwa, jak chociażby Droga Krzyżowa i Gorzkie Żale.
Są też i tacy, którzy dopiero w chwilach trudnych zwracają się do Boga. Śmierć dziecka może być impulsem, aby szukać Go w słowie Bożym, w modlitwie. Jest to szansa odkrycia, że Bóg cierpi razem z nami i daje siły, aby przejść przez najciemniejsze chwile. "Choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną."
Moje pierwsze poronienie przypadło w Wielkim Poście, na początku. Od tamtej chwili zupełnie inaczej przeżywam stację zdjęcia z krzyża. Każde cierpienie, które przeżywamy, niejako dokonało się już tam na Krzyżu. Bycie osieroconą mamą, mamą po przejściach... to jakieś odkrywanie również Matki Bolesnej.
Zmiłuj się nade mną osieroconą Matką,
Zmiłuj się nad opuszczoną Maryją,
Oto miecz przeszywa me serce,
Powstań prędko jak mi zapowiedziałeś
"Boleściwa Matka stała", św. Efrem
6. Życiodajne sakramenty. Słowo Boże prowadzi nas do czerpania żywotnych sił w sakramentach, w których Jezus Chrystus dzieli się z nami swoim życiem. Łaska sakramentu Chrztu powinna prowadzić nas do coraz bardziej dojrzałego angażowania się w życie wspólnoty kościelnej, która odnajduje swoją tożsamość przy sprawowaniu Eucharystii. Msza święta, zwłaszcza niedzielna, powinna stanowić zasadniczy punkt odniesienia wszystkiego, co przeżywamy. A świadomi naszych zranień i słabości, winniśmy korzystać często z sakramentu pojednania, przywracającego nas do pełnej jedności z Jezusem Chrystusem i Jego Kościołem.
Pamiętam, jak w dniu ślubu umawialiśmy się z księdzem G., że to on będzie chrzcił nasze dzieci. Śmiech, żarty... Rozmowa wróciła w pamięci, gdy się okazało, że nikt nie będzie chrzcił tamtych dzieci. Modlitwa o łaski sakramentu Chrztu była mi w tygodniach po poronieniach chlebem powszednim. Kościół nakazuje wierzyć w miłosierdzie Boga, daje też nadzieję na ich zbawienie... A w moim sercu ani wiary, ani nadziei nie ma. Została tylko miłość do nich.
Eucharystia jest szczególnym miejscem, gdzie niebo styka się z ziemią. Dla mnie to też swoiste spotkanie z bliskimi zmarłymi.
Świadomi zranień... Życie po stracie boli, bolą słowa, które miały być pocieszeniem a nim nie były, boli postawa personelu medycznego. Długo borykałam się z przebaczeniem. Do szpitali, gdzie roniłam wchodzę (chciałoby się napisać, że już wchodzę), ale zawsze mi towarzyszy pytanie, co ja zrobię, gdy spotkam tamtych lekarzy. Przy spowiedziach poronienia wychodziły długo.
7. Miłosierdzie. Sprawdzianem jakości i autentyczności życia chrześcijańskiego są nasze uczynki miłosierdzia.
Jednym z uczynków miłosierdzia jest umarłych pogrzebać. Nie pochowałam moich dzieci. Ale o tym już pisałam wcześniej.
Ksiądz kardynał pisze dalej: Drodzy Bracia i Siostry, oto siedem punktów, stanowiących spojrzenie na nasze chrześcijańskie życie. Dzielę się tym spojrzeniem i proszę o jedno: o refleksję i osobistą odpowiedź na pytania, które postawiłem. Niech to będzie nasze wielkopostne zadanie w tym roku.
Połowę zadania odrobiłam...