Znalezione w Biblii
Pozbawią
dodane 2008-02-01 00:57
Z wczorajszej Ewangelii (czwartek, III tydzień w ciągu roku):
Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma.
I fragment "Pamięnika Ani":
Na forum trafiam na kolejną historię mamy po stracie...
W dość przewrotny sposób przy przegranych narodzinach spełniają się słowa z Biblii, iż temu kto ma będzie przydane, zaś temu który nie ma, zostanie odebrane nawet to niewiele. Kiedy kobieta rodzi zdrowe dziecko wszyscy wokół niej się krzątają, może mieć obok siebie bliską osobę, dostaje całą życzliwość personelu, wybiera czy poród w wodzie, czy na piłce, czy przy muzyce. A na koniec wielka nagroda: głośny krzyk i zdrowe, różowe bobo, położone na brzuszku, przystawione do piersi. Łzy dumy jej mężczyzny. Paczka z podarkami od firm farmaceutycznych. SMSy od przyjaciół z gratulacjami. Jest MAMĄ.
Gdy kobieta rodzi martwe dziecko, lub dziecko skazane na śmierć – to wszystko jest jej zwykle zabrane. Rodzi sama, gdzieś w pustej sali, personel omija ją szerokim łukiem, unika jej wzroku, pytań, łez... Często pozbawiona możliwości choćby jednego przytulenia własnego dziecka, choćby nawet zobaczenia go. Przyjaciele nie dzwonią, wszyscy wokół milczą, mąż może wejść tylko w porze odwiedzin. Leży obrócona twarzą do ściany dusząc łzy w poduszkę, gdy na łóżkach obok inne kobiety karmią swoje maluszki i martwią się czy ubranka jakie kupiły będą pasować. Nikogo nie obchodzi ani imię jej dziecka, ani nabrzmiałe pokarmem piersi. Jej szczęście albo już odeszło, albo jest w drodze na drugi brzeg. Dla nikogo nie jest MAMĄ.
A przecież i w jej życiu wszystko było zaplanowane: imię, kolor ścian w pokoju, typ wózka i wakacje nad morzem. Tylko jednego nikt nie przewidział. Że dziecko może po prostu umrzeć.
Nie mogę spokojnie słuchać o bezduszności (czy może bezmyślności?) szpitali, księży, otoczenia, którzy rodzicom po stracie dokładają jeszcze bólu swym zachowaniem. Pamiętam jak jedna z mam po stracie pisała wręcz o walce jaką musiała stoczyć z urzędniczą i szpitalną biurokracją, by mogła pochować swoje dziecko. I czuła się podwójnie ukarana przez los: raz śmiercią swego maluszka, a drugi raz podejściem ludzi, którzy odmawiali jej prawa do pożegnania i pogrzebu, bo dziecko takie małe, tak wcześnie urodzone...