Media
"Dziecko poczęte" zamiast "nienarodzony"
dodane 2008-02-07 17:28
Tym razem dwa łyki semantyki. W nie moim wydaniu.
"Dziecko poczęte" zamiast "nienarodzony"
Głęboka niewiedza o najwcześniejszych stadiach ludzkiego życia wyraża się stosowaniem nazw zaczynających się od przeczenia; dziecko poczęte nazywa się nienarodzonym, dziecko pierwszoroczne, posługujące się - podobnie jak w okresie wewnątrzmacicznym - kodem przedjęzykowym, nazywamy niemowlęciem (niemową). Zastanawia, że wszystkie pozostałe nazwy, odnoszące się do późniejszych stadiów ludzkiego życia, począwszy od przedszkolaka, a skończywszy na starcu, mają formę pozytywną. Tak więc godnym narodzinom człowieka powinno utorować drogę unikanie przezwisk i stosowanie normalnych określeń: dziecko poczęte, dziecko wewnątrzmaciczne, dziecko w łonie matki lub dziecko w pierwszej fazie życia.
Dziewięciomiesięczny okres wewnątrzmacicznego rozwoju człowieka, przed przełomem porodu i wejściem w nowy, nieznany świat, przestał być ukrytą formą bytowania w dawnym tego słowa znaczeniu.Nowoczesna aparatura w rękach ludzi nauki umożliwia prześledzenie zmian zachodzących w ustroju istoty ludzkiej od chwili poczęcia, czyli od momentu rzeczywistych narodzin. Właśnie wtedy, jak to określił prof. dr Rudolf Klimek, powstaje nowy układ termodynamiczny. Natomiast poród oznacza moment znalezienia się w świecie nowych rytmów biologicznych. Wejście w nowy, nieznany świat idzie w parze ze zmianą środowiska: dziecko opuszcza gościnne pomieszczenie w łonie matki i - czując się już zdolne do bardziej samodzielnego bytowania - wyrusza w swą pierwszą podróż w nieznane.
Skoro kod przedjęzykowy jest właściwy dziecku w pierwszej, blisko dwuletniej fazie jego rozwoju, obejmującej okres wewnątrzmaciczny i pierwszy rok życia pozamacicznego, nie ma powodu zgłaszać w stosunku do niego pretensji, że nie zwraca się do rodziców grzecznie: "proszę Tatusia, proszę Mamusi". Wypadałoby raczej, aby dorośli okazali się mniej usztywnieni i bardziej usprawniali swą naturalną zdolność rozumienia i wyczuwania potrzeb dziecka. Nie ma potrzeby natrętnie wyczekiwać chwili, kiedy dziecko zacznie się porozumiewać się z rodzicami za pomocą słów. Czekając, tracimy bezpowrotnie możliwości kontatku z dzieckiem w najważniejszym okresie jego rozwoju. Ono potrzebuje więzi i obdarza nas niezwykle hojnie, jeśli tylko nasza wrażliwość sprosta temu zapotrzebowaniu."
prof. W. Fijałkowski, "Ku afirmacji życia", Gaudium-Lublin 2003, str. 119-121
W "Naszym Dzienniku" artykuł pt. "Uratowana przez nienarodzone bliźniaczki".
To myślenie o dzieciach poczętych jako o NIEnarodzonych jest częste (w praktyce nie wiem, czy ktoś tego zwrotu NIE używa) w środowiskach pro-life'owych czy szeroko rozumianych kościelnych.
Szkoda, że postulaty profesora Fijałkowskiego dotyczące sfery języka dotyczącej okresu ciąży i narodzin bardzo powoli wchodzą w nasz język.
Zastanawia mnie, na ile używanie w różnych anty-aborcyjnych (czy szerzej pro-life'owych) akcjach zwrotu 'dzieci NIEnarodzone' wpływa na późniejsze problemy rodziców, którzy chcą zarejestrować NARODZONE dziecko w USC, co jest możliwe bez względu na czas zakończenia ciąży, także w sytuacji PORONIENIA, a którym szpitale stwarzają niesamowite trudności.
A swoją drogą dzieci, o których mowa w artykule już się URODZIŁY.