Znalezione w Biblii
Kruchość
dodane 2008-01-13 16:53
Z dzisiejszych czytań (niedziela Chrztu Pańskiego, A):
Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku.
Lekarz wychodzac z gabinetu starał się jeszcze jakoś pocieszyć: wie pani, dzidziuś na pewno był chory. Odchodził korytarzem jakiś przygarbiony, jakby część tego nieszczęścia chciał wziąć na siebie. Zresztą... nie wiem, co myślał. Ileś lat wcześniej wraz z żoną był w takiej samej sytuacji. Wiedział, jak to jest. To myśmy stali pod gabinetem porażeni diagnozą. Jeszcze 5 minut wcześniej nasz świat był, istniał... teraz po prostu gdzieś się zapdał w nicość.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Przy obecnym stanie wiedzy nie jesteśmy w stanie powiedzieć, ile dzieci umiera przed implatacją w macicy.
Do implantacji dochodzi okoła 7 dnia po zapłodnieniu, wtedy to rozwijający się zarodek wydziela coraz większe ilości ludzkiej gonadotropiny kosmówkowej (hCG). Dla celów naukowych sporządzone zostały testy (wrażliwe na hormon hCG), które pozwalają stwierdzić obecność ciąży już w ciągu 7-14 dni po zapłodnieniu. Wyniki badań świadczą, że średnio 1 na 5, 1 na 10 zapłodnionych komórek podlega stracie po implantacji bez zauważalnych dla kobiet objawów.
To też często można usłyszeć w ramach pocieszeń, że przecież poronienia to normalna sprawa, że gdy kobieta nie wiedziała, że jest w ciąży to... 50%, 70% się roni, że statystycznie każda kobieta przeżywa poronienie albo kilka. Naprawdę, nie ma czym się martwić. Naprawdę nie ma? Umarło mi dziecko i nieistotne jest dla mnie, jak ono było małe.
1 na 6 potwierdzonych ciąż ulega poronieniu w pierwszych 14. tygodniach ciąży.
1 na 50 w drugim trymestrze.
Jeśli wcześniej udało się zarejestrować akcję serca (możliwe jest to już w 6. tc), to częstość poronienia się obniża i wynosi 1 do 20.
Najczęstszą przyczyną śmierci dziecka są wady genetyczne - coś, na co zupełnie nie mamy wpływu. Dzidziuś na pewno był chory... To na pewno to ok. 70%. Czy pozostałe 30% to dużo, czy mało? Bo te 30% to potencjalna przyczyna, którą potrafimy znaleźć i b. często potrafimy leczyć. 30% z 50 000 (tyle mniej więcej zanotowano w Polsce w 2007 roku poronień) to 15 tysięcy. W ilu przypadkach można było zapobiec tragedii?
Bezobjawowa infekcja... problemy hormonalne... problemy z tarczycą... choroba, którą zbagatelizował lekarz.
Są lekarze, którzy przed ciążą nie zlecają żadnych badań. W trakcie ciąży, na początku również.
Po pierwszym poronieniu mało kto szuka przyczyny, bo na pewno się nie powtórzy. To na pewno nadal nie jest 100%.
Patrzę na te liczby już jakoś inaczej. Po drugim poronieniu starałam się z nich wyczytać moją własną przyszłość - czy będzie z kolejnymi dziećmi czy nie? Jak zestawić ze sobą strach przed kolejnym niepowodzeniem z pragnieniem dziecka?
Kruchość źycia... kruchość liczb... kruchość mojej nadziei... kruchość mojej pewności...
A Mesjasz przychodzi ze swoją delikatnością i chroni to, co kruche.