Nowa książka;)

dodane 19:31

tutaj publikuję moją nową książkę ( fragment!)

WŁADCY ŻYWIOŁÓW

 

- Marika!! Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?!

Dziewczynka ocknęła się i wróciła do rzeczywistości. Siedziała w szkolnej ławce. Jest matematyka. Nie jest bohaterką ratującą świat, tylko uczennicą piątej klasy.

A szkoda.

- Tak, proszę pani – odpowiedziała sennym tonem

- To o czym mówiłam? - drążyła temat nauczycielka

- O ułamkach dziesiętnych – mimo iż Marika bujała w obłokach zawsze miała podzielną uwagę.

- Dobrze. Chodź do tablicy i rozwiąż zadanie.

Dziewczynka westchnęła. Taka była jej rzeczywistość. Gdyby chociaż nie mieszkała w mieście New World... Tylko w innym państwie miałaby dużo łatwiej marzyć. Marzyć. To była rzecz którą najbardziej lubiła robić. Ale w mieście New World nie było czasu na marzenia. Owszem, jakieś dziesięć lat temu można było marzyć. Ale odkąd prezydentem całego kraju został Kevin Max, nikt już nie ma na nic czasu. Rodzice Mary twierdzili, że on sam się obwołał prezydentem. Podobno następnego dnia do kraju wkroczyło mnóstwo wojsk. Ale Marika tego nie pamięta. Nie widziała. Miała wtedy jedynie roczek. Co mogła pamiętać? Nic.

Ale to było dziesięć lat temu. Wtedy była szansa wykazania się i zostania bohaterem. A teraz? - myślała Marika rozwiązując zadanie.

Lekcje minęły dziewczynce szybko. Lubiła się uczyć, i nauka przychodziła jej z łatwością. Niestety nie była zbyt lubiana w klasie. Wszyscy uważali ją za postrzeloną marzycielkę. Ale Marika nie przejmowała się tym zbytnio. Nie zależało jej na przyjaciołach. Zwłaszcza jedna dziewczynka – Violetta – wprost jej nie cierpiała. Na szczęście Marika miała jedyną prawdziwą przyjaciółkę – Amelkę. Amelka była bardzo spokojna. Zawsze myślała dwa razy zanim coś zrobiła lub powiedziała. Nie rzucała się i nie denerwowała. Była przy tym miła i serdeczna.

- Hej! - pomachała przyjaciółce przed nosem. Amelia – w przeciwieństwie do Mariki była bardzo wysoka.

- Widzę Cię, nie musisz mi machać przed nosem – zaśmiała się Amelka – i co tam w szkole?

- Dobrze. - odpowiedziała – chciałabyś dzisiaj do mnie przyjść po lekcjach? Moi rodzice się zgodzili – powiedziała od razu

- Chętnie – uśmiechnęła się Amelka. Uwielbiała spotkania z o rok młodszą przyjaciółką. Mimo, iż za dużo marzyła zawsze chętnie pomagała. I nie śmiała się z niej. A miała z czego. Zawsze ubierała się na niebiesko, a w czarnych włosach miała niebieskie oraz błękitne pasemka. Kiedy się ją pytali czemu, odpowiadała

- Lubię niebieski. Uspokaja mnie. I będę się tak ubierała. - i nie można było dalej z nią dyskutować.

- To co robimy? - spytała się kiedy już były w malutkim, pomalowanym na biało pokoiku Mariki.

- Posłuchaj – szepnęła teatralnym szeptem Marika – czytałam ostatnio legendę. Wiesz, o takich dzieciach...które dostały moce żywiołów! Wiesz! - powiedziała podekscytowana dziewczynka

- I pewnie chcesz, żebyśmy my też je dostały – odgadła Amelka. - wiesz, Marika nie chcę Cię zasmucić, ale nie żyjemy w bajce. Nasz świat to nie świat ze wspaniałej legendy. - powiedziała lekko poirytowana dziecinnym zachowaniem przyjaciółki. Przecież ma już skończone jedenaście lat!! To nie czas na dziecinne bujanie w obłokach!

- Wiem – westchnęła Marika – no ale pomyśl... Jak niesamowicie byłoby mieć taką moc.. Wiesz...o co mi chodzi...ratować świat... i w ogóle...

- Ehh Marika - Amelka pokręciła głową – fajnie by BYŁO. A teraz sorka, ale muszę zrobić lekcje. Papa!

Amelka wyszła z pokoju Mariki i poszła do siebie robić lekcje. Marika westchnęła. Lubiła Amelkę, ale czasami nie pozwalała jej AŻ tak marzyć, jakby chciała. Postanowiła obgadać swoje marzenia na czacie. Tam często spotykała osoby, które uwielbiały marzyć tak jak ona. Zalogowała się jako „marzycielka23” po czym rozpoczęła rozmowę

<marzycielka23> hej:)

< armanda> witaj marzycielko:) co ostatnio wymarzyłaś? ;)

<marzycielka23> chciałabym mieć moce żywiołów..:)

<czarowniczka> oo.. ja też:) ale chciałabym też być czarownicą

<armanda> ja bym chciała mieć ogień:)

<rainbow> a ja moc zmieniania pogody...

