Ogólne

Nowa głębia miłości

dodane 16:15

Z listu episkopatu na niedzielę świętej Rodziny:

Ponieważ życie jest najpiękniejszym darem Boga, trzeba się na nowo rozradować darem każdego życia. [...] Każde nowe życie stwarza też nową głębię miłości. Pan Bóg, obdarowując współmałżonków darem miłości, wyposaża ich również w miłość do każdego dziecka, które chce im dać.

Miłość do dziecka może zacząć się w różnym momencie - niektórzy pokochają to konkretne dziecko na długo przed poczęciem, czekając na nie i modląc się o jego życie, niektórzy - od chwili informacji, że zaczęło się nowe życie, jeszcze inni - później. Nie ma tu wzorców, bo każdy z nas jest inny i niesie w sobie własną i niepowtarzalną historię.

Warto sobie zdawać sprawę, co przypomniał list, że źródłem tej miłości jest Pan Bóg, że to on wyposaża rodziców w miłość do dziecka. I nieistotne jest to, czy temu dziecku będzie dane się urodzić, czy nie. Dziecko zmarłe przed narodzeniem, nawet to w pierwszej połowie ciąży (poronione) nie jest tutaj gorsze lub słabiej wyposażone w dwa dary wspomniane wyżej: miłość rodziców oraz pragnienie Boga, który chce obdarzyć je życiem.

Miłość ta nie kończy się wraz ze śmiercią dziecka. Nawet jeśli jego życie trwało kilkanaście dni czy tygodni.

Ból, żałoba, rozpacz, łzy - to przejaw tego, że coś ważnego się zaczęło i w tym wymiarze ziemskim się skończyło. Że w wymiarze niebieskim - ta miłość trwa.

Wielu osobom wydaje się to dziwne, że można kochać do bólu kogoś, kto zaistniał tylko na chwilę, kto był poznany tylko przez rodziców, kogoś, kogo może nawet się nie widziało, nie dotykało, nie czuło a jedynym dowodem jego istnienia są dwie kreseczki na teście i poranne złe samopoczucie jednej tylko osoby uczestniczącej w tym dramacie.

Jest takie oczekiwanie, że skoro ciąża trwała kilka czy kilkanaście tygodni, to w analogicznym czasie 'dojdzie się do siebie'. Nawet jeśli deklaracje słowne mówią coś innego, to w praktyce, to, co się 'słyszy' poza słowami jest właśnie takie. Problem polega na tym, że te oczekiwania są zupełnie nierealne w stosunku do czegoś, co biskupi nazwali nową głębią miłości. Miłości, która nigdy nie ustaje.

Dlaczego więc tylu rodzicom odmawia się prawa do żałoby po dziecku?

Dlaczego mówiąc o zmarłych dzieciach następuje kłopotliwe milczenie i zmiana tematu?

Dlaczego w naszych kościołach nie usłyszy się o zmarłych dzieciach i bólu rodziców?

Czy te blisko 50 000 kobiet rocznie nie ma prawa do słowa pocieszenia wypowiedzianego publicznie?

Do modlitwy, która przejawi się choćby w wezwaniach Modlitwy Powszechnej?

Do różańca odmówionego w październiku 'oficjalnie' w czasie nabożeństwa parafialnego?

Do wspomnienia choć w kilku zdaniach w trakcie homilii, niechby tylko w jednym miesiącu październiku, gdy przypada miesiąc pamięci dzieci zmarłych?

Czy nie można podczas celebracji Chrztu świętego w modlitwie wspomnieć dzieci zmarłe bez tego sakramentu?

Dlaczego dla wielu księży zmarłe dziecko poczęte to tylko to, które zostało zabite? Bo tylko ono jest obecne w nauczaniu, modlitwach, rozmowach z rodzicami, którym dzieci zmarły w sposób niezawiniony...

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 14.11.2024