Media
Leki z nie bożej apteki
dodane 2008-01-22 11:19
W Naszym Dzienniku artykul o farmakologicznej aborcji.
W polskich szpitalach przy poronieniu zatrzymanym - czyli dziecko nie zyje, a nadal trwaja procesy ciazowe, nie ma skurczy, nie ma krwawienia - podaje sie leki na wywolanie poronienia. Z oszczednosci podaje sie leki... wymienione w powyzszym artykule.
Pamietam kartke do podpisania podsunieta bez slowa przez lekarza... czy sie zgadzam na podanie leku. Lek jest bezpieczny, nie ma ubocznych skutkow itd. Ewentualne konsekwencje: uszkodzenie płodu, śmierć płodu... pęknięcie macicy, śmierć pacjentki. Czułam się, jakbym podpisywała wyrok śmierci na moje własne dziecko, choć wiedziałam, że ono nie żyje. Pierwsza mysl, gdy przeczytalam uszkodzenie plodu bylo, a moze ono jednak zyje, jakby mi ktos w tym ostatnim momencie dawala nadzieje.
Wciąż jednak w naszych szpitalach brakuje umiejętności normalnej rozmowy lekarz-pacjentka. Gdyby to było coś więcej niż tylko podsunięcie naukowego tekstu pod nos, to pewnie emocjonalnie bym się lepiej czuła.
Lekarz zakładając leki tylko się spytał: dlaczego ma pani taką minę, jakbym wykonywał najgorszą rzecz na świecie? - Bo to już moje drugie poronienie, a po pierwszym mam koszmarne wspomnienia ze szpitala. To była cała rozmowa.
I tylko mnie dziwi to, że "Nasz Dziennik" (a za nim wiara.pl) tak beztrosko podaje nazwy specyfikow, niektore z nich sa dostepne w aptece 'prawie' bez recepty. Wykorzystuje sie je w innych niż ginekologiczne specjalizacjach i "ściemniając" odpowiednio farmaceucie, lek można dostać.
Na wypisie w szpitalu 'oczywiście' nazwy leku nie podano. Choć znam szpitale, gdzie sie podaje. Lek ten jest zabroniony w Polsce do uzytku w celach ginekologicznych. Jeden z kolejnych tematow tabu. Tajemnica poliszynela jest fakt, ze wszyscy go uzywaja.
Na marginesie: nie każda pacjentka zgłaszająca się do szpitala z poronieniem samoistnym, ktora ma zaaplikowany jeden ze specyfikow, to osoba dokonująca aborcji. Sa lekarze, ktorzy w gabinecie - w trakcie normalnej wizyty - stwierdzaja poronienie zatrzymane, aplikuja leki i zlecaja pacjentce zgloszenie sie do szpitala, gdy pojawi sie bol i krwawienie.
W artykule mozna znalezc opis tego, co mozna zobaczyc 'po'. Czy jest drastyczny? Nie wiem, tak wyglada tez od tej fizycznej strony poronienie. Tylko, ze w szpitalu takiego opisu sie nie uslyszy. Ani takiego, ani w ogole zadnego. Wbrew pozorom niewiadoma tylko nakreca strach a bycie nieprzygotowanym na widok poronionego dziecka zwieksza tylko pozniejsze cierpienie.
Moze nastepny wpis bedzie mniej przygnebiajacy... :(