<marzycielka23> oo! Pogoda też jest fajna:)

<kiciulka> moc rozmawiania ze zwierzętami...

<ja.mądra> a ja bym chciała, żebyście dorosły!!! zwłaszcza ty, marzycielka23.

<marzycielka23> co jest złego w marzeniach?

<ja.mądra> oh, błagam Cię, nie udawaj głupiej. Dorośnij. Moce żywiołów, i co jeszcze?! Może jeszcze chcesz się zamienić w Harrego Potera, co?! I odlecieć stąd na miotle!?

<marzycielka23> co ja Ci zrobiłam?

<amranda> taka mądra nie jesteś, na jaką wskazuje nick. Zostaw dziewczynę w spokoju!

<ja.mądra> oho, marzycielka ma obrońców! No, dalej czekam:S

<kiciula> lepsze marzenie niż obrażanie innych o.O

<ja.mądra> kocie, spadaj na drzewo! Nie gadam z głupimi. Dawaj, marzycielka!

<marzycielka23> co mam dawać? Nie mam ochoty na kłótnie

<ja.mądra> oo bo się rozpłaczę! I co jeszcze? Mamusię zawołasz, hmm?

<marzycielka23> co Ci zrobiłam?

<ja.mądra> świat bez marzycieli byłby lepszy.

<amranda> mądra, weź się zamknij!

<ja.mądra> oo, i co jeszcze? Może pieluszkę Ci zmienię, co?

<marzycielka23> co Ci zrobiłam?

<ja.mądra> to się sama domyśl, Marika!

Po tej wypowiedzi Marika wyszła z czatu. Kim była ta cała mądra? Czemu tak jej zależało, żeby ją obrazić? Co ona jej zrobiła? Czy ona ją zna? Czemu ją obrażała? I skąd znała jej imię? A jeżeli to jakiś pedofil, ktróry chce ją zabić? Jako marzycielka Marika miała bardzo bujną wyobraźnię.

- Wszystko dobrze kochanie? - zainteresowała się mama

- Tak, w porządku – skłamała dziewczynka i poszła do łóżka. Żeby marzyć.

Gdyby wiedziała, kto jest tą mądrą, bardzo by się zdziwiła.

Violetta czekała na odpowiedź marzycielki. Kiedy jej nie otrzymała po dziesięciu minutach z zadowoloną miną wyłączyła komputer. Wiedziała, że ta nędzna Marika czatuje pod pseudonimem „marzycielka23”. Celowo weszła na czat żeby ją pomęczyć. Nienawidziła tej marzycielki...tej kujonki...tego dzieciucha..

Ona jako popularna musiała się dobrze uczyć, ale przychodziło jej to z trudnością. Nie cierpiała tego. Ale musiała to robić. Żeby być popularną. A bez tego nie mogłaby być. Wszędzie miała ze sobą przyjaciółeczki-faneczki. Tak naprawdę nie lubiła ani jednej z nich, ale bez nich po prostu by sobie nie poradziła. Ale tej całej Mariki nie cierpiała. A za co ją lubić? Ciągle chodzi tylko z tą dziwaczką z szóstej.

Ogólnie Violetta uważała, że normalni są Ci, którzy się dobrze ubierają i są lubiani. Na przykład ona. A reszta to jest jakaś crazy, jak miała w zwyczaju o nich mówić, i pisać ( na przykład w SMS-ach do znajomych albo na Facebooku). Ona miała popularne hobby – pisała bloga o modzie. A nie jakieś tam marzenie... Czy coś podobnego.

Właśnie weszła na Facebooka i napisała szybką myśl

Właśnie przed chwilą załatwiłam jakąś głupią marzycielkę:P Moda górą!!!!

Opublikowała ją i postanowiła trochę poczatować z przyjaciółmi, a potem się pouczyć. Nic już nie myślała o biednej Marice którą „załatwiła”

***

Arek patrzył się przez okno. Wypatrywał takiej jednej dziewczyny która zawsze wychodziła na plac z psem o tej porze. Wyglądała na dziewczynę w jego wieku. Wzbudziła jego zainteresowanie. Chyba widział ją parę razy w szkole, ale nie był do końca pewny, czy to ona. Zaimponowała mu wyglądem. Miała błękitne pasemka we włosach! Ale nie wyglądała na osobę, która się przejmuje, co myślą o niej inni. Chłopak wiele razy chciał jakoś zagadać, ale nie wiedział jak. Teraz postanowił się przełamać. Chłopak zawsze był świetnie zorganizowany. I tym razem, kiedy tylko zauważył wysoką osóbkę w niebieskich dżinsach oraz granatowej kurtce odetchnął głęboko, zapiął czerwoną kurtkę i zbiegł na dół. Mimo, iż nie było zbyt ciepło, jak to na początku marca chłopak poczuł, że się poci.

- „Tak w sumie, to co ja robię?” - pomyślał z paniką. Ale było już za późno. Pies dziewczyny go zauważył (a może wywąchał..?) go, i zaczął wściekle szczekać i jednocześnie biec w stronę chłopaka ciągnąc za sobą dziewczynę

- Topik! Co Ty robisz! Uspokój się! - Arek usłyszał dziewczęcy głos. Pies zaraz umilkł. - Przepraszam Cię za mojego psa... - powiedziała, najwidoczniej do niego.

Arek zerknął na jej twarz. Miała duże, błękitne oczy.

- Nie ma za co – burknął pod nosem – bardzo chciałbym mieć psa – dodał nieco głośniej

- Ja też bardzo o nim marzyłam – uśmiechnęła się dziewczyna – dostałam go na dziesiąte urodziny. Mam do od dwóch lat. A tak poza tym, nie przedstawiłam się. Jestem Amelka.

- Arek. - wydukał chłopak. - chodzisz do dwunastki?

- Tak, niestety – westchnęła dziewczyna – tam nikt mnie nie rozumie... Śmieją się ze mnie..zamiast poznać mnie lepiej.

- Nie martw się. Ja uważam, że jesteś fajna. - „Co Ty mówisz?!”, skarcił sam siebie w myślach

Amelka popatrzała się na niego uważnie

- Naprawdę...?

- Tak. Ze mnie też się śmiali, jak byłem w trzeciej klasie. - przypomniał sobie niemiłe zdarzenia – Nie lubiłem grać w piłkę nożną, i nie grałem w te różne zabijanki na komputer. Zbierałem na serię książek. Uwielbiam czytać – Arek sam nie wiedział czemu mówi te rzeczy w zasadzie obcej dziewczynie

- Naprawdę? Ja uwielbiam śpiewać i grać na pianinie. Mam je w pokoju. - uśmiechnęła się Amelka. - wybacz, ale już muszę iść z Topikiem. Strasznie się denerwuje, kiedy stoję. Do następnego razu! - pomachała Arkowi i pobiegła z psem.

Arek jeszcze przez chwilę biegał na dworze, po czym wrócił do mieszkania. Tak w sumie, to co go ugryzło? Jeszcze nigdy nie rozmawiał z dziewczynami. No,i czemu jej to mówił? Nigdy nie rozmawiał z nikim tak szczerze po tak krótkim czasie... No cóż, potem to przemyśli. Teraz musi iść do domu. Arek miał dużą rodzinę. Sam miał pokój z bratem. Oprócz brata były jeszcze trojaczki, wszystkie w jednym pokoju malutka sypialnia rodziców, kuchenka, łazienka i duży pokój. Ale Arek był najstarszy. To na niego przypadały obowiązki opieki nad wszystkimi. Kiedy tylko wrócił, jego brat od razu zadał pytanie

- Gdzie byłeś? - w jego tonie brzmiał wyrzut. Był od Arka młodszy o rok.

- Na dworze – odpowiedział brat wymijająco i wziął grubą książkę do ręki.

- Po co? - drążył temat jego brat

- Oj weź mi daj spokój! - burknął chłopak zza książki – nie twój interes

- A właśnie, że mój – upierał się brat – co tam robiłeś?

- Byłem – odpowiedział zirytowany Arek

- A coś poza tym? - nie odpuszczał brat?

Arek umilkł. Wiedział, że tak najłatwiej spławić brata. I miał rację. Brat umilkł. Arek odetchnął z ulgą i powrócił do czytania książki.

Nie wiedział, że los zwiąże go z Amelką bardziej niż się spodziewał.

***

- I co, marzycielka? Nadal uważasz, że marzenia są dobre na wszystko?

Marika usłyszała niemiły głos. Podniosła głowę znad zeszytu w którym malowała różne rzeczy. Nad Mariką stała Violetta z koleżankami. Violetta nadal nie mogła znieść tego, że Marika nie rozryczała w środku lekcji, po tym co napisała jej na czacie

- O co Ci chodzi? - Marika była zmęczona ciągłymi kpinami ze strony koleżanek

- O zgrozo! - Violetta wydała udawany okrzyk grozy. - Nie wiesz o co chodzi. I co zrobisz? Pomarzysz sobie o nieistniejącej przyjaciółce?

Koleżanki Violetty zaczęły chichotać. Znęcanie się nad Mariką było ich stałym punktem planu dnia w szkole.

Marika poczuła łzy w oczach i tą okropną gulę w gardle. Co robić? Odpowiedzieć? Nie, wtedy zaczną się jeszcze bardziej nabijać. Uciec z płaczem? A może po prostu zniknąć z tej szkoły, z New World? Uciec na bezludną wyspę..

Violetta już miała rzucić jakiś tekst, kiedy poczuła na swoim ramieniu dłoń

- Zostaw ją – usłyszała mocny głos. Obejrzała się za siebie. Za nią stała da dziwaczka z błękitnymi pasemkami we włosach..

Violetta nie przestraszyła się Pomyślała sobie, że znalazła nową ofiarę kpin

- A niby czemu? - odpowiedziała wyzywająco

- Bo ona ma takie sama prawa co ty – odpowiedziała nieznajoma twardo

- Oo! Kolejny szczur do załatwienia – powiedziała kpiąco do swoich koleżanek. I wtedy nieznajoma chwyciła ją mocno za obydwie ręce

- Po pierwsze – powiedziała – A ni ja ani ona nie jesteśmy szczurami. Po drugie – ścisnęła nieco mocniej Violettę – ona jest moją przyjaciółką. Więc odczep się od nas! - puściła Violettę. Ta poleciała kawałek, i gdyby nie jedna z jej koleżanek to wylądowałaby w koszu na śmieci.

- Chodź, Marika – powiedziała nieznajoma – już czas do domu

- Ah więc to tak – wysyczała do siebie Violetta – nasze samotne-pokrzywdzone się przyjaźnią. Ciekawe.

Niczego nieświadome przyjaciółki wracały właśnie ze szkoły

- Wiesz, dzięki, że mi pomogłaś – Marika była zdziwiona pomocą koleżanki

- Przecież jesteśmy przyjaciółkami – uśmiechnęła się Amelka – zresztą zasłużyła sobie na to. Co to za idiotka?

- Violetta – westchnęła Marika na wspomnienie niemiłej koleżanki – ciągle mi dokucza.

- Nic dziwnego – powiedziała Amelka – dobrze się uczysz, więc może Ci zazdrościć.

- Ale ona się też dobrze uczy – Marika nie była przekonana.

- A wiesz, czy się uczy? - spytała Amelka patrząc przyjaciółce głęboko w oczy

- Tak szczerze...to sądzę, że tak – westchnęła Marika. - I co, tylko za to mnie tak nie cierpi?

Amelka popatrzała ze współczuciem na koleżankę.

- Zaraz, zaraz...czy ta Violetta nie ma Facebooka, ma na nazwisko Harris i nie urodziła się w Ameryce?

- Tak - powiedziała zdziwiona Marika - skąd wiedziałaś?

Amelka poczuła, że jest jej słabo

- No bo ta Violetta opublikowała parę dni temu na Facebooku taki tekst: „Właśnie załatwiłam taką głupią marzycielkę:P Moda górą!” - wyjąkała słabym tonem.

Marika zatrzymała się.

To była ona? To dlatego wiedziała, jak się nazywa... Ale czemu? Dlatego jest dla niej aż taka wredna? Marice zrobiło się przykro.

Amelka zachowała się jak prawdziwa przyjaciółka. Zamiast robić Marice wyrzuty, czemu jej nie powiedziała, postanowiła coś zaradzić

- Czy ona codziennie jest na tym czacie? - spytała łagodnie obejmując Marikę ramieniem

- Tak – wyrzuciła z siebie Marika. - jest tam chyba 24 godziny na dobę pod nickiem „Ja.mądra”. Boję się czatować z innymi żeby mnie znowu nie „załatwiła” - szepnęła ze łzami w oczach

- To teraz my ją załatwimy – uśmiechnęła się przebiegle Amelka – słuchaj.. - wyjawiła Marice swój plan.

Kiedy Violetta weszła na czat zauważyła, że marzycielka również tam weszła. Była zadowolona. Po trzech dniach bezsensownego czekania na czacie nareszcie natrafiła na ten dzień! Ale miała szczęście! Z zadowoloną miną siadła do laptopa i zaczęła pisać

<ja.mądra> oo, marzycielka wróciła!

<marzycielka23> wróciłam. Co w tym złego?

<ja.mądra> dużo. Miałam nadzieję, że wreszcie ta marzycielka zostanie spławiona. Niestety... :(

<i.love.music> mądra, a może ktoś m ochotę ciebie spławić? Czemu jesteś wredna dla osób których nie znasz?

<ja.mądra> oo, marzycielka ma obrońców!

<i.love.music> w realnym świecie też jesteś taka okropna? Współczuję twoim rodzicom i koleżankom. A zaraz, ty masz koleżanki?

<ja.mądra> co cię obchodzi co ja mam!!!!

<marzycielka23> nic. Ale obchodzi mnie to, czemu jesteś dla mnie taka wredna?

<ja.mądra> bo tak, Marika

<i.love.music> pożałujesz, Violetta! Zobaczysz!! W końcu te twoje zachowania się zemszczą przeciwko tobie!!

Violettę zatkało. Skąd ta cała muzyka wie jak ma na imię? A może to jakiś pedofli? Wariat? Brr!

Violetta szybko wyszła z czatu.

Nikt tego nie zauważył.

W ogóle, nikt nie zauważał Violetty. Jej rodzice non-stop pracowali. W ogóle ich nie było w domu. Była samotna. Jak zawsze. Nie miała przyjaciół. Prawdziwych. Tylko te wielbicielki. Które lubiły w niej tylko bogactwo, modne ciuchy i... hmm, chyba w sumie nic. Violetta poczuła w oczach łzy. To nie w porządku! Czemu ta okropna Marika ma przyjaciółkę, a ona nie!?

Spojrzała na siebie. Długie blond włosy, ładne brązowe oczy, opalona cera. Jest normalna. Raczej szczupła. Czemu jakaś ta Marika... ta mała...z tymi swoimi czarnymi włosami...i szarymi oczami...tak się popisuje...

Violetta szybko zamrugała oczami żeby odegnać łzy. Nie. To nieprawda. To ona jest lubiana. Nie ona. Prawda?

***

Marika weszła na Skype'a i połączyła się z Amelką

- Dobrze poszło! - powiedziała zadowolona Amelka – nie sądziłam, że pójdzie tak łatwo.

- Dzięki – powiedziała przepełniona wdzięcznością Marika – tylko Ty mogłaś wpaść na taki pomysł

- Ee tam – zarumieniła się Amelka – to było łatwe. Po prostu zalogowałam się jako i.love.music i już. To obowiązek przyjaciółki.

- Teraz będę mogła spokojnie czatować – cieszyła się Marika

- A w razie czego napisz mi na Skype. - mrugnęła Amelka – wybacz, ale muszę już iść szykować kolację. Papa!

- Pa Amelka! I jeszcze raz dzięki – uśmiechnęła się Marika, po czym wyłączyła komputer.

- Marika! - usłyszała głos mamy – wyrzuć śmieci, bardzo Cię proszę!

- Okej – westchnęła Marika – A Bartek nie może tego zrobić? Albo Stasiek? Albo Kuba?

- Marika! - dziewczynka usłyszała surowy głos ojca.

- Już już! - zaćwierkała słodziutkim tonem, ubrała się, wzięła śmieci i wyszła na dwór.

Jako najmłodsza z czwórki dzieci często musiała wykonywać różne obowiązki. Zwłaszcza, że była dziewczyną. Jedyną! No, ale trudno.

Kiedy Marika już wracała do bloku, coś przykuło jej uwagę. Były to niby tylko krzaki przy bloku. Jednak...coś w nich było. Coś przez nie widziała. Czemu jest tak ciemno...

Kiedy szła do szkoły cały czas o tym myślała. Kiedy tylko zobaczyła Amelkę podbiegła do niej

- Posłuchaj – powiedziała cała podekscytowana – masz czas po szkole?

- Tak, a o co chodzi? - zainteresowała się przyjaciółka

- Psst! - Marika przyłożyła palce do ust – powiem Ci w drodze do... do czegoś – Marika nie wiedziała jak nazwać to, co zobaczyła

- Okej – powiedziała Amelka.

I pobiegła na swoje lekcje, bo właśnie zadzwonił dzwonek.

Marika była tak zdenerwowana, że nie zauważyła, że Violetta przestała ją dręczyć. Tylko patrzyła się na nią wściekłym wzrokiem. Violetta była przekonana, że ta nędzna kreatura maczała w tym palce. Tylko jak to udowodnić, jak się zemścić...? Ehh. Na razie nie ma pomysłu. Ale wkrótce jej przyjdzie do głowy! A wtedy ta marzycielka... już się nie pozbiera. Violetta rzucała wściekłe spojrzenia Marice, i Amelce.

Jednak Amelka jak zwykle spokojna nie dała po sobie poznać, że to ją jakoś razi. Po prostu była. Trwała z tym samym neutralnym wyrazem twarzy. Rzadko dawało po sobie poznać jakieś emocje. Zresztą co ją obchodziły spojrzenia jakiejś idiotki? Tyle co zeszłoroczny śnieg. A nawet nic. Amelka nie podzielała entuzjazmu przyjaciółki w sprawie „czegoś”. No bo czemu ma się ekscytować, skoro nie wie co to? Znając Marikę to będzie coś w stylu „wiesz, przeczytałam taką książkę, i tam było takie drzewo jak tu no i dwie dziewczyny, no i może wiesz...”. Ostatnio przez dwa tygodnie obserwowały drzewo „No bo z niego mogą wyjść takie dziwne istoty”. Amelka pokręciła głową z politowaniem, i zabrała się do pakowania książek. Przy klasie czekała na nią Marika.

- Idziemy! - powiedziała głosem nie znoszącym sprzeciwu. Amelka uśmiechnęła się, i poszła z przyjaciółką. Kiedy doszły do miejsca gdzie były krzaki Marika straciła entuzjazm. Okazało się, że to co prześwitywało to były po prostu krzaki

- Przewidziało mi się – westchnęła ze smutkiem

- Eej, nie martw się – Amelka klepnęła ją po plecach – sprawdzimy TO zaraz, ok? Tylko chodźmy po latarki i jedzenie – mrugnęła do Mariki i pobiegła do bloku. - Za piętnaście minut tutaj! - krzyknęła, i już jej nie było.

Jednak kiedy Marika zniknęła w klatce Amelka westchnęła. Oto i kolejny przykład „Znalazłam niesamowitą rzecz!!”. Amelka wiedziała o tym, że to tylko strata czasu ale nie chciała urazić przyjaciółki. Tak w sumie to po co im latarki i jedzenie? Co jej wpadło do głowy? No trudno, słowo się rzekło. Najwyżej straci pół godziny na oglądanie krzaków. Trudno.

W tym samym czasie Marika wpadła do domu.

- Marika! Chodź na obiad! - zawołała mama – i zawołaj braci!
- Mamo, umówiłam się z Amelką na dwór – niecierpliwiła się dziewczynka

- Ale obiad zjedz – uparła się mama. Marika przewróciła oczami. Mama była strasznie uparta.

- Okej – powiedziała dla świętego spokoju. Wpadła do pokoju Bartka i Kuby

- Czego?! - Kuba podskoczył znad najnowszej gry komputerowej. Bartek w tym samym czasie wkuwał. Bartek bardzo przeżywał egzamin szóstoklasisty. Każdą wolną chwilę poświęcał na naukę.

- Latarki – Marika rozglądała się po pokoju chłopców

- Masz – Bartek rzucił Marice latarkę.

- Dzięki! - Marika wybiegła z pokoju

- I ZAMKNIJ DRZWI! - krzyknął Kuba.

Marika zamknęła drzwi w pokoju chłopaków, i pobiegła zjeść zupę. Po obiedzie wybiegła na podwórko. Tam czekała Amelka.

- Mam latarkę – powiedziała Marika

- Ja trochę jedzenia – Amelka pokazała plecaczek – to co, idziemy?

- Jasne! - powiedziała Marika

Podeszły do krzaków. Dziewczynki spojrzały na siebie nieco nerwowo.

- Wchodzę – powiedziała Amelka. Marika weszła za nią. Znajdowały się w małej komnatce utworzonej z roślinności. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na nic specjalnego. Jednak dziewczyny zobaczyły w niej niesamowitą kryjówkę.

- I jak? - spytała się Amelki Marika świecąc dookoła latarką

- Fajnie. Ej, nie świeć mi w oczy! - roześmiała się Amelka

- Nie czujesz się jak w tajemniczym ogrodzie? - Marika rozglądała się z zachwytem

- Ale tajemniczy ogród nie znajdował się obok bloku – uściśliła Amelka

- Hej! Zawsze mi zepsujesz marzenia – odezwała się z udawanym wyrzutem w głosie Marika. Po czym wybuchnęła śmiechem. Amelka dołączyła do niej, i obydwie się śmiały.

- To zjedzmy co przyniosłaś, ok? - zaproponowała Amelka kiedy już przestały się śmiać.

- Okej – odpowiedziała Marika. Obejrzała uważnie zawartość reklamówki przyniesionej przez przyjaciółkę – Ja chcę kwaśne żelki!

Przyjaciółki zaczęły rozpakowywać reklamówkę ze słodyczami. Nie zdawały sobie sprawy, że ktoś je obserwuje.

***

- Ha! Widzę Cię!

Arek aż podskoczył. Odwrócił się szybko. Zauważył tylko rude włosy.

- Uuff. To tylko Ty – powiedział z ulgą. Był to jego kuzynek Maciek nazywany przez wszystkich „ognikiem”. Nie tylko ze względu na jego rude włosy, i nie prawdopodobne, bo jasno pomarańczowe oczy, ale też ze względu na charakter. Pełen energii, łatwo się denerwował jak i cieszył, wszędzie go było pełno – co tu robisz, ogniku?

- Przecież mieszkam niedaleko – prychnął Maciek. - raczej się pytam co TY robisz.

- Nic – powiedział niewinnie – nie wolno być na osiedlu?

- Nie kłam, widziałem jak kogoś obserwujesz – Maciek nie dał się łatwo wykiwać – pokaż. - i nie czekając na zgodę Arka podbiegł do niewielkiej dziurki i zaczął się patrzeć.

- To tylko dwie dziewczyny – ocenił – co one tam robią? I czemu je obserwujesz?

- Nie twój interes – odburknął niezadowolony Arek. Miał jasno określone poglądy – nie twoja sprawa to się nie wtrącaj. Nie lubił jak ktoś łamał te jego zasady. Potrafił być wtedy nieprzyjemny.

- Ohh, już wiem – Maciek pokazał rękoma serce – wszystko jasne, kochanie – zrobił dzióbek jak do całowania

- Ej – Arek zatkał mu usta, po czym wyprowadził za blok. - Jeżeli ktoś się o tym dowie...

Maciek się wyswobodził. Mimo, iż był o rok młodszy od Arka był od niego silniejszy i

wytrzymalszy. Uwielbiał wszelkie niebezpieczne sporty, zwłaszcza polubił snowbard.

- To co? - patrzył się na Arka nieufnie

Arek westchnął. Czym by tu przekonać kuzyna...? Przecież on lubi tylko te sporty... No, ale nikt się nie mógł dowiedzieć. Jakby się jego rodzeństwo dowiedziało...

- Czekaj! - krzyknął nagle ognik – WIEM!! Pomogę Ci ją szpiegować. Ty się kompletnie nie znasz na szpiegowaniu. Wiem, jestem fajny nie musisz dziękować – poklepał po ramieniu Arka – po prostu treningi z piłki nożnej, koszykówki, biegów, są za krótkie. I się nudzę.

Arek nie dowierzał własnemu szczęściu

- Serio? - wolał się upewnić, bo bardzo dobrze znał zmienne humory ognika – Serio?
- No przecież mówię – wzruszył ramionami Maciek – a teraz sorki ale za pół godziny mam karate i wolę się nie spóźnić. Pa!

I po prostu sobie poszedł.

Arek nie wierzył co się przed chwilą wydarzyło. Jak to? Przecież to jego kuzyn Maciek. Ten z ognistym temperamentem...Ten uparty...zmienny...rzadko zgadzający się na cokolwiek...buntowniczy...

Ale przecież właśnie dlatego go tak lubił. Był przecież jednocześnie lojalny. Aż do bólu. I był jego przeciwieństwem. Maciek był zmienny, często zmieniał zdanie. Miał wiele „twarzy”. A Arek był po prostu sobą. Zawsze. Arek zawsze był przygotowany. A Maciek był spontaniczny. Potrafił zapisać się na wycieczkę w góry dzień przed wyjazdem.

Ale mimo wszystko zaproponował mu pomoc...i jeszcze go nie wydał...! Arek pokręcił głową z niedowierzaniem i pobiegł do domu.

W tym samym czasie Maciek zastanawiał się co on w sumie zrobił. Przecież to był on – ten ognik, nieokiełznany ogień! A teraz sam zaproponował pomoc swojemu kuzynowi! Przecież straci cenny czas... Ehh, co on narobił..Ale z drugiej strony będzie mógł sobie wyrobić refleks. I koncentrację której mu brakowało od zawsze. Zresztą, co on się przejmuje? Mało ma zmartwień? Z tą myślą pobiegł na trening karate.

Nie wiedział, że zmartwień mu przybędzie.

***

Marika i Amelka bardzo często bawiły się w swojej nowo odkrytej kryjówce. Tam Marika w końcu mogła odpocząć od okropnych spojrzeń Violetty. Violetta nie odpuściła dziewczynce, ale nadal rzucała w nią – jak piorunami – niemiłymi tekstami. Marika cierpiała. Dlaczego? Za co? Za dobre oceny? Ale przecież nie tylko ona się dobrze uczyła w tej klasie. Violetta była czasami taka wredna, że biedna Marika miała łzy w oczach. Na szczęście miała obok Amelkę, która zawsze ją wspierała.

Amelka również nie miała łatwo. Wszyscy ją uważali za jakieś dziwadło. Nikt nie traktował jej poważnie. No, może ten chłopak z osiedla....jak mu było...Arek. Jedynie on powiedział jej jakieś miłe słowo. A nie tylko „Spadaj, głupia”. Amelce też nie było łatwo. Więc i ona z radością przebywała w ich kryjówce. Tylko jedno w jej ją niepokoiło. Pewien malutki, mały rysuneczek wyryty na ścianie. Przedstawiał kroplę wody, ogień, ziemię, i powietrze wyryte jako trąba powietrzna. Wszystko było połączone błyskawicą. Co to mogło oznaczać? Amelka pilnowała, żeby Marika tego nie zobaczyła. Od razu zaczęła by szukać jakichś mocy. Amelkę niepokoiło również jedno – często słyszała kroki obok kryjówki...Jednak kiedy wyglądała to nikogo nie było. Dziwne...

Jednak mimo tych wypadków dziewczyny bawiły się znakomicie. Gadały, i wymyślały niestworzone historie. Zwłaszcza Marice dobrze to wychodziło

- Dla Annabel nie było ratunku. Tajemnicze bestie okrążały malutką chatkę gdzie się znajdowała. - odpowiadała Marika – I nagle...

- ŁUP! - krzaki się połamały a w kryjówce pojawił się rudowłosy chłopak. Zaraz po nim do kryjówki dziewczyn wszedł ten chłopak który zagadał Amelkę! Ten Arek!

- Co WY tutaj robicie? - wrzasnęła Marika

- Spokojnie, Mari, spokojnie – Amelka zachowała kamienną twarz – Okej, co wy tutaj robicie? Arek?

- Przechodziliśmy i przypadkiem tak wpadliśmy – powiedział Arek ze spokojem. Jednak ognik długo nie był spokojny

- A co, nie można przechodzić? - wściekł się – Po prostu szliśmy i już

- Taa, jasne – powiedziała z powątpiewaniem w głosie Marika

- Maciek, spokojnie! - zdenerwował się Arek

- Arek, co się dzieje? - spytała Amelka

Arek już miał odpowiedź na języku, ale nagle zaniemówił.

- Yy..no... - westchnął – Szukałem Cię, żeby Ci coś powiedzieć – zmyślił na poczekaniu

- Co chciałeś mi powiedzieć? - Amelka zainteresowała się

Arek zaczął się pocić.

- Yy...tego...że..

- Ej! - krzyknął nagle Maciek – a to to co jest?

Wskazał na obrazek. Kiedy go dotknął płomień ognia wyryty w skale zaczął się świecić na pomarańczowo!

- Pokaż – zaciekawiona Marika również przyłożyła dłoń do skały. Trąba powietrza zaświeciła się na szaro-srebrny

- Ej! Uważaj! - Amelka podbiegła do Mariki. Kiedy dotknęła ściany kropla wody zaczęła świecić lekkim, błękitnym światłem.

- Hej...tu się dzieje coś dziwnego... - Arek podbiegł do wszystkich i również przyłożył dłoń do dziwnej ściany. Kulka ziemi zaczęła się świecić na jasno brązowy.

- Co jeeest??! - krzyknął.

- Ej, co się dzieje? - darł się nerwowo Maciek. Kawałek skały zaczął lśnić jasnym światłem

- Ci... - szepnęła podekscytowana Marika.

Nagle kawałek skały zatrzeszczał i podniósł się.

- Co robimy? - przełknęła ślinę Marika

- Wchodzę – powiedział Maciek, i nie zważając na protesty wlazł do małej dziury.

- Ej! - usłyszeli jego stłumiony głos – tu jest korytarz... wchodźcie!

- Okej – powiedziała Marika, i wskoczyła tam gdzie Maciek. Po chwili wszedł tam i Arek. Amelka wahała się przez chwilę, ale przezwyciężyła lęk i weszła przez małe „drzwi”. Rozejrzała się. Znajdowała się w jakby kamiennym, niskim korytarzu prowadzącym gdzieś...nie wiadomo gdzie. Amelkę przeszedł dreszcz. Nie przepadała za takimi wnętrzami. Słyszała kapiącą wodę. Brr! Gdzie ona weszła? I jak teraz wyjść?

Podeszła do reszty dzieci które rozglądały się zaciekawione

- Co robimy? - spytała nerwowo

- Idziemy zobaczyć co jest tam, okej? - zaproponowała Marika pokazując korytarz. W przeciwieństwie do Amelki była entuzjastycznie nastawiona do tej całej przygody. W końcu to jest jedyna szansa żeby odmienić jej los! Coś takiego nie zdarza się na co dzień...

- Musimy ustalić plan – wtrącił się Arek. On nie zamierzał ryzykować. Znalazł się w podziemiach bloku z dwoma dziewczynami i swoim kuzynem. Hmm, musi być jednak nieco ostrożniejszy niż zwykle. - Co wy na to? Maciek...? - chłopak rozejrzał się w poszukiwaniu kuzyna – Maciek?! - krzyknął. Ognika nigdzie nie było!

Gdzie on mógł się podziać? Dlaczego zniknął? Umysł podsuwał Arkowi różne scenariusze.

- Okej, poszukajmy go – stwierdziła Amelka opanowanym tonem. Już zdążyła się uspokoić po pierwszym szoku.

Jednak chłopaka nie trzeba było długo szukać. Sam ich zawołał

- Ej, chodźcie! - wychylił się z jakiegoś pomieszczania. Wszyscy momentalnie zbiegli się

- Maciek, co ty wyprawiasz... - Arek chciał prawić kuzynowi kazanie o oddalaniu się bez zgody, jednak umilkł kiedy zobaczył pokój w którym był kuzyn.

Na pierwszy rzut oka – zwykły mały pokoik. Pusty. Bez niczego. Jednak, coś tam było. Cztery wgłębienia. Dokładnie naprzeciwko siebie.

- Co..to jest? - wyjąkała niepewnie Amelka – i Co my mamy zrobić?

- Spróbujmy stanąć każdy w jednym wgłębieniu – zaproponował Maciek

- NO! - zawołała z entuzjazmem Marika. Wreszcie miała okazję, żeby jej marzenia się spełniły!

- Powinniśmy przemyśleć wszystkie za i przeciw... - próbował przemówić do rozsądku Maćkowi i Marice Arek

- Nie jestem przekonana...ale niech wam będzie – Amelka wskoczyła na jedno z wgłębień

- Okej, wchodzę w to, cokolwiek to jest – Arek wszedł w kolejne wgłębienie

Marika i Maciek bez żadnego mówienia dołączyli do starszych. Kiedy Marika postawiła stopę na swoim wgłębieniu, zaczęło się dziać coś dziwnego.

Od wgłębienia Mariki poszła srebrna linia. Od Maćka – ognista, od Arka – zielona, a od Amelki – błękitna. Wszystkie te linie połączyły się ze sobą, i utworzyły wielki snop światła.

Dzieci patrzały na to przejęte.

Nagle odezwał się głos

- OTO WYBRANI!

Nie był on głośny, ale zdawało się, że wypełnia pokój jakąś mocą

- ZOSTALIŚCIE WYBRANI!

Po tym zdaniu świetlisty snop się rozproszył.

I wszystko zgasło.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024